piątek, 28 lipca 2017

S & D & RR. cd. 16.

- Cześć chłopaki! Co jest? - Weszłam w poniedziałek rano do firmy. Dzień jak co dzień, jakby weekendu nie było... Zaskoczyła mnie dziwna cisza. Chłopcy, tzn. Stary, Gniewko i Paweł unikali mnie wzrokiem. Nikt się nie odezwał na moje przywitanie. Reszty naszego zespołu jeszcze nie było. A przed moim przyjściem wyglądało to tak (jak się potem dowiedziałam):

Stary jak zwykle był w firmie pierwszy. Siadł za biurkiem i czekał aż pozostali się zlezą... Wszedł Gniewko.
- Cześć!
- Cześć.
W poniedziałek rano, gdy weekend był cichy i spokojny, nikomu nie chciało się ruszać, gadać. Po chwili.
- A gdzie reszta? - Zapytał Gniewomir.
- A na właśnie nie wiem. Już powinni być. - Niemrawo odrzekł Stary.
- Jak spędziłeś weekend? - Zagadnął Starego Gniewko. Takie tam sobie niewinne pytanko.
- W domu z żoną. Wyjątkowo nie mieliśmy żadnych gości, nikt też do nas nie przyszedł. Dlatego poszedłem zrobić test do Agi. - Rzucił Stary.
- Kurde ileż ty jeszcze będziesz jej robił te testy co? - Zapytał Gniewomir.
- Wiem, że przeginam z tym. Ale przecież to był TEN dzień... - Odpowiedział tłumacząc się Stary.
- Ten, to znaczy dzień, w którym miało być wesele? O kurwa i co? - Zainteresował się prokurator.
- No i nic. Jak zwykle czysto. Test ujemny. Ale! - Tu Stary wrzucił znaczącą pauzę. - Wchodzę ci ja do kuchni, żeby to wyrzucić i kogo ja tam widzę? - Znacząca pauza...
- No kogo? - Zaciekawił się Gniewko.
- No i ja tam widzę Pa... - Przerwał Stary. - Paweł! - Stefan przywitał wchodzącego do pokoju mojego szefa.
- Cześć wszystkim! - Niemrawo powiedział wchodzący Paweł. Odpowiedziało mu  wspólne cześć! obu panów. Zapadła niezręczna cisza...
- Co jest? - Paweł spojrzał na Starego, na Gniewka. Ten usilnie wpatrywał się w Pawła. Wzrok Pawła skierował się na Stefana.
- Powiedziałeś mu? - Właściwie stwierdził Paweł. Nie był pewny reakcji Gniewka, który przecież był ze mną w związku. Ale przecież to było lata świetlne temu... Już nic nas nie łączyło...
- Paweł! Czy ty przeleciałeś Agę, żeby ją zaliczyć? To był taki jednorazowy występ? - Poważnie zapytał Gniewomir.
- To nie był pierwszy raz. - Odpowiedział mu dwugłos Stefana i Pawła. Spojrzeli na siebie.
- To nie był pierwszy raz. - Cicho powtórzył Paweł.
- Bo, kurwa, jeżeli chciałeś tylko sprawdzić jaka ona jest w łóżku, to robisz błąd. Nie chciałbym być w twojej skórze jak Aga to odkryje, bo jej zemsta będzie okrutna! - Gniewomir wiedział co gada, bo kiedyś był jeden taki dupek na komendzie i się na czymś podobnym nieprzyjemnie przejechał...
- To nie tak. Myśmy już kiedyś byli ze sobą ale... - Zaczął tłumaczyć Paweł. - Po tym pierwszym razie ja już nie potrafię być z żadną kobietą intymnie.
- A co na to twoja narzeczona? - Zapytał Gniewko. Stary tylko siedział z głową spuszczoną w dół i słuchał.
- Moja dziewczyna. - Sprostował Paweł. - Eks-dziewczyna. Wypierdoliła mnie z domu jak jej powiedziałem, że w moim życiu jest inna. - Paweł spuścił głowę. - Próbowałem się kochać i z nią, i nawet poszedłem na dziwki ale nie potrafię... Nie stoi mi... A przy Adze kurwa no! Nie mogę go utrzymać w spodniach. A z drugiej strony głupio mi przed nią, bo w robocie zachowuję się jak głupek, jak początkujący mundurowy. A ona musi ratować moje głupie dupsko... - Widać było, że wypadki w firmie leżą na sercu Pawłowi.
- Kurwa! Paweł! Tyś się zakochał, ja pierdolę! - Ucieszył się Gniewko. Stary tylko kręcił głową z niedowierzaniem na to co słyszy, cały czerwony na twarzy.

- Cześć chłopaki! Co jest? - Weszłam do pokoju. Stary siedział za biurkiem, Gniewko stał naprzeciw wejścia, Paweł pod ścianą po prawej. Tylko Gniewomir spojrzał na mnie i odpowiedział na moje przywitanie.
- Co jest, chłopaki? - Ja za to od samego rana byłam w dobrym nastroju bo postanowiłam, że nic i nikt mi go nie zepsuje. Cisza... Niezręczna cisza?...
- Stefan? - Zapytałam. Cisza...
- Gniewomir poproszę cię na chwilkę. - Powiedziałam tonem nie znoszącym sprzeciwu. Wyszliśmy.
- Co jest kurwa? O co kaman? - Ten, żeby coś powiedział, to trzeba było na niego działać z zaskoczenia.
- No kurde Aga co ja mam ci powiedzieć? - Prokurator a wił się na przesłuchaniu jak najgorszy zatrzymany.
- Powiedzieli ci tak? - Domyśliłam się, że niezręczna cisza dotyczy mojego seksu z Pawłem. - Już ja go sobie pożyczę...
- Aga daj spokój. - Próbował uspokoić moją wściekłość na Pawła. - To dobry facet, najlepszy z gliniarzy, których znałem, oprócz ciebie. - Prokurator też się domyślił, gdzie tkwi źródło mojej furii. - Wychodzi na to, że się w tobie zabujał. Ale sza! Ja ci tego nie powiedziałem. - Szczęka mi opadła. Jak to zabujał? Ja myślałam, że żałuje tego co zrobić, tego co się między nami wydarzyło a ten mi tu z takim tekstem. Szczęka mi opadła i nie potrafiłam wyjąkać słowa.
- Co? - Wyszeptałam.
- No kurde na to wychodzi. Nie potrafi bez ciebie żyć, myśli tylko o tobie, to jak to nazwać? - Prokurator aż się trząsł w środku rozbawiony.
- Wydaje mi się, że się mylisz. - Warknęłam na niego. - Że on żałuje tego co się stało. Już ja sobie z nim pogadam... - Wracała moja cała złość na Pawła. Drzwi do naszego pokoju się otworzyły. Ujrzeliśmy głowę Pawła. W oddali odezwał się telefon, chyba Starego.
- Możemy pogadać Aga? - Zapytał cicho Paweł.
- To myśmy już skończyli tak? - Dla odmiany Prokurator. Już chciał się zerwać z rozmowy.
- Tak. I tak. - Odpowiedziałam obu równocześnie. Chyba nie chcę z nim rozmawiać. Chyba nie chcę usłyszeć tego, czego się spodziewam. Prokurator jeszcze nie zdążył wyjść, Paweł nie zdążył wejść a pojawił się jeszcze Stary.
- Zbierajcie się! Jest akcja! Mundurowi nas potrzebują. Ktoś się zabarykadował z zakładnikiem. Trzeba iść z pomocą. Powiedziałem, że już się zbieramy. - Jak torpedy wyrzucił z siebie słowa Stefan.

Wybiegliśmy wszyscy. Z rozmowy z Pawłem nici...

S & D & RR. cd. 15.

- Już idę! - Krzyknęłam w stronę wejścia do mieszkania.
Zdążyłam ubrać spodnie i znaleźć bluzkę i wyszłam do przedpokoju do Starego. On już nie raz przychodził  robić mi testy na obecność narkotyków i nie raz wtedy znajdował u mnie jakiegoś faceta, więc teraz się nauczył, żeby nie wchodzić do środka w pewnych sytuacjach.
- Kurde jest ktoś u ciebie? Musimy to jakoś załatwić. Może będziesz mi pisała sms, że jesteś z kimś... - Wymyślił Stefan z lekka zażenowany sytuacją.
- No coś ty. To nie zda egzaminu. Choć lepiej zróbmy ten test i będzie po sprawie. - Pomysł Starego nie był dobry. Żaden pomysł nie był by dobry...
- Co tak długo? - Niecierpliwił się Stary, czekając przed drzwiami łazienki na próbkę mojego moczu.
- No poczekaj. Tak zaraz PO, to ja nie mogę. Mam ci nasikać do pojemnika jego spermą? - Jesu z nim to czasem trzeba z buta gadać, taki jest niedomyślny. W końcu nasikałam i Stary dostał co chciał. - To ja teraz idę pod prysznic. Narki Stefan! - Powiedziałam i zamknęłam drzwi łazienki. Dla mnie te testy to formalność, wiem że jestem czysta... Weszłam pod prysznic i puściłam wodę. Kąpiel nie zajęła dużo czasu. Zakręciłam kran i usłyszałam... Nawet nie wiedziałam, że w mojej łazience tak dobrze słychać rozmowy prowadzone w kuchni...
- Dobra, czyste! - Krzyknął do mnie Stefan. - Wyrzucam. - Wiedziałam, że wchodzi teraz do kuchni i wyrzuca zużyty test do kosza na śmieci. - Paweł? - Nawet ja usłyszałam zaskoczenie, które się pojawiło w głosie Starego.
- Stefan w co ty mnie wpakowałeś? Dlaczego ja do kurwy nędzy nie wiem, że Aga to była dziewczyna prokuratora? Ta, o której w firmie krążą legendy? I dlaczego ty ją nadal sprawdzasz, kiedy twierdzisz, że ona jest już czysta? Że już nie bierze? - Usłyszałam ściszoną rozmowę z kuchni.
- Sprawdzam, bo się o nią boję. Aga miała trudne ostatnie pół roku, trudny powrót do kraju i do pracy. Kocham ją jak własne dziecko.I chyba będę ją sprawdzał do końca życia. A o tym to jakoś się nie zgadało... - Odpowiedział Stefan wyraźnie zaskoczony zarzutami Pawła. - To cześć! - Padło ze strony Stefana, który wyraźnie chciał już opuścić moje mieszkanie. Ubrana w tylko w ręcznik kąpielowy wyszłam spod prysznica. Weszłam do kuchni. Tam nadal, na samym środku, stał zaskoczony i zdziwiony Paweł. Wyglądał niesamowicie seksownie w samych spodniach, bez koszuli, jeszcze z lekka zaczerwieniony po niedawnym seksie...
- Kurwa a ten co tu tak wchodzi jak do siebie? - Zapytał mnie mój super, super szef...
- No taki mamy układ i chyba nic tego nie zmieni. - Westchnęłam. Naprawdę nie mam nic przeciwko testom Starego ale czasem naprawdę wypadają w niesprzyjających sytuacjach.
- Masz na coś ochotę? - Zapytałam Pawła. Po tym co się zdarzyło chciało mi się niemiłosiernie pić. Sięgnęłam po szklanki, żeby nalać nam obojgu wody. Paweł podszedł do mnie bliżej. Pewno chce wziąć szklankę.
- Mam. - Powiedział niskim głosem. - Znów mam ochotę na ciebie. Zobacz. - Wziął moją rękę i położył na swoim kroczu. - Znów mi stoi. A właściwie nie opadł. Tak mnie rajcujesz... - Kurde rzeczywiście. Kutas Pawła nadal był w gotowości. Poczułam przypływającą falę wilgoci w mojej cipce. Poprawna reakcja...
- Chodź. - Szepnęłam i pociągnęłam go za sobą do sypialni. Pchnęłam go na łóżko i uwolniłam rozpalonego kutasa ze spodni. Siadłam okrakiem na leżącym Pawle. Poczułam gorącego penisa na swojej pupie. Paweł przyciągnął moje usta do swoich. Jak ja go pragnęłam. Znowu... Paweł chwycił mnie za pośladki i rozszerzył wejście do mojej cipki. Nasadził mnie na swojego gorącego fiuta.
- Ach! - Jęknęłam, gdy znów mnie wypełnił swoją mocą. Wyprostowałam się. Rozpoczęłam unoszenie swojej pupy nad napalonym Pawłem. Wzajemne ocieranie. Znów. Znów poczułam jak ogarnia mnie nadchodząca rozkosz. Paweł zajął się moimi piersiami. Masował, pieścił je. Delikatnie ale stanowczo. Potem mocniej. Przyciągnął mnie do siebie. Penetracja jego kutasa zmieniła kąt natarcia na moją cipkę. Tak też było dobrze! Teraz Paweł mógł dołączyć ruch swoich bioder do mojego. Trzeba przyznać, że robił to rytmicznie, mocno i głęboko!
- Tak! Tak mi rób... - Wyszeptałam wprost w jego gorące usta.
Paweł przejął inicjatywę. Uniósł mnie lekko nad sobą i zaczął swoimi biodrami zataczać kółka, żeby penetrujący moją cipkę penis ocierał się o całe jej napalone wnętrze. Ja za to mogłam się rozkoszować jego ustami. Dobrze całuje ten mój szef! Ale pozycję wybrałam ja i to ja będę decydować jak się bzykamy! Odchyliłam się do tyłu. Ręce oparłam na nogach Pawła i kontynuowałam unoszenie się i opadanie na kutasie. Co raz szybciej. Rozszerzyłam swoje nogi, żeby jeszcze to pogłębić. O tak! Tak lubić. Wpadłam w swój rytm. Nie do zatrzymania. Prowadzący prosto do spełnienia, do orgazmu. Paweł to zauważył i dostosował się do mnie. Pomagał mi podtrzymując mnie za biodra. Na jego twarzy malował się nadchodzący finał. Nie byłam już w stanie powstrzymać nieuchronnie nadchodzącej rozkoszy. Moja cipka zacisnęła się na penisie po raz ostatni i poczułam wszechogarniającą rozkosz. Gardłowy krzyk spełnienia wydobył się z mojego wnętrza. Paweł poruszył się pode mną jeszcze parę razy i też jęknął. Jesu! Nawet jego jęki rozkoszy są rozkoszne... To znaczy bardzo, bardzo fajne. Od razu wiadomo, że było mu nieziemsko!
- Jesteś niesamowita! - Wyszeptał zmęczony ale zadowolony mój szef...
- Jesu ty też... - Odwzajemniłam się.
Padliśmy zmęczeni na łóżko, wtuliliśmy się w siebie na łyżeczkę i zasnęliśmy zmęczeni.

