piątek, 14 lipca 2017

S & D & RR. cd. 13.

Wróciłam do domu, żeby się przespać. Jesu jak ten Paweł chrapie!!! Zasnęłam prawie od razu jak położyłam głowę na poduszce. Śniłam o seksie z Pawłem ale w tym śnie on był drwalem, z wielką piłą łańcuchową hehehe...

Obudziłam się przed budzikiem, około 6:30. Paweł spał w najlepsze, rozwalony jakby był u siebie...
Wyszłam. Nie chciałam się z nim widzieć. Zostawiłam mu na stoliku zapasowe klucze. Przynajmniej zmusi mnie ta sytuacja, żeby dokończyć papierkową robotę w firmie.

- Cześć! - Rzucił Stary.
- Cześć! Co ty tu robisz? - Dzień wolny w ten tutaj? Zdziwiłam się.
- A tak wpadłem. Zaraz lecę tylko zapomniałem kluczy z domu. - Odpowiedział Stefan. - Co ty tak nieciekawie wyglądasz? - Zapytał, patrząc mi jednocześnie głęboko w oczy. Wiem, co znaczy to spojrzenie.
- Nic, spoko! - Uspokajałam go. - Miałam trudności z zaśnięciem. Wiesz - emocje... Intensywny jest ten mój powrót do pracy. Naprawdę nic mi nie ma. Nic nie brałam. - Dodałam, żeby wreszcie się odczepił.
- Dobra, no! Ale wiesz, ze masz dziś wolne. W końcu cały wydział mi się rozjechał. Nie mogę złapać Pawła wiesz coś? - Niewinne pytanie ale mi zaświtało - czy Stary coś podejrzewa?
 - Nie a co? Może też wziął wolne? - Chciałam, żeby odpowiedź zabrzmiała lekko i spokojnie.
- Nie, nic, spoko. Jakie ty masz na dziś plany? - Zapytał.
- Ja mam w planie wreszcie dokończyć papierkową robotę a potem wychodzę na miasto podowiadywać się nowości. - Takie rzeczywiście miałam plany.
- Dobra, to może się jeszcze będziemy widzieć, ja też odwalę papierki. Wiesz...u mnie dziś wielkie sprzątanie... - Fakt, Stary nigdy nie lubił porządków w swoim domu, zawsze się wymigiwał od nich opowieściami jak to dużo ma pracy :-)

 Wróciłam  do firmy jakoś tak około 14:00. Weszłam od razu do Starego a tam Paweł...  Obraz nędzy i rozpaczy...
- Cześć! - Wypadało powiedzieć.
- Cześć i co słychać? - Zapytał Stefan. Paweł tylko coś odburknął.
- Dowiedziałam się paru ciekawych rzeczy ale to opowiem w poniedziałek, jak już będą wszyscy. Nie chce mi się teraz o tym gadać a potem powtarzać. To nic pilnego. - A poza tym bardzo, bardzo mi się spieszyło. - Dobra. Teraz spadam do domu. Na dziś koniec. Pa! - Odwróciłam się na pięcie z zamiarem wyjścia.
- Czekaj! Chciałem pogadać. - To Paweł wreszcie się odezwał. No! Na to to akurat nie mam ochoty...
- Ale ja się spieszę naprawdę! To możemy pogadać w drodze do domu.
- Dobra. - Paweł wziął kurtkę, z trudem ją ubrał i wyszedł za mną.

- Głupio mi. - Powiedział już na schodach wyjściowych. - Gadałem wczoraj ze Starym i dzisiaj też i, kurde, on ma rację. Przejebałem sprawę a ty mi uratowałaś dupę. Kurwa naprawdę mi głupio.
- To oddaj mi moje trzy stówy to może ci przejdzie. - Fakt, miał chłop rację ale przecież jest moim partnerem i do mnie należało ratowanie tego jego głupiego, superowego tyłka.
- Jakie trzy stówy? - Zapytał Paweł. - Za co?
- Za to, że nie ma odnotowanego w raportach twojego wczorajszego numeru, który odstawiłeś. - Widać, że Paweł wczoraj stracił łeb i nic nie będzie pamiętać... Dochodziliśmy do drzwi wejściowych do domu. Odruchowo Paweł je otworzył. Wyjęłam klucz z kieszeni, bo do moich drzwi do mieszkania było już dosłownie dwa kroki.
- Nic nie pamiętam... - Zasępił się Paweł. Podniósł oczy. - Kurde, ja już kiedyś tu byłem. - No ja myślę, że pamięta nawet kiedy tu był. Oj ja do dziś pamiętam ten szalony, spontaniczny seks z moim szefem!!!
- No, nawet niedawno. - Odburknęłam.
- Nie, nie! To też ale ja tu byłem jako młody policjant, dawno temu, na interwencji, chyba... - Grzebał w pamięci Paweł. Kurde, mnie tez tak się wydawało. Wydawało mi się, że skądś kolesia znam. No tak - w moim obecnym mieszkaniu była przecież melina, była meta... Stare dzieje... Weszliśmy do środka.
- Rozbieraj się i siadaj. Ja muszę zrobić obiad dla pani Zosi, dziś moja kolej. Już jestem spóźniona. - Przebrałam się i zaczęłam szykowanie obiadu od nastawienia wody i obierania ziemniaków.
- Kto to jest pani Zosia? - Zapytał skonsternowany Paweł.
- Nasza była nauczycielka. Teraz cierpi na Alzheimera. A my w ten sposób się jej odwdzięczamy. - Szkoda mi było starszej pani ale byłą sympatyczna a nasze dyżury nie były uciążliwością.
- A wracając do wczoraj. Aha! A skąd u ciebie moja torba z moimi ciuchami. I gdzie są moje majtki i skarpety? - Paweł wrócił do przerwanego tematu.
- Upiłeś się wczoraj, narozrabiałeś a ja cię próbowałam odwieźć do domu. Zadzwoniłam na domofon, wyszła laska i rzuciła mi torbę pod nogi. Na odchodne powiedziała, że życzy mi wszystkiego najlepszego. - Skróciłam naprędce wczorajszy wieczór.
-Kurwa mać! - Zaklął szpetnie Paweł i wyciągnął telefon. - Monika! - Wrzasnął jak tylko uzyskał połączenie. - Co ty wyprawiasz do kurwy nędzy? Gdzie są moje majtki i skarpetki? - Zapytał. Jego głośnik w telefonie był tak nastawiony, że ja wszystko słyszałam. Laska odpowiedziała. - Majtki? Majtki ja ci kupiłam, więc zrobię z nimi co chcę. Są moją własnością tak jak i skarpetki. - Kurde ale laska pojechała tekstem. Ja pierdolę!
- Tak?! - Wkurzył się Paweł. - To powiedz mi kiedy mogę przyjść po telewizor. Bo telewizor ja kupiłem. - Oj! Nie chcielibyście słyszeć jakim tonem zadał to pytanie Paweł. - Telewizor? - Usłyszałam w odpowiedzi. - Telewizor wisi na MOJEJ ścianie, więc od tej chwili jest mój. - Nie telefonuj już więcej do mnie. - Paweł aż odsunął telefon od ucha, tak laska się darła.
- Fiu, fiu! - Zagwizdałam. - Coś ty jej powiedział, że ona taka wkurwiona?  - Zapytałam, odrywajac wzrok od obierania ziemniaków.
Paweł nawet nie podniósł głowy, tylko spojrzał na mnie TAKIM wzrokiem, że po raz pierwszy spuściłam wzrok rozmawiając z kimś... O kurwa! 
- Powiedziałem jej, że ją zdradziłem i że ........
Właśnie w tej chwili usłyszałam głośne PUK, PUK... To pewno pani Zosia. Usłyszalam. - Puk, puk! To ja Zofia! 
- Już lecę pani Zosiu. - Poleciałam otworzyć swojej nauczycielce. 
- Od kiedy zamykasz drzwi Agnieszko? - Zapytała wchodząc.
- To nie ja, pani Zosiu.  Mam gościa, kolegę z pracy, a on nie wie, że tu się nie zamyka, więc odruchowo przekręcił klucz w zamku. - Tak rzeczywiście musiało być. My dla wygody, jak byliśmy w domu, nigdy nie zamykaliśmy drzwi. Taki u nas był zwyczaj. Dlatego tamtego pamiętnego wieczoru z Pawłem Stary tak łatwo wszedł.
- Gościa? Ja tak lubię gości! - Ucieszyła się pani Zosia. - Zofia jestem. - Ubiegła mnie w przedstawianiu osób. - Miło mi.
- Paweł. - Przedstawił się, wstając i szurając obcasami hihihi.
- Och jak to dobrze! - Westchnęła pani Zosia siadając obok Pawła. - Już się wystraszyłam, że to ten, co wtedy tu mieszkał z Agą. Ten co ma takie piękne starosłowiańskie imię... - Próbowała sobie przypomnieć  Zosia.
- Gniewomir? - Podpowiedział dziwnym głosem Paweł.
- O już wiem! Gniewko! Gniewomir. Ha! Jeszcze mam dobrą pamięć! Przypomniałam sobie. - Ucieszyła się naiwnie pani Zosia. I chyba sama w to uwierzyła, że sobie przypomniała.
Byłam odwrócona w kierunku kuchenki, bo właśnie zaczęłam smażyć kotlety. 
- Ja pierdolę! - Zaklął Paweł. Odwróciłam się w jego kierunku. Pani Zosia jakby nie słyszała przekleństwa. Coś zajmowało jej głowę. Przechodziła jakiś proces myślowy...
- Paweł! Przy pani Zosi?! - Zbeształam Pawła za te słowa. 
- Kurwa ty byłaś w związku z naszym prokuratorem?! Ja pierdolę dlaczego ja nic o tym nie wiem! To ty jesteś ta tajemnicza, legendarna była prokuratora. - Wyszeptał w moim kierunku. Jego oczy ciskały we mnie gromy.
- Kurwa Paweł weź odpuść! Nie teraz. - Syknęłam w jego stronę. Mój partner wyglądał, jakby się w nim gotowało. Dlaczego? Podałam obiad na stół.
- Nie wygłupiaj się, tylko grzecznie zjedz. - Powiedziałam w jego kierunku spokojnym głosem. - Smacznego pani Zosiu. - Powiedziałam trochę głośniej, żeby wyrwać ją z zamyślenia.
Zaczęliśmy jeść. Niestety, pani Zosia nie skończyła opowieści o moich byłych...
- Agnieszko a to nie dziś miało być twoje wesele z Łukaszem? - Musiała se przypomnieć właśnie teraz...
Kawałek kotleta stanął mi w gardle. Musiałam odłożyć sztućce, bo ręce zaczęły mi latać.Nie chciałam się rozbeczeć. Napiłam się kilka łyków kompotu.
- Tak, pani Zosiu. To miało być dzisiaj. - Powiedziałam cicho. Pawłowi opadła szczęka.
Resztę obiadu zjedliśmy w milczeniu. Potem pani Zosia wyszła.
Cisza. Nikt nic nie mówił. Paweł siedział nadal przy stole a ja wzięłam się za sprzątanie. Powoli się uspokajałam... Naraz ciszę przerwał głos mojego partnera.
- Ja pierdolę ale dzień! Potrzeba mi czegoś mocniejszego ale przecież u ciebie nic nie ma! - Czy on ma do mnie pretensje? Wkurwił mnie. Wyjęłam mu wódkę z lodówki i dragi z szafki. Postawiłam jedno i rzuciłam drugie na stół przed niego.
- Co wolisz. - Warknęłam na niego. - Częstuj się! - Sarkazm w moim głosie sięgnął zenitu.
- Kurwa skąd to masz przecież... - Urwał swoją wypowiedź Paweł.
- Przecież co?! - Napięcie zaczynało sięgać sufitu...
- Co, co... No przecież... - Jąkał się mój partner.
- Przeszukiwałeś moje mieszkanie i nic nie znalazłeś?! Tak?! - Oparłam ręce na stole i spojrzałam prosto w te jego oczka. Paweł opuścił głowę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz