niedziela, 9 lipca 2017

S & D & RR. cd. 12.

Kazałam barmanowi nalać dwa drinki. Nie chciał ale wymusiłam to na nim. To był mój jedyny pomysł w tej chwili, żeby rozwiązać tę sytuację.
Podeszłam do Pawła. Usiadłam na sąsiednim krześle i podałam mu jeden z kieliszków.
- Napij się ze mną. - Szturchnęłam go łokciem pod żebra.
Paweł popatrzył smętnie ale wychylił drinka. Ewidentnie ma dość, stwierdziłam naocznie.
- Zbieraj się szefie. - Szepnęłam mu do ucha. - Mamy akcję. Jakieś zatrzymanie. - Nic lepszego nie potrafiłam wymyślić na poczekaniu. Miałam tylko nadzieję, że to skusi Pawła, który był nad wyraz oddany swojej pracy, chciałam go zmobilizować do zabrania tyłka z tej knajpy.
- Jeszcze jeden i już idę. - Paweł jeszcze jakoś chyba kojarzył...
- Nalej mu ostatniego, takiego wzmocnionego i zaraz stąd spadamy. - Jeszcze raz namówiłam barmana, żeby nalał Pawłowi. Chciałam, żeby zasnął w samochodzie i nie odstawiał cyrków, jak go będę wiozła do domu.
Wstałam ze stołka. Podeszłam do właściciela knajpy.  Zależało mi na tym, żeby odebrać od nich blachę Pawła i żeby wycofać zgłoszenie, żeby ni  było śladu, ze któryś z naszych nawywijał.
- Dobra, załatwione.  Już go biorę. Zadzwoń do dyżurnego i odwołaj zgłoszenie. - Powiedziałam stanowczym tonem.
- A kto mi za to zapłaci? - Oburzył się właściciel.
- Za co? - Zapytałam podnosząc głos.
- Za to wszystko. - Właściciel wskazał ręką na rozwalony bar. - To same najlepsze trunki. Po stówie za połówkę.
- Kurwa Maciek nie pierdol. - Powiedziałam do właściciela. - Od zawsze miałeś lewy alkohol. Te flaszki nie były więcej warte niż trzy stówy.
- No co ty! Aga! Ja już nie handluję lewym alkoholem. Wszystko legal. - Oburzył się właściciel - Maciek.
- No już ci wierzę. Mam trzy stówy. Bierz. - Spojrzałam mu przeciągle w oczy, żeby go złamać i jednocześnie nastraszyć. A w istocie miałam przy sobie tylko trzy stówy.
- Pięć! - Zaprotestował Maciek. Twardy gość, nigdy nie dawał za wygraną. Muszę pojechać z grubej rury...
- Kurwa Maciek! Bo ci tu wejdę z gospodarczymi i sprawdzimy legalność akcyzy na towarze na zapleczu. - Wypaliłam niewiele myśląc. Jak on tak, to ja tak. Byle wyszło na moje. - Domyślam się, że towar do dzisiaj masz lewy. - Zaczął mnie dupek wkurzać. Byłam już zmęczona tym dniem i chciałam wreszcie wyciągnąć się w swoim własnym, ciepłym, pachnącym łóżku...
- Dawaj te trzy. Zdzira policyjna. - Warknął właściciel. I wyciągnął łapę po kasę.
- Poczytam to sobie za komplement. Najpierw dzwoń. - Ta - ja dam kasę a on zgłoszenia nie odwoła - figa z makiem, nie zemną takie numery.
- Suka! - Wypluł z siebie Maciek ale wziął telefon i grzecznie zatelefonował.
Dałam mu kasę i jeszcze barman pomógł mi przetransportować padniętego Pawła do samochodu.
Usiadłam za kierownicą i ruszyłam przed siebie. Chwilę mi zajęło, żeby dojść do siebie i wtedy sobie uświadomiłam, że nie znam adresu zamieszkania Pawła. Zatrzymałam samochód na bombach i zatelefonowałam do Seby.
- Seba hej! - Mam nadzieję, że mi pomoże. - Muszę coś załatwić z Pawłem a nie znam jego adresu. Możesz mi powiedzieć gdzie on mieszka? - Chwila oczekiwania czy mój problem się rozwiąże.
