niedziela, 17 stycznia 2016

Sąsiad. cz 13.

Dobra - nadszedł czas, żeby odważnie przyznać się przed sobą a przede wszystkim przed wami - tak! nie potrafię uwolnić się od podglądania Sąsiada. Wiem, że tak nie powinno być, nikogo nie powinno się podglądać, zwłaszcza w sytuacjach intymnych ale ja już nie mogę. Nie mogę się powstrzymać od oczekiwania na sytuacje na przeciwko. Udawałam przed samą sobą, że dzieje się to przypadkowo ale nie! Sama sobie tak organizuję czas, że uda mi się kilka razy podglądać co się dzieje u Niego. A dzieje się czasem ostro jak cholera!

Jednego wieczora odbywała się tak jakby orgia?! Z całą pewnością było więcej niż dwie pary. Nie wiem dokładnie, bo weszłam do domu i zastałam już taką sytuację ale doliczyłam się chyba czterech facetów i trzech kobiet. Plątanina nóg była ogromna... Konfiguracje każde z możliwych... Rodzaje sexu i pozycje - niech każdy sobie dopisze! Sytuacja była tak napięta, że w którymś momencie nie wytrzymałam i poszłam się rozerwać w spokojny sposób - poszłam pobiegać do parku.

Biegałam w kółko i biegałam aż w końcu całe napięcie ze mnie zeszło. Właściwie spłynęło wraz z deszczem, który się pojawił wbrew prognozom. Zawróciłam zatem do siłowni. Przyjemne skrzypienie maszyn, niezbyt wiele trenujących, jasno, ciepło...

Jasność przypomniała mi sytuację na przeciw moich okien. Napięcie powróciło. Zaczęłam trenować, wcale nie skupiając się na tym co i jak wykonuję. Poczułam na swoim przedramieniu ciepłą, mocną dłoń. Odwróciłam się w tamtym kierunku. Wojtek - mój stary znajomy, trener z siłowni. Ciacho!
- Hej! Co ty robisz?! Rozwalisz maszynę... Zwolnij... - Upomniał mnie tym swoim miękkim, ciepłym głosem. Wojtek powinien być lektorem w radio, z takim głosem zrobił by furorę!
- A! Rzeczywiście. Kurde jestem tak jakoś rozkojarzona... - Próbowałam się wytłumaczyć.
- Chcesz o tym pogadać? - Zapytał Wojtek. A niby o czym miałabym pogadać? O Sąsiedzie? O jego wybrykach seksualnych? O tym, że jest narzeczonym mojej osobistej przyjaciółki? O tym, że podglądając jego wyczyny, mnie samej zachciało się bzykania ale nie mam z kim? Cholera!!!
- Nie chce mi się gadać. Spięta jestem i chciałam się tu wyładować. - Odpowiedziałam Wojtkowi. - Pogoda do dupy, w robocie nawał pracy taki, że aż na nic nie mam czasu... - Wyrzuciłam z siebie połowę moich żali do świata jednym tchem.
- Proponuję kawę i masaż. - Odparł na moją tyradę Wojtek.
Masaż............ O tak! Chyba by mi pomógł... Pamiętam, że Wojtek miał cudowne ręce, jego dotyk był magiczny, kojący.
- Ok! Kawa super w taką pogodę. - Odpowiedziałam postanawiając, że nie ulegnę jego urokowi i będę grzeczna.
- To zapraszam do mnie! Mam w gabinecie nowy ekspres do kawy, że tak się pochwalę. - Wojtek puścił do mnie oczko i poszliśmy.

