poniedziałek, 26 czerwca 2017

S & D & RR. cd. 9.

Weszliśmy do gabinetu starego. Paweł usiadł pod oknem, ja oparłam się o biurko. Stefan spojrzał na nas po kolei.
- No! To kto mi opowie o zatrzymaniu Bola? - Ton jego głosu nie wróżył nic dobrego.
Naprawdę - wolałabym, żeby teraz Paweł popchnął mnie na ścianę, ściągnął swoje spodnie i wsadził mi napalonego kutasa wprost do mojej nagrzanej cipki, niż to spotkanie ze Starym...
- Poszedłem do tej jego nory, wyciągnąłem gnata i blachę. Chciałem go zatrzymać do wyjaśnienia ale on do mnie wymierzył ze swojego i strzelił. Trafił a potem mnie powalił, zakuł w kajdanki i ogłuszył. - W wielkim skrócie opowiedział sytuację Paweł.
- A ty!!! - Stary podszedł do mnie dwa kroki. - A ty co robiłaś w tym czasie...? - Ton głosu Starego mówił wiele o tym, że opanował go super potężny wkurw...
Naprawdę wolałabym tę sytuację obgadać najpierw z Pawłem. Ustalić wspólną wersję. Nie chciałam go wkopać, bo ewidentnie wina leżała po jego winie. Poszedł sam, nie czekając na mnie. Stary starał się minimalizować ryzyko, więc wysyłał nas po dwoje, żebyśmy się nawzajem osłaniali. Nie podnosiłam głowy, żeby żaden z nich nie zobaczył w moich oczach jak bardzo jestem wkurzona. Targały mną niesamowite i niezrozumiałe emocje. Z jednej strony wkurw na Pawła, z drugiej chciałam go chronić. Podskórnie czuję, że coś nas do siebie ciągnie a z drugiej strony non stop warczymy na siebie. Powoli zaczęły mnie dopadać dawno nieodczuwane drżenia. Tak było w czasach, jak ćpałam na potęgę. Narastające i opadające jeszcze szybciej fale. Coś jakby zdenerwowanie pomieszane z podnieceniem i głodem. Mój organizm zaczął się trząść - komórka po komórce. Jesu dlaczego teraz?! Przecież jestem czysta od tak dawna, że nie powinnam odczuwać narkotycznego głodu? Czyżby wywołały go emocje i to co się stało ostatnio? Kurde muszę coś wymyślić, żeby się temu nie poddać, bo to oznacza przegraną na całej linii. Tylko jak to zrobić, żeby Stefan niczego się nie domyślił?
Nie podnosiłam głowy. Stary stał tuż przy moim lewym uchu i do niego wrzeszczał. Odwróciłam głowę w prawo. Wzięłam głęboki oddech. Potem będę się tłumaczyć.
- Ja szukałam miejsca do zaparkowania samochodu. - Powiedziałam cicho.
- Przepraszam co robiłaś? Bo ja chyba nie usłyszałem!!! - Jeden wielki wkurw było słychać w głosie Stefana. - Parkowałaś samochód gdy twój partner sam szedł na zatrzymanie takiego bandyty jak Bolo, który już nie raz się chwalił, że odjebał psa? To po to ja was wysyłam w parach, żebyście odwalili taki numer? - Stary odwrócił się do mnie plecami i chwycił za głowę. Paweł jak na razie milczał. Rozcierał ramię, pewno środki przeciwbólowe przestawały działać.
- Tak. Szukałam miejsca do zaparkowania auta. - Powtórzyłam Staremu. Nie dodałam jedynie, ze nie z własnej woli. Mój poziom wściekłości musiał znaleźć swoje ujście. Jak nie, to zacznę tu wyć i krzyczeć ze złości. Muszę coś wymyślić. - Mogę na chwilę wyjść? Muszę siusiu. - Taki sprytny fortel wymyśliłam na tę chwilę. Kurde - najchętniej bym przywaliła temu dupkowi Pawłowi, że nas wplątał w te sytuację. Z drugiej strony byliśmy partnerami i powinniśmy się wspierać.
- Tak. Możesz wyjść. Ale tylko na chwilę. Jeszcze nie skończyliśmy.
Wyszłam. Za drzwiami oparłam się o ścianę i głęboko odetchnęłam, żeby się uspokoić. Nic to nie dało. Walnęłam pięścią w ścianę. Też nic. To nic nie da... Głód narastał...Rozedrganie.. Ruszyłam przed siebie. Nagle zauważyłam kluczyki służbowego motocykla. Szybka, bardzo, bardzo szybka jazda zawsze pomagała mi się zresetować, bo wtedy człowiek nie myśli o niczym, tylko o tym, żeby bezpiecznie przejechać obok innych użytkowników drogi. Jes!!!

- Stefan to nie tak. - Paweł nagle odzyskał głos. - To chyba raczej moja wina, nie Agi. Nie powinieneś się tak na nią wydzierać. To ja jej kazałem zaparkować wóz, a sam poszedłem. Nie znam jej, nie wiem ile potrafi. A jednocześnie nie chciałem, żeby jej się coś stało. My... - Wypalił jednym tchem mój partner.
- Jak to? - Przerwał mu Stefan. - Sam poszedłeś zatrzymać Bola? Specjalnie? Coś ty chciał tym pokazać jaki z ciebie kozak? - Teraz Stary wydarł się na Pawła. - Popierdoliło cię?! - Jak Paweł mi potem kiedyś o tym opowiadał to powiedział, że myślał wtedy, że mu Stary wpieprzy... - To dlatego Aga była taka dziwna podczas rozmowy. Nie chciała cię  wkopać. Wychodzi z tego że ona...
- Że Aga uratowała mi dupę i życie. Dosłownie i w przenośni. - Przerwał mu Paweł. - Kurde jak mi z tym głupio.
Wtem rozległ się dźwięk  służbowego motocykla. Stary dopadł do okna. Szarpnął połówkę, żeby wyjrzeć na podwórko.
- Aga! Aga! Stój! Wracaj! - Krzyczał Stefan ale ja go nie słyszałam. I nawet nie chciałam słyszeć. Podskórnie wiedziałam, że to najlepsze wyjście na tę chwilę.
Stefan odwrócił się od Pawła. - Ja jej się coś stanie, to ci nie daruję! Przysięgam! - Wysyczał do Pawła...
- Kurwa mać! - Paweł zbladł...

Po "jakimś" czasie (nie powiem - przekroczyłam wtedy strasznie dużo przepisów ustawy prawo o ruchu drogowym ;-) ) zatrzymałam się na Wzgórzu Złamanych Serc. Miałam z niego super widok na cały Lasek Zakochanych. Motocykl zaparkowałam niedaleko. Ściągnęłam kask. Usiadłam na trawie. Wyjęłam zza biustonosza torebkę z białym proszkiem. Pomachałam torebką, którą umieściłam pomiędzy palcem wskazującym a serdecznym. Potrząsnęłam. Uśmiechnęłam się. Jakie to łatwe. Dlaczego nie przyszło mi to do głowy wcześniej. To tego mi brakowało ewidentnie podczas rozmowy ze Starym. Stąd te drgawki. Wziąć trochę tego świństwa i wszystkie problemy znikną... Już nie raz to przerabiałam. Doskonale znam to działanie. Szybko i bezboleśnie znikają wszystkie złe rzeczy... Magia................................. No przecież nic mi nie będzie. Tak samo jak wtedy, podczas tego ryzykownego zatrzymania Ryżego Wieśka.......................... Biały proszek............... Moje wyzwolenie........ Spokój.......................... Relaks.......................

niedziela, 25 czerwca 2017

S & D & RR. cd. 8.

Chciałam się zabawić, przysięgam chciałam! Nie potrafię!!!

To tak, jakby Paweł miał wyłączność na uruchomienie mojej namiętności...

Pewnego dnia poszłam do klubu potańczyć, rozerwać się. Poderwać, jak zwykle, jakiegoś fajnego faceta, żeby odbyć z nim małe pieprzonko ;-) i co?! I dupa!!! Poderwać i owszem ale nie ma we mnie zaangażowania w seks. Owszem, mogę faceta przelecieć ale nie można to nazwać dobrym seksem. To jak zwykły, pospolity szybki numerek. Do dziś wspominam tamten seks z Pawłem! Jak sobie przypomnę, gdzie i jak doskonale poruszał swoimi palcami. Jak doskonały miałam z nim orgazm... Jego pocałunki na mojej skórze, brzuchu i to co było potem! I teraz, jak sobie to przypomnę, widząc Pawła jak tu leży u tego pieprzonego dilera nieżywy...