- Tak. Ziemowita 116 mieszkanie 10B. - Usłyszałam w słuchawce.
- O! - Zdziwiłam się. - Dobry adres! - Fakt - adres był w bardzo dobrej, drogiej dzielnicy.
- No! Paweł ma bogatą laskę. To jej mieszkanie. - Odrzekł Sebastian.
- Dzięki! Pa! - Rozłączyłam się i ruszyłam z kopyta pod wskazany adres.
Podjechałam pod drzwi domu Pawła. Wyszłam z samochodu, podeszłam do domofonu i wybrałam 10B. Dryń, dryń...
- Tak! - Usłyszałam w głośniku.
- Dobry wieczór, policja. Proszę zejść po pana Pawła. - No co! Co miałam powiedzieć...
- Chwilka. - Usłyszałam w odpowiedzi.
Po niedługim czasie zaświeciło się na klatce schodowej światło i wyszła laska. Kurde - modelka! No to ma Paweł farta.  Śliczna.
- Pan Paweł już tu nie mieszka. - Wypluła z siebie laska. Spojrzałam na nią zdziwiona. A ta rzuciła pod moje nogi torbę podróżną. - Żegnam. - I odwróciła się na pięcie. Wchodząc do środka  obróciła się przez ramię i zapytała.
- Ty jesteś Aga? - Kurde skąd? Mam swoje imię wypisane na czole?
- Tak, ja jestem Aga. - Odpowiedziałam zaskoczona.
- To moje gratulacje i życzę wszystkiego najlepszego. - Weszła do sieni i trzasnęła drzwiami.
A ja zostałam na chodniku z rozdziawioną buzią i turystyczną torbą... Spojrzałam do środka - ciuchy. Oparłam się o samochód. Naprawdę już miałam po kokardki tego upiornego dnia. Właściwie to wczorajszego dnia. Spojrzałam do wnętrza auta. Paweł spał sobie w najlepsze, z twarzą opartą na szybie... Jesu jak on chrapie...
Wyjęłam ponownie telefon.
- Seba! - Powiedziałam po uzyskaniu połączenia. - Czy mógłbyś wziąć do siebie Pawła?
- A co się stało? - To, że pytanie padnie, było oczywiste.
- A nie chce mi się tłumaczyć. Możesz go wziąć. - Naprędce wymyśliłam, że to będzie najlepsze rozwiązanie.
- Niestety kochana. - Nie tego oczekiwałam od Seby w odpowiedzi. - Nie mogę, bo właśnie pakuję samochód i wiozę rodzinę nad morze.
Kurde niefart. Dlaczego dziś ( a właściwie już też jutro) wszystko idzie jak po grudzie...
- A Adi będzie mógł, jak myślisz? - Ostatnia deska ratunku.
- Niestety. Adi ma wolny weekend, bo ma w rodzinie jakieś wesele. Już powinien być na miejscu. - Fakt, zapomniałam ze mój dotychczasowy partner coś mi wspominał o tym.
- To przepraszam, że przeszkadzam. Dzięki! - Zakończyłam rozmowę.
Nie chciałam wieźć Pawła do Starego. Lepiej, żeby nikt z góry nie wiedział o jego dzisiejszym wyczynie. Musze go zawieźć do siebie... Wa mać!!!
Pojechałam pod własny dom. Dochodziła 1:30. Przetransportowałam Pawła do środka, walnęłam go na łóżko. Potem wniosłam torbę. Pojechałam odwieźć auto, bo może będzie komuś rano potrzebne. Zaglądnęłam jeszcze do dyżurnego.
- I co? To był fałszywy alarm co nie? Pojechałam na miejsce ale był spokój. - Kłamstwo i cygaństwo...
- Tak. Facet oddzwonił i wycofał zgłoszenie. Dziwne. - Zastanowił się dyzurny.
- Wiesz tyle jest fałszywych blach na rynku co można kupić. Pomylili się. Sprawdziłam i po kłopocie. Dzięki! Pa!
Wyszłam, żeby wreszcie pójść i odespać cały ten fatalny - wczorajszy - dzień...
Ciekawe co może się jeszcze wydarzyć dziwnego. Ja pierdolę no................

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz