niedziela, 19 maja 2019

Współlokator. 7.

                     Na kolacji było jak zwykle-drętwo. Poszliśmy do najlepszej restauracji w miasteczku. Jak zwykle ojciec zajął najważniejsze miejsce. Po jego obu stronach najważniejsze kobiety czyli mama i Maria. Reszta osób nie miała znaczenia. Jedliśmy, jak zwykle, w milczeniu. Jedyne słowa wypowiedziane przez nas to był wybór dań, do kelnera. Dawało to czas na przemyślenia. Właściwie to Paweł miał rację, pomyślałam. Chyba oboje jesteśmy już za starzy, żeby nadal korzystać z przypadkowego seksu. Bo fakt, nie zawsze jest on udany. Tak mi przyszło do głowy, że właściwie bardzo dobrze mi się mieszka z Pawłem. Uzupełniamy się. Seks z nim też jest najlepszy, bo oboje się znamy, znamy swoje reakcje na poszczególne pieszczoty.Gdyby nie ta uroczystość u rodziców, nigdy nie przyszło by mi do głowy, żeby na ten temat pomyśleć. Uzupełniamy się wzajemnie. Pomagamy sobie wzajemnie. Czy to w chorobie, czy to na imprezach, czy to jak mają przyjść niezapowiedziani goście. Oboje sobie nawzajem pomagamy. Dopiero teraz, kiedy Paweł siedzi taki wystrojony naprzeciw mnie, zauważyłam, że jest kurde cholernie przystojny.
                      W ciszy i brzęku sztućców kolacja dobiegała końca. Kelner skinął na muzyka, który zaczął grać jakiś romantyczny kawałek. Wniesiono tort. Płonący tort. I szampana.
                       - No, Jakub, teraz ty. - Moja siostra szturchnęła Pawła łokciem w bok.
- Ale co?
- No! Teraz ty!
- Ale co ja? Nie rozumiem! - Widać było, że Paweł nawet nie domyśla się, o co chodzi mojej siostrze. Zaczęło mnie to bawić.
- Gdzieś to schował? - Maria zaczęła obmacywać kieszenie Pawła.
- Kurde zostaw. - Paweł wyrwał swoją marynarkę z rąk Marii. - Aga wyjaśni mi ktoś o co chodzi? Czego ona chce! - W jego spojrzeniu widać było pustkę. Nie domyślał się.
Musiałam mu wytłumaczyć, żeby pojął. - Masz wyciągnąć pierścionek zaręczynowy i się oświadczyć. Po prostu. - Wyjaśniłam w najprostszy sposób. Patrzący prosto w moje oczy Paweł zdębiał. Wyraźnie szczęka mu opadła.
- Co?! Dlaczego ja mam się oświadczać? - No trzeba było chłopaka ratować. Reszta rodziny patrzyła na nas zdumiona.
- Moja siostra myśli, że jak przyjechałeś z nią na weekend do rodziców, to masz zamiar się oświadczyć. - Teoretycznie sytuacja była zabawna. Ale raczej nie z moją rodzinką... Paweł odwrócił głowę w kierunku Marii.
- Dlaczego tak pomyślałaś? Przecież my się nie znamy tak dobrze, żeby... - Paweł odwrócił się w moim kierunku. - Nie wierzę.
- Bo widzisz Paweł, w małych miasteczkach jest taki zwyczaj, że jak przyjeżdżasz do rodziców panny, to się oświadczasz i masz poważny zamiar się żenić.
Paweł odwrócił się do Marii. - Przecież my się znamy od niedawna. Widzimy się na oczy dopiero drugi raz. Nawet nie wiedziałem, że jedziemy do twoich rodziców. - Oczy Marii wypełniły się łzami.
- Kurde Aga to jakiś cyrk czy to tak serio. Ktoś mnie wkręca? Czuję się winny a nie zrobiłem nic złego. - Oczy Pawła były nadal jak dwa spodki. Nie mógł wyjść ze zdziwienia. W tym czasie mama podeszła z chusteczką do mojej siostry, żeby dosłownie wytrzeć jej nos. - Cicho córeczko, nie płacz...
- Ale Paweł tu na serio tak jest. Nic ci na to nie poradzę. - Chyba pierwszy raz od przyjazdu mogliśmy z Pawłem rozmawiać. I patrzeć sobie w oczy. Babcia siedziała cicho.
Do rozmowy wtrącił się ojciec. - Przepraszam państwa ale wydaje mi się, że wy się znacie? - Wiedziałam, że to pytanie w końcu padnie. Obawiałam się tego. Ale ktoś musiał się odważyć i odpowiedzieć. Spojrzałam na Pawła. Pokręcił głową. Bezgłośnie wyszeptał: nie mów.
Przełknęłam ślinę. Odwróciłam głowę w stronę ojca. - Tak, tato. Znamy się.
- Jak długo? - Ojciec drążył.
- Od jakichś trzech lat...
- Skąd się znacie? - Pociągając nosem odezwała się moja siostra.
- No... mieszkamy w jednym mieście... - Próbowałam nie powiedzieć prawdy.
- A na prawdę? - Ojciec podjął temat.
- Ale czy to ważne? - Próbował przerwać temat Paweł.
- Agnieszko! Proszę odpowiedzieć! - Ojciec chyba wyczuł co się święci. Przełknęłam ślinę. Wzięłam głęboki oddech. Paweł znów pokręcił głową, żeby nie gadać. Wyczuwał, że to źle się skończy.
- Wynajmuję pokój u Pawła. - Wyrzuciłam z siebie jednym tchem.
- Co? Mieszkacie razem?! - Moja siostra nagle przestała smarkać. - To ty wymyśliłaś, żebyśmy się spotkali z Jakubem? - Dramatyzm w głosie mojej siostry doszedł wyżyn mocy.
- Mieszkamy pod jednym adresem. Ale uwierz, do głowy by mi nie przyszło, żeby was poznać ze sobą. - Próbowałam kręcić i zmienić tor rozmowy...
- W jednym mieszkaniu?! - Maria drążyła. - Może jeszcze sypiacie z sobą!? - No i padło to pytanie...
- Zdarza nam się. Ale to nie powinno mieć żadnego znaczenia. Jesteśmy ludźmi wolnymi i nie robimy tym nikomu nic złego. - Paweł się wkurzył i wypalił jak z grubej rury. Ale fakt, miał rację.
- Agnieszko! Proszę opuścić naszą rodzinę. Natychmiast! - Jak zwykle cała wina spadła na mnie. Pomimo tego, że namieszała moja siostra, cała wina spadła na mnie. Kurde mam ich dość. Przyjazd tutaj był błędem, co przewidywałam. Wstałam od stołu, wyszłam z restauracji i pojechałam do domu... Wkurzona na maksa na całą tę sytuację...

A jak to się skończyło-w ostatnim odcinku.

Następna opowieść- "Otworzyłam cicho drzwi. Zobaczyłam kaskadę jej włosów spływającą po plecach. Biodra unosiły się miarowo i opadały w dół. Na niego. Byli prawie nadzy. On trzymał ją za biodra. On - mój narzeczony. Sądząc po odgłosach, spełnienie było blisko... Zauważył mnie. Nie przestawał. Kobieta też odwróciła głowę. Poznałam ją. To była........"