- Jesu Paweł! - Znalazłam go. Zakrwawiony leżał na zapleczu. Ręce skute. Pod okiem siniak. Dotknęłam jego szyi. Puls... Czy puls jest wyczuwalny! Dotknęłam jego szyi. Ręce mi się trzęsły jak jeszcze chyba nigdy w życiu...
Puls...

Jest!!! Jest!!! Kurde, pogotowie! Dzwonię.

Przyjechali po chwili i zabrali Pawła do szpitala. Tak jak i mundurowi, którzy zabrali Bola do fabryki. Pojechałam za nimi po chwili.

Wpadłam do pokoju przesłuchań, bo miałam do pogadania z Bolem jeszcze przed przesłuchaniem go przez Gniewomira, co było nieuniknione.
- Posłuchaj. - Pochyliłam się nad Bolem. - Jak chlapniesz, że nie weszliśmy z moim partnerem jednocześnie, to masz przesrane. Prokurator to mój BAAARDZO, bardzo dobry znajomy i tak go nastawię, że wyrok będziesz miał podwójny. - Trochę przegięłam ze straszeniem dilera ale cóż... Tak wyszło. - Z tego co wiem, to właśnie teraz operują mojego partnera. Jeżeli będzie również potrzebna transfuzja, to zostanie on w szpitalu powyżej dni siedmiu a wiesz co to oznacza! Nikt ci tego nie daruje! - Niestety nie wiedziałam jaki jest stan Pawła. Ale tego Bolo nie musiał wiedzieć.
- Dobra. Teraz wal się. - Bolo powiedział tylko te dwa słowa i wszedł prokurator.
- Gniewomir ... - Przedstawi się, jak to miał w zwyczaju prokurator i rozpoczął przesłuchanie. Ja wyszłam, żeby posłuchać co gada diler, do pokoju obok, za weneckie lustro.
- Paweł! - Za drzwiami w pokoju za weneckim lustrem, stał Paweł we własnej osobie. Jego się tam nie spodziewałam. Blady, ręka w opatrunku, przymocowana do tułowia, siniak pod okiem jeszcze się powiększył, zauważyłam jeszcze spuchnięte usta. Te usta, które teraz się otworzyły i coś do mnie gadają... Co?
- Aga zagrajmy w otwarte karty. - Powiedział Paweł.- Myślałaś, że jestem nieprzytomny tam na zapleczu, jak gadałaś z tym dilerem i kupowałaś dragi ale ja wszystko słyszałem. - Nie wierzyłam co słyszę, więc nawet nie zareagowałam na jego słowa. - Ja nie toleruję u siebie w wydziale ćpunów ale dam ci szansę nie będę ci robił koło dupy i smrodu w papierach. Pozwolę ci zwolnić się na własne żądanie, za porozumieniem stron. I nie obchodzi mnie jakie stosunki łączą cię ze starym. - Wyrecytował jednym tchem Paweł. Ja nadal nie wierzyłam własnym uszom. Co on sugeruje? Że ja kupowałam te dragi dla siebie?! Ja pitolę! Wa mać!!! No chyba mnie sczyści! Co on pieprzy!
- Co? Ja chyba źle słyszę! - Wydarłam się na Pawła. - Ja mam się zwolnić? Jeszcze czego! - Rzuciłam mu w twarz. Muszę z nim pogadać na osobności i wytłumaczyć całą sytuację bo mam wrażenie, ze on nie skojarzył, ze mu uratowałam dupsko i życie... Pierdolony służbista, wróg ćpunów, nawet tych czystych od lat...
Otworzyły się drzwi pokoju przesłuchać i Gniewomir wychylił głowę. - Słuchajcie ale ja tu przesłuchuję zatrzymanego czy możecie się kłócić ciszej albo gdzie indziej? - Rzucił z przekąsem.
Otworzyły się drugie drzwi. Stary.
- Zapraszam do mnie. Pogadamy sobie. - Powiedział a ja zauważyłam, że jest wkurwiony na maksa... Zresztą tak jak my...
 - No to mamy przesrane. - Rzuciłam pod nosem do Pawła. - Naprawdę to sytuacja niefartowa, żeśmy nie mogli tego sobie wyjaśnić na osobności... Mój poziom rozdrażnienia i wkurwu zaczynał sięgać zenitu. Miałam tego po kokardki...