Obudził mnie chłód. Słońce wstawało. Pawła nie było. A może to był sen? Taki! seks snem?!?! Niemożliwe... Pić... Strasznie chce mi się pić... Wstałam. Na stoliku w pokoju zauważyłam kartkę.
"Wyjechałem do swojego ojca. Muszę wszystko przemyśleć. Przepraszam. Paweł"

Tylko tyle. Aż tyle? Hmmm...

piątek, 21 lipca 2017

S & D & RR. cd. 14.

- To nie tak. Szukałem skarpetek, żeby wyjść do lekarza na zmianę opatrunku... - Wytłumaczył się nawet dość sensownie, bo faktycznie miał moje skarpetki na swoich wielkich stopach. Wyglądało to nawet pociesznie.
Oparłam się o kuchenkę, założyłam ręce na piersi. - Częstuj się! - Ponowiłam zachętę. - Tylko pamiętaj, że żadna używka nie pomoże ci na problemy. Ona je stłumi ale potem wylezą zwielokrotnione. Wiem coś o tym. -
- Co ty mi insynuujesz? Że ja jestem alkoholikiem i piję bo muszę? Że mam z tym problem? Porównujesz ćpanie z piciem alkoholu? - Wypluł z siebie Paweł.
- A jaka jest różnica. Nie lubisz mnie, bo kiedyś ćpałam a ty pijesz jak masz kłopoty albo żeby się zrelaksować. Potrafisz bez tego? - Wkurwił mnie na maksa.
- Potrafię. - Powiedział cicho. - Znam lepsze sposoby. - Podniósł głowę i spojrzał na mnie. Ale jak spojrzał... W jego oczach było coś... Wyzwanie...
Cisza, która zapadła między nami, zawisła w powietrzu.. Pojawiło się jakieś dziwne napięcie... Oczy Pawła, który wpatrywał się we mnie, płonęły jakimś dziwnym ogniem...
Wstał.
Podszedł do mnie.
Bardzo blisko.
Zbyt blisko, jak mi sie wtedy wydawało.
Cały czas jego oczy wpatrywały się w moje.
Oblizałam swoje wargi. Jakoś tak mi wyschło w ustach...
- Znam dużo lepszy sposób. - Wyszeptał. - Wiesz dlaczego Monika wyrzuciła mnie z domu? - Zapytał.
- Powiedziałeś jej, że ją zdradziłeś. - Powiedziałam cicho.
- Powiedziałem jej, że już nie mogę z nią być. Że w moim życiu pojawił się ktoś inny. Że... Od tamtego razu pragnę cię, Aga, jak jeszcze nigdy nikogo. Nie potrafię być z żadna kobietą. Nie mogę sobie z tym poradzić. Próbowałem ale nie mogę. Nie potrafię. - Wyszeptał. Westchnął. Odgarnął mi kosmyk włosów z czoła. Odruchowo przytuliłam się do jego ręki. Paweł objął jedną ręką moją głowę a drugą położył na plecach i przytulił mnie do siebie. Znów poczułam jego podniecenie. Moje ciało zareagowało podobnie. Poczułam jak zbliża swoje wargi do moich ust. Delikatny dotyk. Muśnięcie. Jego ciepłe usta na moich. Oddałam pocałunek. Od tej pory moje myślenie zostało wyłączone. Został tylko instynkt. Muskaliśmy swoje usta dość długi czas. Wreszcie nasze języki też się spotkały i rozpoczął się erotyczny taniec. Głęboki... Paweł nadal jedną podtrzymywał moją głowę, drugą przyciskał mnie do siebie. W pewnym momencie rozpiął moje spodnie i ściągnął je razem z majtkami z pupy. Podniósł mnie i posadził na blacie kuchennym. Byłam bezwolna. Poddawałam się temu nieuniknionemu...
Klęknął przede mną i ściągnął moje spodnie aż do kostek. Rozszerzył moje uda. Rękoma gładził ich wewnętrzną stronę. Równocześnie składał na nich gorące, wilgotne pocałunki. Kierował się od kolan w górę. Mój oddech był płytki, urywany. Ręce Pawła dotarły do złączenia ud. Gorącego, wilgotnego i chętnego... Wyposzczonego, nie licząc tamtego ten teges z moim szefem ;-)
Jego długie, delikatne palce powoli rozchyliły wejście do cipki. Przesunął mnie na brzeg blatu. Przeciągnął językiem po gorącym wnętrzu. Wsadził język do wilgotnego wnętrza. Jęknęłam z rozkoszy. Jego zdolny jęzor zahaczył o napęczniałą podnieceniem łechtaczkę. Jesu jakie rozkoszne tortury! Podniósł się z kolan. Chwycił moją bluzkę i pociągnął w górę. Przez chwilę zakrył nią moje oczy. Przeciągnął palcami po mojej bliźnie. Delikatnie... Ściągnął  ostatnią sztukę mojej odzieży. Przyciągnął mnie do siebie. Nawet nie zauważyłam jak i kiedy ściągnął swoje ubrania... Stał tak w mojej kuchni cały nagusieńki... Znów i wreszcie...
Wszedł we mnie nagle i calutki, aż po same jaja. Znów jęknęłam. Jesu jak mi było tego trzeba! Teraz nasz kontakt sprowadzał się do tego, że posuwaliśmy się równym rytmem na kuchennym blacie. Urywane, płytkie oddechy... Równy rytm.
Nagle Paweł ze mnie wyszedł. Nawet nie zdążyłam się zdziwić i zaskoczyć, jak obrócił mnie dookoła osi, wsadził mi kolano między uda, rozszerzył je i wszedł we mnie ponownie, tym razem od tyłu... Kurde jakby wyczuł, że ja bardziej lubię rypanko od tyłu! Teraz jego ruchy stały się szybsze, mocniejsze.  W odpowiedzi moja cipka zacisnęła się na jego penisie ciaśniej. Wzajemne ocieranie. Twardy kutas o wilgotne ścianki mojej pochwy. Oddechy zaczęły przechodzić w jęki. Powoli zaczynaliśmy oboje dochodzić do finału, do ekstazy... Paweł chwycił mnie jedną ręką przez brzuch, żeby mocniej mnie posuwać. Druga wędrowała wzdłuż kręgosłupa aż do mojego karku. Bardzo, bardzo było to podniecające. Jeszcze dwa pchnięcia i krzyk, który wyrwał się z mojego gardła, z samego wnętrza, wypełnił cała kuchnię. Rozkosz rozlała się po całym moim nagim, gorącym, spoconym ciele...
Poczułam jeszcze trzy mocniejsze pchnięcia i do mojego krzyku dołączył jęk Pawła. Poczułam jak całą cipkę wypełnia jego nasienie. Paweł pocałował mnie w kark. Podniósł z blatu, pomógł stanąć w pionie.
- Jesu ja pitolę jak mi było tego trzeba... - Wyszeptałam.
- Kurwa ale ja za tobą tęskniłem. Pragnąłem ciebie. Nie potrafiłem się powstrzymać. Przepraszam. - Wyszeptał Paweł do mojego ucha. Tak staliśmy nadzy przytuleni do siebie.

- Aga! - Usłyszałam od drzwi. - Jesteś tam?
- Kurwa! To Stary! - Powiedziałam do Pawła. Zobaczyłam w jego oczach niedowierzanie. Nieme pytanie. Zaczęliśmy na szybko szukać swoich ubrań. Że też on musiał się zjawić właśnie w takiej chwili...
Niefart...

piątek, 14 lipca 2017

S & D & RR. cd. 13.

Wróciłam do domu, żeby się przespać. Jesu jak ten Paweł chrapie!!! Zasnęłam prawie od razu jak położyłam głowę na poduszce. Śniłam o seksie z Pawłem ale w tym śnie on był drwalem, z wielką piłą łańcuchową hehehe...

Obudziłam się przed budzikiem, około 6:30. Paweł spał w najlepsze, rozwalony jakby był u siebie...
Wyszłam. Nie chciałam się z nim widzieć. Zostawiłam mu na stoliku zapasowe klucze. Przynajmniej zmusi mnie ta sytuacja, żeby dokończyć papierkową robotę w firmie.

- Cześć! - Rzucił Stary.
- Cześć! Co ty tu robisz? - Dzień wolny w ten tutaj? Zdziwiłam się.
- A tak wpadłem. Zaraz lecę tylko zapomniałem kluczy z domu. - Odpowiedział Stefan. - Co ty tak nieciekawie wyglądasz? - Zapytał, patrząc mi jednocześnie głęboko w oczy. Wiem, co znaczy to spojrzenie.
- Nic, spoko! - Uspokajałam go. - Miałam trudności z zaśnięciem. Wiesz - emocje... Intensywny jest ten mój powrót do pracy. Naprawdę nic mi nie ma. Nic nie brałam. - Dodałam, żeby wreszcie się odczepił.
- Dobra, no! Ale wiesz, ze masz dziś wolne. W końcu cały wydział mi się rozjechał. Nie mogę złapać Pawła wiesz coś? - Niewinne pytanie ale mi zaświtało - czy Stary coś podejrzewa?
 - Nie a co? Może też wziął wolne? - Chciałam, żeby odpowiedź zabrzmiała lekko i spokojnie.
- Nie, nic, spoko. Jakie ty masz na dziś plany? - Zapytał.
- Ja mam w planie wreszcie dokończyć papierkową robotę a potem wychodzę na miasto podowiadywać się nowości. - Takie rzeczywiście miałam plany.
- Dobra, to może się jeszcze będziemy widzieć, ja też odwalę papierki. Wiesz...u mnie dziś wielkie sprzątanie... - Fakt, Stary nigdy nie lubił porządków w swoim domu, zawsze się wymigiwał od nich opowieściami jak to dużo ma pracy :-)

 Wróciłam  do firmy jakoś tak około 14:00. Weszłam od razu do Starego a tam Paweł...  Obraz nędzy i rozpaczy...
- Cześć! - Wypadało powiedzieć.
- Cześć i co słychać? - Zapytał Stefan. Paweł tylko coś odburknął.
- Dowiedziałam się paru ciekawych rzeczy ale to opowiem w poniedziałek, jak już będą wszyscy. Nie chce mi się teraz o tym gadać a potem powtarzać. To nic pilnego. - A poza tym bardzo, bardzo mi się spieszyło. - Dobra. Teraz spadam do domu. Na dziś koniec. Pa! - Odwróciłam się na pięcie z zamiarem wyjścia.
- Czekaj! Chciałem pogadać. - To Paweł wreszcie się odezwał. No! Na to to akurat nie mam ochoty...
- Ale ja się spieszę naprawdę! To możemy pogadać w drodze do domu.
- Dobra. - Paweł wziął kurtkę, z trudem ją ubrał i wyszedł za mną.

- Głupio mi. - Powiedział już na schodach wyjściowych. - Gadałem wczoraj ze Starym i dzisiaj też i, kurde, on ma rację. Przejebałem sprawę a ty mi uratowałaś dupę. Kurwa naprawdę mi głupio.
- To oddaj mi moje trzy stówy to może ci przejdzie. - Fakt, miał chłop rację ale przecież jest moim partnerem i do mnie należało ratowanie tego jego głupiego, superowego tyłka.
- Jakie trzy stówy? - Zapytał Paweł. - Za co?
- Za to, że nie ma odnotowanego w raportach twojego wczorajszego numeru, który odstawiłeś. - Widać, że Paweł wczoraj stracił łeb i nic nie będzie pamiętać... Dochodziliśmy do drzwi wejściowych do domu. Odruchowo Paweł je otworzył. Wyjęłam klucz z kieszeni, bo do moich drzwi do mieszkania było już dosłownie dwa kroki.
- Nic nie pamiętam... - Zasępił się Paweł. Podniósł oczy. - Kurde, ja już kiedyś tu byłem. - No ja myślę, że pamięta nawet kiedy tu był. Oj ja do dziś pamiętam ten szalony, spontaniczny seks z moim szefem!!!
- No, nawet niedawno. - Odburknęłam.
- Nie, nie! To też ale ja tu byłem jako młody policjant, dawno temu, na interwencji, chyba... - Grzebał w pamięci Paweł. Kurde, mnie tez tak się wydawało. Wydawało mi się, że skądś kolesia znam. No tak - w moim obecnym mieszkaniu była przecież melina, była meta... Stare dzieje... Weszliśmy do środka.
- Rozbieraj się i siadaj. Ja muszę zrobić obiad dla pani Zosi, dziś moja kolej. Już jestem spóźniona. - Przebrałam się i zaczęłam szykowanie obiadu od nastawienia wody i obierania ziemniaków.
- Kto to jest pani Zosia? - Zapytał skonsternowany Paweł.
- Nasza była nauczycielka. Teraz cierpi na Alzheimera. A my w ten sposób się jej odwdzięczamy. - Szkoda mi było starszej pani ale byłą sympatyczna a nasze dyżury nie były uciążliwością.
- A wracając do wczoraj. Aha! A skąd u ciebie moja torba z moimi ciuchami. I gdzie są moje majtki i skarpety? - Paweł wrócił do przerwanego tematu.
- Upiłeś się wczoraj, narozrabiałeś a ja cię próbowałam odwieźć do domu. Zadzwoniłam na domofon, wyszła laska i rzuciła mi torbę pod nogi. Na odchodne powiedziała, że życzy mi wszystkiego najlepszego. - Skróciłam naprędce wczorajszy wieczór.
-Kurwa mać! - Zaklął szpetnie Paweł i wyciągnął telefon. - Monika! - Wrzasnął jak tylko uzyskał połączenie. - Co ty wyprawiasz do kurwy nędzy? Gdzie są moje majtki i skarpetki? - Zapytał. Jego głośnik w telefonie był tak nastawiony, że ja wszystko słyszałam. Laska odpowiedziała. - Majtki? Majtki ja ci kupiłam, więc zrobię z nimi co chcę. Są moją własnością tak jak i skarpetki. - Kurde ale laska pojechała tekstem. Ja pierdolę!
- Tak?! - Wkurzył się Paweł. - To powiedz mi kiedy mogę przyjść po telewizor. Bo telewizor ja kupiłem. - Oj! Nie chcielibyście słyszeć jakim tonem zadał to pytanie Paweł. - Telewizor? - Usłyszałam w odpowiedzi. - Telewizor wisi na MOJEJ ścianie, więc od tej chwili jest mój. - Nie telefonuj już więcej do mnie. - Paweł aż odsunął telefon od ucha, tak laska się darła.
- Fiu, fiu! - Zagwizdałam. - Coś ty jej powiedział, że ona taka wkurwiona?  - Zapytałam, odrywajac wzrok od obierania ziemniaków.
Paweł nawet nie podniósł głowy, tylko spojrzał na mnie TAKIM wzrokiem, że po raz pierwszy spuściłam wzrok rozmawiając z kimś... O kurwa! 
- Powiedziałem jej, że ją zdradziłem i że ........
Właśnie w tej chwili usłyszałam głośne PUK, PUK... To pewno pani Zosia. Usłyszalam. - Puk, puk! To ja Zofia! 
- Już lecę pani Zosiu. - Poleciałam otworzyć swojej nauczycielce. 
- Od kiedy zamykasz drzwi Agnieszko? - Zapytała wchodząc.
- To nie ja, pani Zosiu.  Mam gościa, kolegę z pracy, a on nie wie, że tu się nie zamyka, więc odruchowo przekręcił klucz w zamku. - Tak rzeczywiście musiało być. My dla wygody, jak byliśmy w domu, nigdy nie zamykaliśmy drzwi. Taki u nas był zwyczaj. Dlatego tamtego pamiętnego wieczoru z Pawłem Stary tak łatwo wszedł.
- Gościa? Ja tak lubię gości! - Ucieszyła się pani Zosia. - Zofia jestem. - Ubiegła mnie w przedstawianiu osób. - Miło mi.
- Paweł. - Przedstawił się, wstając i szurając obcasami hihihi.
- Och jak to dobrze! - Westchnęła pani Zosia siadając obok Pawła. - Już się wystraszyłam, że to ten, co wtedy tu mieszkał z Agą. Ten co ma takie piękne starosłowiańskie imię... - Próbowała sobie przypomnieć  Zosia.
- Gniewomir? - Podpowiedział dziwnym głosem Paweł.
- O już wiem! Gniewko! Gniewomir. Ha! Jeszcze mam dobrą pamięć! Przypomniałam sobie. - Ucieszyła się naiwnie pani Zosia. I chyba sama w to uwierzyła, że sobie przypomniała.
Byłam odwrócona w kierunku kuchenki, bo właśnie zaczęłam smażyć kotlety. 
- Ja pierdolę! - Zaklął Paweł. Odwróciłam się w jego kierunku. Pani Zosia jakby nie słyszała przekleństwa. Coś zajmowało jej głowę. Przechodziła jakiś proces myślowy...
- Paweł! Przy pani Zosi?! - Zbeształam Pawła za te słowa. 
- Kurwa ty byłaś w związku z naszym prokuratorem?! Ja pierdolę dlaczego ja nic o tym nie wiem! To ty jesteś ta tajemnicza, legendarna była prokuratora. - Wyszeptał w moim kierunku. Jego oczy ciskały we mnie gromy.
- Kurwa Paweł weź odpuść! Nie teraz. - Syknęłam w jego stronę. Mój partner wyglądał, jakby się w nim gotowało. Dlaczego? Podałam obiad na stół.
- Nie wygłupiaj się, tylko grzecznie zjedz. - Powiedziałam w jego kierunku spokojnym głosem. - Smacznego pani Zosiu. - Powiedziałam trochę głośniej, żeby wyrwać ją z zamyślenia.
Zaczęliśmy jeść. Niestety, pani Zosia nie skończyła opowieści o moich byłych...
- Agnieszko a to nie dziś miało być twoje wesele z Łukaszem? - Musiała se przypomnieć właśnie teraz...
Kawałek kotleta stanął mi w gardle. Musiałam odłożyć sztućce, bo ręce zaczęły mi latać.Nie chciałam się rozbeczeć. Napiłam się kilka łyków kompotu.
- Tak, pani Zosiu. To miało być dzisiaj. - Powiedziałam cicho. Pawłowi opadła szczęka.
Resztę obiadu zjedliśmy w milczeniu. Potem pani Zosia wyszła.
Cisza. Nikt nic nie mówił. Paweł siedział nadal przy stole a ja wzięłam się za sprzątanie. Powoli się uspokajałam... Naraz ciszę przerwał głos mojego partnera.
- Ja pierdolę ale dzień! Potrzeba mi czegoś mocniejszego ale przecież u ciebie nic nie ma! - Czy on ma do mnie pretensje? Wkurwił mnie. Wyjęłam mu wódkę z lodówki i dragi z szafki. Postawiłam jedno i rzuciłam drugie na stół przed niego.
- Co wolisz. - Warknęłam na niego. - Częstuj się! - Sarkazm w moim głosie sięgnął zenitu.
- Kurwa skąd to masz przecież... - Urwał swoją wypowiedź Paweł.
- Przecież co?! - Napięcie zaczynało sięgać sufitu...
- Co, co... No przecież... - Jąkał się mój partner.
- Przeszukiwałeś moje mieszkanie i nic nie znalazłeś?! Tak?! - Oparłam ręce na stole i spojrzałam prosto w te jego oczka. Paweł opuścił głowę.

niedziela, 9 lipca 2017

S & D & RR. cd. 12.

Kazałam barmanowi nalać dwa drinki. Nie chciał ale wymusiłam to na nim. To był mój jedyny pomysł w tej chwili, żeby rozwiązać tę sytuację.
Podeszłam do Pawła. Usiadłam na sąsiednim krześle i podałam mu jeden z kieliszków.
- Napij się ze mną. - Szturchnęłam go łokciem pod żebra.
Paweł popatrzył smętnie ale wychylił drinka. Ewidentnie ma dość, stwierdziłam naocznie.
- Zbieraj się szefie. - Szepnęłam mu do ucha. - Mamy akcję. Jakieś zatrzymanie. - Nic lepszego nie potrafiłam wymyślić na poczekaniu. Miałam tylko nadzieję, że to skusi Pawła, który był nad wyraz oddany swojej pracy, chciałam go zmobilizować do zabrania tyłka z tej knajpy.
- Jeszcze jeden i już idę. - Paweł jeszcze jakoś chyba kojarzył...
- Nalej mu ostatniego, takiego wzmocnionego i zaraz stąd spadamy. - Jeszcze raz namówiłam barmana, żeby nalał Pawłowi. Chciałam, żeby zasnął w samochodzie i nie odstawiał cyrków, jak go będę wiozła do domu.
Wstałam ze stołka. Podeszłam do właściciela knajpy.  Zależało mi na tym, żeby odebrać od nich blachę Pawła i żeby wycofać zgłoszenie, żeby ni  było śladu, ze któryś z naszych nawywijał.
- Dobra, załatwione.  Już go biorę. Zadzwoń do dyżurnego i odwołaj zgłoszenie. - Powiedziałam stanowczym tonem.
- A kto mi za to zapłaci? - Oburzył się właściciel.
- Za co? - Zapytałam podnosząc głos.
- Za to wszystko. - Właściciel wskazał ręką na rozwalony bar. - To same najlepsze trunki. Po stówie za połówkę.
- Kurwa Maciek nie pierdol. - Powiedziałam do właściciela. - Od zawsze miałeś lewy alkohol. Te flaszki nie były więcej warte niż trzy stówy.
- No co ty! Aga! Ja już nie handluję lewym alkoholem. Wszystko legal. - Oburzył się właściciel - Maciek.
- No już ci wierzę. Mam trzy stówy. Bierz. - Spojrzałam mu przeciągle w oczy, żeby go złamać i jednocześnie nastraszyć. A w istocie miałam przy sobie tylko trzy stówy.
- Pięć! - Zaprotestował Maciek. Twardy gość, nigdy nie dawał za wygraną. Muszę pojechać z grubej rury...
- Kurwa Maciek! Bo ci tu wejdę z gospodarczymi i sprawdzimy legalność akcyzy na towarze na zapleczu. - Wypaliłam niewiele myśląc. Jak on tak, to ja tak. Byle wyszło na moje. - Domyślam się, że towar do dzisiaj masz lewy. - Zaczął mnie dupek wkurzać. Byłam już zmęczona tym dniem i chciałam wreszcie wyciągnąć się w swoim własnym, ciepłym, pachnącym łóżku...
- Dawaj te trzy. Zdzira policyjna. - Warknął właściciel. I wyciągnął łapę po kasę.
- Poczytam to sobie za komplement. Najpierw dzwoń. - Ta - ja dam kasę a on zgłoszenia nie odwoła - figa z makiem, nie zemną takie numery.
- Suka! - Wypluł z siebie Maciek ale wziął telefon i grzecznie zatelefonował.
Dałam mu kasę i jeszcze barman pomógł mi przetransportować padniętego Pawła do samochodu.
Usiadłam za kierownicą i ruszyłam przed siebie. Chwilę mi zajęło, żeby dojść do siebie i wtedy sobie uświadomiłam, że nie znam adresu zamieszkania Pawła. Zatrzymałam samochód na bombach i zatelefonowałam do Seby.
- Seba hej! - Mam nadzieję, że mi pomoże. - Muszę coś załatwić z Pawłem a nie znam jego adresu. Możesz mi powiedzieć gdzie on mieszka? - Chwila oczekiwania czy mój problem się rozwiąże.
- Tak. Ziemowita 116 mieszkanie 10B. - Usłyszałam w słuchawce.
- O! - Zdziwiłam się. - Dobry adres! - Fakt - adres był w bardzo dobrej, drogiej dzielnicy.
- No! Paweł ma bogatą laskę. To jej mieszkanie. - Odrzekł Sebastian.
- Dzięki! Pa! - Rozłączyłam się i ruszyłam z kopyta pod wskazany adres.
Podjechałam pod drzwi domu Pawła. Wyszłam z samochodu, podeszłam do domofonu i wybrałam 10B. Dryń, dryń...
- Tak! - Usłyszałam w głośniku.
- Dobry wieczór, policja. Proszę zejść po pana Pawła. - No co! Co miałam powiedzieć...
- Chwilka. - Usłyszałam w odpowiedzi.
Po niedługim czasie zaświeciło się na klatce schodowej światło i wyszła laska. Kurde - modelka! No to ma Paweł farta.  Śliczna.
- Pan Paweł już tu nie mieszka. - Wypluła z siebie laska. Spojrzałam na nią zdziwiona. A ta rzuciła pod moje nogi torbę podróżną. - Żegnam. - I odwróciła się na pięcie. Wchodząc do środka  obróciła się przez ramię i zapytała.
- Ty jesteś Aga? - Kurde skąd? Mam swoje imię wypisane na czole?
- Tak, ja jestem Aga. - Odpowiedziałam zaskoczona.
- To moje gratulacje i życzę wszystkiego najlepszego. - Weszła do sieni i trzasnęła drzwiami.
A ja zostałam na chodniku z rozdziawioną buzią i turystyczną torbą... Spojrzałam do środka - ciuchy. Oparłam się o samochód. Naprawdę już miałam po kokardki tego upiornego dnia. Właściwie to wczorajszego dnia. Spojrzałam do wnętrza auta. Paweł spał sobie w najlepsze, z twarzą opartą na szybie... Jesu jak on chrapie...
Wyjęłam ponownie telefon.
- Seba! - Powiedziałam po uzyskaniu połączenia. - Czy mógłbyś wziąć do siebie Pawła?
- A co się stało? - To, że pytanie padnie, było oczywiste.
- A nie chce mi się tłumaczyć. Możesz go wziąć. - Naprędce wymyśliłam, że to będzie najlepsze rozwiązanie.
- Niestety kochana. - Nie tego oczekiwałam od Seby w odpowiedzi. - Nie mogę, bo właśnie pakuję samochód i wiozę rodzinę nad morze.
Kurde niefart. Dlaczego dziś ( a właściwie już też jutro) wszystko idzie jak po grudzie...
- A Adi będzie mógł, jak myślisz? - Ostatnia deska ratunku.
- Niestety. Adi ma wolny weekend, bo ma w rodzinie jakieś wesele. Już powinien być na miejscu. - Fakt, zapomniałam ze mój dotychczasowy partner coś mi wspominał o tym.
- To przepraszam, że przeszkadzam. Dzięki! - Zakończyłam rozmowę.
Nie chciałam wieźć Pawła do Starego. Lepiej, żeby nikt z góry nie wiedział o jego dzisiejszym wyczynie. Musze go zawieźć do siebie... Wa mać!!!
Pojechałam pod własny dom. Dochodziła 1:30. Przetransportowałam Pawła do środka, walnęłam go na łóżko. Potem wniosłam torbę. Pojechałam odwieźć auto, bo może będzie komuś rano potrzebne. Zaglądnęłam jeszcze do dyżurnego.
- I co? To był fałszywy alarm co nie? Pojechałam na miejsce ale był spokój. - Kłamstwo i cygaństwo...
- Tak. Facet oddzwonił i wycofał zgłoszenie. Dziwne. - Zastanowił się dyzurny.
- Wiesz tyle jest fałszywych blach na rynku co można kupić. Pomylili się. Sprawdziłam i po kłopocie. Dzięki! Pa!
Wyszłam, żeby wreszcie pójść i odespać cały ten fatalny - wczorajszy - dzień...
Ciekawe co może się jeszcze wydarzyć dziwnego. Ja pierdolę no................

poniedziałek, 3 lipca 2017

S & D & RR. cd. 11.

Weszłam do pokoju Starego.
- Przepraszam. - Powiedziałam cicho do Stefana. Wręczyłam mu kluczyki, kask a w nim pamiętne torebeczki, które zakosiłam od Bola.
- Co to? - Stary zerknął na to, co mu podałam. Wyjął torebeczki.
- To łapówki dla moich informatorów. To na razie, na wszelki wypadek, niech zostanie u ciebie. - Odpowiedziałam cicho.
- Mówiłem ci, że to ćpun. Wykorzystuje każdą okazję, żeby zdobyć dragi. - Paweł musiał dorzucić swoje pięć groszy choć wydawało mi się, że też był zdenerwowany.
- Przestań Paweł. No przecież mówiłem ci, że do dzisiaj, regularnie, robię Adze testy. - Stary warknął na Pawła.
- Tak może i robisz ale ona specjalnie wzięła działki, które są niewykrywalne dla testów. - Jednak Paweł na tym zapleczu dobrze słyszał...
- Co ty tam wiesz. - Odpowiedział Stefan. - Dla testów policyjnych nawet ta wasza nowa Kura jest już wykrywalna. To tylko ściema dilerów. - Zwrócił się do mnie.
- Kwoka. - Szepnęłam. Pomyślałam - Aga weź się w garść. Nie zrobiłaś nic złego. Nie daj się.
- Powiem po raz ostatni - jestem czysta! Za to wiem o przynajmniej trzech chłopakach od nas, którzy regularnie biorą i o jednym, który zaczyna dilować. - Rzuciłam Pawłowi prosto w twarz. Czyżby nie wiedział co się dzieje pod jego nosem?
- Co ty pierdolisz? Którzy to? - Żachnął się Paweł. Chyba go zdenerwowałam.
- No przecież ci nie powiem. Załatwię to po swojemu. - Jeszcze nie wymyśliłam jak ale on nie musi o tym wiedzieć. Zresztą wiem o tym dopiero od kilku dni.
Paweł spojrzał na mnie krzywo - Dobra ja na dzisiaj mam dość. Idę do domu. Tu na komputerze masz raport do podpisania i do oddania. Cześć. - Wyszedł.
- Przepraszam Stefan. Jakoś tak mi się nawarstwiło tego wszystkiego... - Spojrzałam mu w oczy.
- Już wszystko dobrze? - Zaniepokojony Stefan dotknął mojego ramienia.
- Dam radę Stefan. Jak zawsze. Przeprowadziłam sama z sobą psychoterapię, umówię się jeszcze na wszelki wypadek z Zosią i będzie dobrze! - Musiałam go uspokoić. Martwił się o mnie jak zawsze. - Nic mi nie będzie! - Uśmiechnęłam się.
- Wkurwia mnie Paweł ale rozumiem go. - Powiedział Stefan z niepokojem.
- Wiem. Ja też mam do tego takie podejście. Dam sobie z nim radę - Wyjaśnimy to sobie i będzie super udana współpraca. Zobaczysz. - Starałam się go uspokoić.
- Dobra. Wierze w ciebie. Idź odpocząć. - Stefan wrócił do matkowania mojej osobie.
- Nie. Jeszcze raport. Potem mam jeszcze papierkową robotę do zrobienia i pójdę. Nigdzie mi się nie spieszy. - Naprawdę miałam taki plan na wieczór.
- Dobra. To cześć. - Powiedział Stary i poszedł.
Spojrzałam na raport napisany przez Pawła. Dupek. Napisał tak, jak było. Ja natomiast uważam, że należy kryć swojego partnera. Poprawiłam to, co było napisane i oddałam. Poszłam do siebie odwalić zaległą papierkową robotę. Po jakimś czasie telefon. Dyżurny.
- Mam zgłoszenie. - Usłyszałam w słuchawce.
- Ale to dlaczego telefonujesz do mnie? - Zapytałam. Przecież zgłoszenia to do mundurowych.
- Ale ktoś zgłaszał, że któryś od was rozrabia w knajpie. - To mi nowina.
- Jak to ktoś od nas? - Zapytałam. - Skąd wie, że to ktoś od nas?
-  Od was, bo podał numer blachy klienta, którą mu zabrali. Teraz straszy ich gnatem, że rozwali wszystko, jak mu nie naleją. - No to mnie dyżurny tą wiadomością zaskoczył.
- Już jadę. Daj adres. - Powiedziałam do słuchawki. - Masz jakiś wóz wolny? - Zapytałam. Po potwierdzeniu pojechałam pod wskazany adres.
Kurcze czy ja muszę znać wszystkie knajpy, w których jest interwencja? "Rudy Lis" to była szemrana knajpa. Od zawsze. Znałam doskonale jej właściciela. Weszłam do środka.
- Dobry wieczór. Aga ... policja. Ktoś zgłaszał zdarzenie. - Załatwię to w trymiga i jadę do domu, pomyślałam.
- Wreszcie! - Usłyszałam na przywitanie. - Tam siedzi. - Spojrzałam we wskazanym kierunku.
Bar w knajpie był od lat w tym samym miejscu. Teraz w połowie był porozwalany, zauważyłam stołek barowy, który pewno został rzucony w jego kierunku i to nim zostało połowa trunków rozwalona. Mały Sajgon...
- Barman. - Usłyszałam pijacki bełkot. - Nalej mi. - Spojrzałam w kierunku, skąd dochodził głos.

Ja pierdolę!!! Paweł! Nawalony w trupa, z wyjętym gnatem, którego położył na stole, domaga się alkoholu, chociaż ewidentnie jest już zalany w trupa. Zimnego trupa. Mam niefarta do tego faceta... Jesu przecież ten pijus mnie rozwali... Ręce mi opadły. Co robić? Myśl Aga...

S & D & RR. cd. 10.

Biały proszek............... Moje wyzwolenie........ Spokój.......................... Relaks.......................

A do kurwy nędzy pierdolić i biały proszek, i zielone paprochy, i różne takie inne dopalacze i substancje psychoaktywne. Przed życiem nie ucieknę. Jest po prostu czasem bardzo ciężkie, czasem mniej. I przed problemami też nie ucieknę. Jak to mówiła moja pani psycholog: " Aga musisz sobie położyć na szali co zyskujesz jak zaćpasz a co zyskujesz jak jesteś trzeźwa. Wybór należy tylko do ciebie".  Tylko tak się zastanawiam dlaczego właśnie teraz? Napięcie jest i owszem: wróciłam do firmy po kilku latach ale w tym czasie, podczas nieobecności tutaj, też nie było lekko... Może to jest właśnie dlatego, że w pewien sposób zależy mi na Pawle? Dlaczego? Prawie połowę życia straciłam przez ostre ćpanie. Co straciłam przez narkotyki? Czas, zdrowie, kasę, najlepsze lata życia, które powinno być beztroskie... W trzeźwości zyskałam siebie. Poznałam siebie, swoją wartość, ufam sobie, lubię siebie, znam się... I tracę przede wszystkim kontakt z drugim człowiekiem! Teoretycznie podczas ćpania zawsze się trafi jakiś "przyjaciel", który zostaje nim do czasu, kiedy masz towar. Potem nić porozumienia się rwie. Nie takie stosunki międzyludzkie są mi potrzebne! Stosunki... Dobre stosunki też się traci ;-)

Podczas ćpania byłam dziewicą. Może ktoś nie uwierzy ale tak właśnie było. Jak już wspomniałam, nigdy nie musiałam "kupczyć własnym ciałem", żeby mieć kasę na dragi. Mam to szczęście, że moi tragicznie zmarli rodzice mieli dobrze prosperującą firmę i oddanych im ludzi, którzy do dnia dzisiejszego nią kierują i ja korzystam z tej kasy.

Dobry seks poznałam właściwie dopiero jak poznałam Prokuratora. Wcześniej były jakieś tam przygody. Ale dopiero z nim poznałam jego różne odmiany i konfiguracje. Ogniście było. Ale to przeszłość. Super, że nam to nie przeszkadza razem pracować. Potem było kilku facetów, ale nic poważnego. Dopiero jak poznałam Łukasza. Nasz związek był na tyle poważny, że po zakończeniu misji mieliśmy się pobrać. Właśnie dzisiaj miał być nasz ślub. Może dlatego tak mi ciężko... Wtedy, jak zobaczyłam, że ten pojazd, w którym jechał Łukasz z pozostałymi chłopakami wylatuje w powietrze na minie, której nie powinno tam być, bo teren dawno temu oczyściliśmy, to umarła cząstka mnie... Na moich oczach siła podmuchu rozerwała Łukasza na kilkanaście części. Nadal mam ten obraz pod powiekami. Nie potrafiłam płakać... Myślałam, że umarłam i już nigdy z nikim nic... Aż tu ta sytuacja z Pawłem w szatni. Nie rozumiem jej do dzisiaj. A z drugiej strony tak go pragnę...  Nie seksu z facetem, tylko z tym konkretnym FACETEM. Jak o tym dłużej sobie myślę, to wydaje mi się, że z Łukaszem nie było mi tak dobrze jak z Pawłem! Łukasz pomimo tego, że był wojskowym, był bardzo delikatną osobą, nieśmiałą. Seks z nim rozpoczął się po dość długim okresie "chodzenia" z sobą. Po szaleństwach z Prokuratorem nawet mi to pasowało. Pamiętam pierwszy raz z Łukaszem. Banalnie-Walentynki. Kolacja, taniec. Muzyka zwolniła. Przytuliliśmy się do siebie. Spojrzeliśmy sobie w oczy. Pocałunki. Najpierw nieśmiałe. Potem co raz mocniejsze, z języczkiem. Zaczęliśmy się rozbierać. I całować nawzajem swoje ciała. Najprzyjemniejsze było, jak Łukasz całował moje piersi. Jak ssał sutki, które pod wpływem tej pieszczoty stawały się co raz większe, co raz twardsze. Bardzo, bardzo podniecająca była ta pieszczota.
- Chcesz tego? - Zapytałam Łukasza.
- Chcę. - Odpowiedział. - Chcę ciebie. - W jego głosie było słychać narastające podniecenie. Jeszcze nigdy nie słyszałam u niego takiego głosu.
Rozebraliśmy się w drodze do łóżka. Położyliśmy się. Wzajemnie się całowaliśmy, pieścili. Dotykaliśmy niektórych miejsc na naszym ciele po raz pierwszy. Łukasz wodził swoimi mocnymi dłońmi po moich pośladkach. Jego dotyk był relaksujący, ciepły, bardzo przyjemny. Dłoń zabłądziła między moje uda. Poczułam, jak delikatnie ale zdecydowanie się tam wkrada. Poczułam w pochwie jego palce. Nie wiem ile ich tam było ale w momencie zrobiłam się mokra. Jęknęłam. W podziękowaniu za pieszczotę Uszczypnęłam go lekko zębami w płatek ucha bo zauważyłam, że Łukasz bardzo to lubi. Odwdzięczył się przeniesieniem mokrego palca na łechtaczkę. Przeszyła mnie od razu fala rozkoszy. Byłam podniecona bardzo,bardzo. Organizm zareagował bardzo intensywnie. Fala rozkoszy rozlała się od palców stóp, do palców rąk. Gardłowe dźwięki.
- Jesu jak dobrze! - Szepnęłam Łukaszowi wprost do ucha.
Nasze usta znów się złączyły. Mój facet był tak czuły i delikatny. Niespiesznie rozchylił moje uda a ja z przyjemnością wpuściłam go pomiędzy nie. Poczułam jak jego męskość dotyka mojego wzgórka. Łukasz nie spieszył się, żeby wsadzić ale ja nie chciałam więcej czekać. Był bardzo twardy i rozpalony.
- Łukasz zapraszam do środka... - Zaprosiłam mojego faceta i jego penisa.
Ten jednak się nie spieszył. Pieścił, dotykał, miętosił moje piersi. Całował i ssał sutki. Ugniatał pośladki. Gładził moje uda. Ja próbowałam oddać mu rozkosz, też zrobić mu dobrze ale jak chwyciłam do ręki jego napalonego kutasa, Łukasz zareagował i się odsunął delikatnie.
- Nie rób tak kochana, bo za szybko skończę a tego bym nie chciał. - Delikatnie zwrócił mi uwagę.
- Jesu ale mnie tak się chce, żebyś mi go wreszcie wsadził do środka... Tak długo czekałam... - Wyszeptałam.
Lukasz uniósł się delikatnie na łokciu, przytrzymał mnie za pośladek i nagle to poczułam!!! Poczułam jak jego długi, gorący, gruby, napalony kutas wchodzi cały do mojej cipki, po same jaja! Cały! Powoli i do końca. Wygięłam się w łuk. Jak mi dobrze! Tęskniłam za tym. Było to stanowcze ale delikatne. Łukasz chyba postanowił kontynuować moje tortury, bo wyszedł z mojej napalonej, głodnej niego cipki.
- Ach! - Jęknęłam. -Wracaj.
- Poproś. - Rozkazał Łukasz i popatrzył mi prosto w oczy.
- Proszę, wróć! - Wyjęczałam, bo nagle Łukasz ponownie wtargnął do mojego wilgotnego wnętrza, tym razem bez ostrzeżenia, bez przytrzymywania mnie za pośladki, za to rozchylając moje uda jeszcze mocniej i mocniej na mnie nacierając. Zaczęliśmy się rytmicznie posuwać. Poruszać. Nasze ciała zaczęły się dopasowywać. Co raz szybciej i szybciej. Już nawet się nie całowaliśmy, tylko z ledwością oddychaliśmy w rozkoszy. Oddechy stały się urywane... Z trudem łapałam powietrze. Łukasz przyspieszył. Orgazm nadszedł tak niespodziewanie, że zaskoczył mnie samą. Krzyknęłam. Łukasz nie przestawał w swoich ruchach, tylko jeszcze przyspieszył. Odleciałam. Dosłownie. Rozkosz była tak wielka. Wtem Łukasz jęknął. Jeszcze dwa mocniejsze ruchy i sapnął z rozkoszy. Poczułam, jak fala spermy wypełnia całą moją cipkę. Nie mogłam się ruszyć. Łukasz też. Opadł na mnie i dyszał ciężko. Jego spełniony penis lekko wysunął się z mojej pochwy.
- Ale byłaś mokra. - Stwierdził z lekkim zdziwieniem Łukasz.
Zasnęliśmy.

I właściwie nasz seks zawsze wyglądał tak. Był dobry ale po jakimś czasie kochanie się w jednej pozycji, gdy wiedziałam już kiedy nastąpi nasze spełnienie, zaczęło się stawać nudną rutyną... Łukasz nie lubił zmian miejsc i pozycji. Nie miał także ochoty na częstsze niż dwa razy w miesiącu kochanie się. No cóż. Kochałam, akceptowałam to. Na misji było o to jeszcze trudniej, z wiadomych względów.

I teraz ta sytuacja z Pawłem... Odżyłam. Będę walczyć, o ile to możliwe, aby to się powtórzyło. Nie będę ćpać, bo wtedy z pieprzenia się z Pawłem nici. A tak mam nadzieję, że można coś jeszcze w tej kwestii zrobić. Mam wielką ochotę zrobić mu loda... Twardym trzeba być, nie miętkim!

Zaczęłam się zbierać. Spojrzałam na telefon. 27 nieodebranych połączeń od Starego. Musi się o mnie martwić. Wracam do firmy. Stanę z problemem prosto w oczy. Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni.
- Stefan? - Zatelefonowałam do niego. - Już wracam. Nie martw się. Zaraz będę i wszystko wytłumaczę.
- Dobra. - Odpowiedział Stefan i chyba wyczułam w jego głosie ulgę.