Miał się czym chwalić - espresso było genialne!
Położyłam się na - nigdy nie wiem jak to coś nazwać - leżance, kozetce?
Wojtek zaczął masaż. Dobrze wyczuł, że najbardziej spięte mam mięśnie karku. Dotyk jego ciepłych dłoni był taki jak pamiętałam - mocny, delikatny, kojący i bardzo ale to bardzo przyjemny. Odpłynęłam...
Nawet nie zauważyłam kiedy, jak jego ruchy stały się hmmmmmmmm - mniej profesjonalne? Nadal był ciepły i przyjemny ale jednocześnie pojawiło się miłe mrowienie w podbrzuszu... Usłyszałam jego oddech. Wojtek był podniecony?! Jesu - ja też! Jego długie palce podczas masażu delikatnie muskały płatki moich uszu. Kciuki masowały okolice kręgosłupa a koniuszki reszty palców muskały moje piersi, wywołując co raz mocniejsze dreszcze i napięcie w mojej cipeczce...
Ręce Wojtka zaczęły masować mnie co raz niżej. Wydawało mi się, że nie mam napiętych mięśni okolicy krzyżowej ani pośladków, jednakże jego ręce znalazły się w tej części mojego ciała. Podniecił mnie. Do granic możliwości wytrzymania tego napięcia... Mój mózg z szybkością błyskawicy przedstawiał mi możliwości rozwoju sytuacji, skutków i  konsekwencji czynów, które za chwilę mogą mieć miejsce... Decyzję za mnie podjęła moja napalona, niewyżyta cipka. Może błędną ale  konsekwencjami będę się martwić potem. Teraz chcę seksu!!!
Odwróciłam się i spojrzałam Wojtkowi prosto w oczy. Nie padło między nami żadne słowo... Wojtek zsunął moje spodnie i bez ostrzeżeń włożył swój długi palec w moje wnętrze. Okazało się, że byłam tam mokra.. Oj, mokra... Chłopak wiedział co robić. Nabrał wilgoci na kilka swoich palców i nie spuszczając ze mnie wzroku, zaczął zataczać koła, dotykając i pochwy, i magicznego guziczka. Kurde jaki ten facet był zdolny! Wiedział gdzie jest łechtaczka, do czego służy i wiedział również gdzie jest punkt G. Jęknęłam bezwolnie. Moje ciało zaczęło drgać w spazmach rozkoszy. Przygryzłam prawą rękę, żeby nie być zbyt głośno. Wtedy Wojtek ściągnął moje spodnie jeszcze niżej, do kolan, rozsunął mi nogi i wszedł na leżankę. Podciągnął moją koszulkę do góry, wyciągnął ze sportowego stanika piersi i od razu się przyssał do nich, po kolei. Miętosił je rękoma, nie wiem jak dał radę, a ustami ssał sutki... Jesu jak mi było to potrzebne!!! Było mi tak dobrze... Tak bardzo tego potrzebowałam i pragnęłam...
Wojtek przerwał zabawę z moimi piersiami i poczułam w moich ustach jego język. Długi i gorący. Omiatał wnętrze moich ust a ja próbowałam dać mu tyle samo rozkoszy co on mnie. Słodki był w smaku... Przyjemny... Nie kontrolowałam siebie. Nie wiem czy coś mówiłam, nie wiem jak długo to trwało. Było mi po prostu zajebiście dobrze! Drżałam na całym ciele z rozkoszy. Dyszałam i jęczałam a Wojtek napierał na mnie swoim mocnym, muskularnym ciałem. Poczułam, że jego kutas jest już taki napalony, że za chwilę chyba wyskoczy ze spodenek. Jego oddech świadczył o tym, że jest na granicy... Obojgu nam było dobrze!
Nagle Wojtek zeskoczył ze stołu. Pociągnął mnie w tył tak, że moja pupa znalazła się na skraju leżanki, nogami oparłam się o podłogę. Jednym ruchem rozsunął moje nogi i bez ostrzeżenia wszedł we mnie! Nie widziałam co się dzieje z tyłu ale nagle poczułam jego wielkiego, napalonego kutasa w środku. Nie wiem nawet kiedy ściągnął swoje spodnie ale wiedział co robi! Tak mnie podniecił, że moja szparka była tak mokra, że wszedł we mnie bez oporu. Wypełnił mnie całą i zaczął nim poruszać. Chwycił moje biodra, co pozwoliło na mocniejsze doznania. Wypychał swoje biodra w moim kierunku, jednocześnie pociągając mnie do siebie. Tak mocno jeszcze nikt nigdy mnie nie rżnął! Dogłębnie czułam jego całego w sobie. Ocieranie było intensywne, rozpychające moją pochwę do granic możliwości! Całą moja cipka była wypełniona, jak jeszcze nigdy w życiu! Słyszałam jego jęki, jego oddech. Kląskanie naszych ciał, obijanie się jego podbrzusza o moją wypiętą pupę. Czułam mocne palce zaciskające się na moich biodrach. Jeszcze mocniej zaczął mnie przyciągać do siebie. Czubek jego kutasa uderzał moją szyjkę w cipeczce. Poczułam jak soki z cipki wypływają z niej i zaczynają spływać po moich nogach... Nie odzywał się ani słowem. Jęczał z rozkoszy. Wydawał z siebie erotyczne, gardłowe dźwięki. Mój oddech przyspieszył. Zaraz dojdę! Jesu jak mi dobrze! A!!!!!!!!!!!!!!! Kurwa mać orgazm gigant wstrząsnął całym moim ciałem! Fala rozkoszy przelała się przez moje podbrzusze i doleciała do koniuszków rąk i nóg, odbierając mi siły i wolę. Odbierając mi jasność myślenia. Pragnę zostać w tym stanie do końca świata...
Poczułam jeszcze ze trzy uderzenia jego kutasa. Wojtek jęknął z głębi swojego brzucha. Oznaczało to, że jest mu tak samo dobrze jak mnie. Zalała mnie ogromna ilość jego soków. Poczułam jak wyleciały ze mnie, bo Wojtek jeszcze się we mnie poruszał, chyba bezwiednie i spłynęły na pupę, na nogi, pobrudziły również jego podbrzusze.
Wyszedł ze mnie. Wojtek opadł na krzesło. Jego kutas powoli, bardzo powoli zaczął opadać. Ja zwinęłam się na leżance w kłębek. Nie potrafiłam ruszać rękę i nogą. Na swoich biodrach czułam jeszcze jego mocny uścisk - chyba będę miała siniaki...
Nasze oddechy powoli się uspokajały. Zmysły zaczęły wracać.
- Przepraszam! - Pierwszy odezwał się Wojtek. - Przepraszam! To nie tak powinno wyglądać ale nie potrafiłem się powstrzymać. Ale kurwa było mi tak dobrze, że nie żałuję. - Spojrzał w moje oczy.
- Mnie też było bezgranicznie dobrze. Dziękuję. Potrzebowałam tego. - Spojrzałam na niego. Wyglądał na rozkosznie zmęczonego. Na jego twarzy rysowało się zadowolenie. Głowa Wojtka opadła w tył, starał się uspokoić swój oddech...
Zostawiłam go tak siedzącego. Wróciłam do domu. Byłam zaspokojona na jakiś czas... Nawet deszcz mi nie przeszkadzał...


A potem to się dopiero popierdoliło na maxa............

niedziela, 3 stycznia 2016

Sąsiad. cz 12.

Nadal pozostawałam w szoku po rozmowie z Moniką. Ciekawe czy Sąsiad wiedział o jej planach i czy mu one odpowiadały...

Od spotkania z Moniką dni leciały jakoś szybciej. A może tylko mnie się tak wydawało? Może po prostu miałam więcej pracy bo fakt, było jej więcej, a jednocześnie trwało ustalanie i dogrywanie z ekipą przebudowy biura.

Wróciłam do domu skonana. Nawet nie kojarzyłam jaki to dzień tygodnia. Piątek? Weekend? A może już poniedziałek?

Na przeciwko oczywiście Sąsiad działał. No to może dziś jest piątek? Czwartek?
Była z nim malutka, krucha blondyneczka. Ale jakoś tak bez fantazji. Nawet nie zaczęli się całować nie mówiąc o bzykaniu... Dziwne... Dopiero zaczęli się rozbierać. Wydaje mi się, że t raczej dziewczyna, niż kobieta, która zwykła bywać u niego. Może to dziewica i Sąsiad stara się ją dopiero nakłonić do bzykania?

Z nudów - Ha, Ha, Ha! - zrobiłam sobie kolację. Zaniosłam na stolik w salonie i wróciłam do kuchni, żeby wymyślić do tego coś do picia.

- Puk! Puk! Puk! - To chyba do moich drzwi? Kto to może być? Ostatnio jak ktoś pukał do moich drzwi, to rozmowa była niemiła...

- Puk! Bum! Bum! - Otwieraj! - Znajomy głos.
- Już otwieram! - Zawołałam i czym prędzej podeszłam do drzwi. Kątem oka zauważyłam, że na przeciw zaczęła się akcja! Sąsiad "dopadł" swoją ofiarę od tyłu na stojąco. Oczywiście twarzą w moim kierunku. Raczej specjalnie, niż przypadkiem. Tak mi się wydaje. Wydaje mi się też, że nie było tutaj gry wstępnej. Użyli lubrykant czy babka była tak na niego napalona, że już była mokra? Bo akcja dzieje się jakoś tak szybko...

Więc to nie on puka, jak ostatnio, na szczęście.
Otworzyłam drzwi.
- Co tak długo! - Ja pitolę! Za drzwiami Monika!!!
- Siu siu mi się chce! Gdzie ubikacja?! - Zawołała takim głosem, że chyba naprawdę jej się chce...
- Tamte drzwi - na prawo! - Wskazałam jej palcem odpowiednie drzwi. Kurde co teraz robić. Nie mam czym zasłonić okien - ona zobaczy swojego narzeczonego! Co robić?!
- Zapamiętałam twój adres z zaproszenia, które ci wysłałam. Byłam w okolicy, bo chciałam odwiedzić mojego narzeczonego - mieszka tu w pobliżu, bo mam właśnie dni płodne i chciałam się z nim bzyknąć. - Monika była bezpośrednia - dobiegł mnie jej głos z ubikacji.
- Kurde jak na złość nie leci. Muszę tu chwilkę posiedzieć. - Poinformowała mnie Monika.
Jesu co ja mam zrobić? Torebka! Moja torebka! Tam mam jego wizytówkę i numer telefonu - może odbierze i go ostrzegę, żeby Monika ich nie zobaczyła...
Kur...a mac dlaczego w damskich torebkach zawsze jest bajzel! Gdzie ta pieprzona wizytówka!
Jest. Jest! Telefon! Gdzie telefon!!!

- Twoja narzeczona jest u mnie w domu. - Sąsiad odebrał po drugim dzwonku. Ciekawe czy miał zapisany mój numer, czy odbiera wszystkie połączenia. Monika jeszcze w ubikacji. Właśnie spuszcza wodę. Uffff!!!

Światło naprzeciw zgasło... Nic nie widać... Ciekawi mnie czy kontynuują po ciemku, czy Sąsiad się spłoszył i skończył...

- Kochana uratowałaś mi życie! - Monika do mnie. - Mojego narzeczonego akurat nie będzie dzisiaj w domu wiem, bo dzwoniłam do niego z dołu a mnie tak się sikać chciało...

Porąbana sytuacja...

Sąsiad. cz 11.

Knajpka w centrum.
Lubię kawiarnie w centrum, na Rynku, bo można usiąść na świeżym powietrzu.

Podeszłam do stolika, który zajęła Monika. Znam tę knajpę, lubię, choć mam z nią i dobre, i złe wspomnienia. Zaszalałam kiedyś w WC w tej knajpie - taki tam szybki numerek a niedługo potem ten sam facet rzucił mnie w niej, ponieważ miał drugą kobietę i ona "znalazła się akurat w ciąży", jak to określił...

- Cześć kochana! - Przywitałam się z Moniką i cmoknęłam ją w prawy policzek.
- Cześć! Kopę lat już nie byłyśmy razem na kawie... - Monika wydawała się ucieszona z naszego spotkania.
- Kelner już był? Zamówiłaś coś? - Zapytałam.
- Nie, jeszcze nie. Czekałam na ciebie.

Podszedł kelner.

- Ja poproszę espresso. - Nie miałam ochoty na nic innego.
- A ja poproszę kawę mrożoną. - Poprosiła Monika.
- Kurde! Ale ciacho co nie? - Zapytałam mojej towarzyszki, żeby jakoś zagaić rozmowę.
- No co ty! - Nawet się nie przyglądałam. - Odrzekła Monika.
- No to sie przyglądnij jak przyniesie zamówienie. Warto! - Faktycznie, facet był wart schrupania...
- Eeeee. Mnie to nie interesuje. - Monika pokręciła głową.

No to początek rozmowy zagajony...

- Fakt! Twój narzeczony też jest niczego sobie! - Kurde! Dobrze, że ona nawet się nie domyśla, jakie są moje myśli i wiadomości na jego temat...
- No! Przystojny jest! Będziemy mieli ładne dzieci! - Monice aż się zabłyszczały oczka na ten temat. Ciekawe czy na temat narzeczonego, czy na temat dzieci.
- Opowiadaj coś! - Powiedziałam.
- No właśnie a`propos! Daj mi twój adres, bo chciałam ci wysłać zaproszenie na ślub i wesele.  - Monika wyciągnęła notes i długopis, żeby zanotować.
- Kochacie się bardzo? - Zapytałam ot tak sobie.
- Czy ja wiem? - Odparła Monika. - Jesteśmy ze sobą już tak długo, że już nawet nie pamiętam.
- No jak to? - Byłam zszokowana!
- Jesteśmy już z sobą 10 lat. Zaczęliśmy się spotykać zaraz po liceum. Potem były studia. Ja wyjeżdżałam, uczyłam się i tu i za granicą. Ciągle funkcjonowaliśmy jako para. Teraz pomyślałam, że dobrze było by zalegalizować nasz związek i wymyśliłam ślub. - Jakoś tak bez uczucia Monika mi o tym opowiadała. A może tylo mi się wydawało?
- Nie rozumiem, powiem szczerze. Przecież między wami powinno iskrzyć - jesteście w najlepszym dla siebie wieku. - Och! Z takim facetem JA nie wychodziłabym z łóżka, pomyślałam.
- Och bo ja wiem? Chyba nigdy między nami nie iskrzyło. On by moim pierwszym facetem. Teraz tak jakoś już się do siebie i naszego trybu życia przyzwyczailiśmy. On tu, w mieście. Ja w domu. Spotykamy się od czasu do czasu. - Monikę chyba to nic nie obchodziło, sądząc po tonie głosu.
- Monika ale ja nie rozumiem? A wspólne życie, bycie razem? Seks? Mieszkanie? To się nie liczy? - Byłam w szoku.
- Ach kochana! Nie po tylu latach... Ja nawet nie lubię chyba seksu. Nigdy nie było mi tak dobrze, żeby mi na tym zależało. Teraz chcę po prostu, żeby mieś spokój, dostatnie życie, gromadkę dzieci. - I to powiedziała Monika! Nasza pierwsza w szkole feministka... Ja pitolę...
- No to może powinnaś spróbować z kim innym seksu? - Zapytałam, bo kurde ale wydaje mi się, że jej narzeczony jest całkiem dobry w te klocki ;-)  Na szczęście nie powiedziałam tego na głos.
- Próbowałam z czterema facetami, jak byłam na studiach za granica i nic... Nie zależy mi. Ja się z nim bzykam tylko po to, żeby mieć dzieci. Żeby musiał dawać na nasze utrzymanie. - No! teraz to mnie Monika zszokowała!
- Co ty gadasz? Wystarczy ci to? Takie życie? Z dala od niego? Przecież to jest ciacho - kiedyś ci go może jakaś kobita zabrać? - Zapytałam wprost, bo nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę.
- Jak będę miała z nim dzieci, to już mi wisi... - Odparła Monika.

Wyszłam z naszego spotkania w głębokim szoku... Jak można takie coś zaplanować?

No chyba można...

Ale zrezygnować z nocy z TAKIM facetem? Niepojęte, jak dla mnie...