wtorek, 10 lutego 2015

Facet mojego życia, miłość i zakazana namiętność. Odcinek 22.

Czytajcie zatem o mojej głupocie ciąg dalszy...

- Możesz Mikołaj. Pewno, że możesz. Czego ci potrzeba? - Wpadłam jak mucha w sieć pająka...

- Zatelefonuję do znajomego, który jest lekarzem. Pewnie przyjedzie koło południa i wypisze mi jakieś recepty. Obmaca jeszcze raz mój brzuch, czy mi czegoś nie uszkodzili, czy na pogotowiu mnie dobrze zbadali. Gdybym mógł prosić, żebyś te recepty po południu wykupiła, to było by super. Dam ci moją kartę do bankomatu i pin do niej, to wypłacisz mi gotówkę, bo muszę ci oddać dług i jeszcze będzie na zapłatę w aptece. Na moim koncie powinno być jeszcze trochę kasy. Weźmiesz moje klucze, żeby móc wejść. Ja za to przygotuję obiad w podzięce. - Mikołaj próbował uśmiechnąć się w ten urzekający mnie sposób ale nie pozwalała mu na to boląca, rozcięta warga.

- Ależ Mikołaj jakiż obiad? Z tą nogą nie dasz rady! - No jak on w ogóle mógł myśleć o gotowaniu!

- Spokojnie mała. Zamówię pizze - tyle to jeszcze potrafię zrobić. Ale dziękuję za troskę. - Chyba mój plan zaczął działać. Dziewucha wpadła jak śliwka w kompot. Niech pomaga i się martwi, w końcu to jej wina, że tak długo mnie zwlekała. Jupi! Będzie to jeszcze łatwiejsze niż myślałem.

Po południu.

Zabrałam Zbója, poszłam z nim na spacer a potem do Mikołaja.
- To ja! - Zawołałam od progu. - Przyprowadziłam ci towarzystwo.

Bydle. Ona przyprowadziła to bydle. No ja pierdolę! Przecież ja się go boję. Ale trudno. Postanowiłem, że będę udawał, że go lubię.

- Super! Będę miał wreszcie towarzystwo. - Kłamstwo. Ale niejedno w moich ustach, przyzwyczaiłem się. A prowadzi od słusznego celu - mojej satysfakcji i przyjemności.

Wzięłam recepty i poszłam je wykupić. Pogadać okazję będziemy mieli podczas zjedzenia pizzy. Przy okazji zrobiłam zakupy, żeby Mikołaj miał co jeść. No przecież nie będę mu gotowała, bo i dla siebie nie gotuję codziennie. Na jutro zrobię jednak zupę, którą Mikołaj może wsadzić do mikrofali, nie będzie musiał stać przy kuchni i mieszać pierogów w garnku.

Miałem nadzieję, że Aśka sprawdzi stan mojego konta przed wypłaceniem kasy. Przecież zasugerowałem jej, że powinna być tam kasa, więc powinna sprawdzić czy jest. W końcu wydaje się inteligentną szarą myszą. Wiem, że na koncie mam kasę - jestem dość bogaty.  W końcu moja nietypowa praca daje mi dobre zarobki, firma, którą mam od niedawna też. Ciuchy Aśka ma takie sobie, więc myślę, że nie opływa w gotówkę. Jak nie poleci na sex, to może na kasę! Hehehe...Laski są nieodgadnione. Tak czy owak - jest już moja!

Świnia z tego Mikołaja ale ja o tym nie wiedziałam przez długi czas...żałuję...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz