wtorek, 23 kwietnia 2019

Współlokator. 6.

Domówka. Jak wiele innych. Spotkanie kilkorga znajomych, muzyka, jakieś wino, piwo - co kto lubi. Trochę jedzenia. Ktoś zamówił pizzę. Siedzimy, gadamy, ktoś tańczy. Lubię te momenty. Można się zresetować po tygodniu zapieprzania w pracy. Rozmowy dotyczyły wszystkiego. Ludzie którzy przyszli tego dnia, to głównie znajomi Pawła oraz znajomi tych znajomych. Ja z reguły bawiłam się w słuchacza. Po całym tygodniu gadania w pracy nie miałam na to ochoty. Jak znalazłam gadaczy na interesujący mnie temat, przyłączałam się i po prostu słuchałam. Po czasie znudziło mi się to. Poszłam potańczyć. A właściwie pobujać się w okolicy kuchni.
          - Hej laska! Chcesz gryza? - Jakiś małolat wyjmował z naszej lodówki kawał chorizo. Kurde przystojny ale fest młody ;-)
         - Nie, dziękuję. Wolę się pobujać. - Pobujajmy się razem. - Podszedł do mnie. Bujaliśmy się dobrych parę minut. Kurde - dostałam na niego ochotę. Tak po prostu. Spojrzałam na niego. Wdało mi się, że on też zaczął się wkręcać. - Chodź. - Wzięłam go za rękę. Poszliśmy do mnie. Już dawno nie było mi tak zabawnie podczas seksu. Młody ewidentnie nie był bardzo doświadczony. Gdybym mu pozwoliła, to wsadził by mi kutasa bez ceregieli po kilku sekundach.
         - Wyluzuj młody. Daj mi chwilkę. - Zastopowałam go. - Rozbierzmy się wpierw. - Kiedyś w końcu musi się młody nauczyć ;-)
         - Napaliłem się na ciebie nie widzisz? - Fakt, jego napalenia na seks trudno było nie zauważyć. Rozebraliśmy się. Pomyślałam, że tak będzie z młodym wygodniej. Próbowałam też wymyślić jaka pozycja będzie najlepsza. Okazało się, że młody był albo tak napalony, albo tak głodny seksu, że wypróbowaliśmy ich chyba z 5. Najpierw tradycyjny misjonarz. No, tu trochę młodemu nie wyszło. Szybki był..... Zbyt szybki. Na szczęście w tym wieku kutas stoi prawie cały czas. Poprawił. Podczas trzeciej pozycji wreszcie miałam orgazm. Czwartą pozycją było na jeźdźca. Na szczęście młody się nie speszył, że kobieta jest na górze i dał radę. Biedaczek nawet nie pomyślał, że za każdym razem musi zakładać nowego kondoma. Trochę mnie to wymęczyło. nie nadaję się na nauczycielkę. Choć ostatnią pozycją, ale czy to można nazwać pozycją, była palcówka. Dobrze, że byłam już zaspokojona, bo młody nie dał by rady... Ale uczniem był pilnym.
          Rano siedziałam sobie w szlafroku przy kuchennej wyspie nad patelnią z jajecznicą i sobie jadłam. Kawa sączyła się do dzbanka przez filtr. Cichutko pyrkała. Ciekawe, że zawsze rano nasze mieszkanie jest wysprzątane. Podziwiam Pawła, że mu się chce. Otworzyły się drzwi sypialni Pawła i wyszła z nich laska. Niczego sobie ale też nie żadna modelka.
          - Nie widziałaś może mojego brata? Był tu wczoraj ze mną i miał dać znać, jak będzie wychodzić ale nie dał. A! Cześć!
         - Może to ten. - Wskazałam głową na mój pokój, gdzie spał sobie w najlepsze młody.
         - Kurde! On! Wojtuś! Wstawaj! - Wydarła się naprawdę potężnie. Jakoś nie było odzewu z mojego pokoju. Za to drzwi Pawła otworzyły się ponownie i wylazł pan domu we własnej osobie.
         - Ciszej tam! Co tu tak ładnie pachnie? Jajecznica? Aga! Jesteś kochana! - Usiadł do wyspy, wziął łyżkę i zaczął jeść. - Mniam! Pyszna!
       - To twój pokój? - Laska spojrzała na mnie. Chyba zauważyła, że jestem pod szlafrokiem całkiem naga. Domyśliła się. - Spałaś z nim? Przecież to małolat. Nieletni. On jeszcze nigdy nie... Jak mogłaś!
        - No co ty. Po pierwsze nie był prawiczkiem, zapewniam. Po drugie ja nie sypiam z nieletnimi. Sprawdziłam to. Kiedy twój brat ma urodziny. Data? - Laska się zamyśliła. - Kurde! Wczoraj! Wczoraj mój młodszy brat skończył 18 lat! Ja pitolę! Dobra. Masz wybaczone. Poza tym jajecznica pyszna! - Po jakimś czasie młody się obudził. Bez krępacji nago poszedł do łazienki się wykąpać. No dobra - nie miał się czego wstydzić. Nawet Paweł nie był tak hojnie wyposażony...

Poszli wreszcie. Paweł siadł przed telewizorem i łaził po necie. Ja poszłam dospać.
       - Aga! Agaaaaaaaaaaaaaa! Wstawaj! Obiad trzeba zrobić! - Obudził mnie ryk Pawła. Oczywiście był to z jego strony żart. Nasze obiady były wspólnie robione. Choć czasem robił je Paweł, czasem ja. Dzisiaj robiliśmy razem. Wygłupialiśmy się przy tym jak małe dzieci. Wreszcie zasiedliśmy przed telewizorem z talerzami w rękach.
        - Za stary jestem już na to. - Wzdychnął Paweł. - Męczy mnie ta zmiana lasek. Muszę poszukać kogoś na stałe.
        - A wiesz, że ja też doszłam...
        - Doszłaś? No ja myślę! - Żartował swoim zwyczajem Paweł.
       - Doszłam wreszcie, doszłam. Do wniosku. Że już za stara jestem na uczenie młodzieniaszków do czego służy fujara i jak zrobić dziewczynie dobrze. Dobrze, że chociaż wiedział gdzie go wsadzić.
       - A ja mam dość dopasowywania się do kogoś. Każda z kobiet inaczej reaguje i ja czasem nie wiem czy jest jej dobrze, czy zawodzę. Chyba dopadł mnie kryzys wieku średniego...
       - Pieprzysz. Ale coś w tym jest. - Zaśmialiśmy się.
       - Teraz spotkałem się w knajpie z dziewczyną i umówiłem się na wspólny wyjazd na weekend. Pójdę z nią do łóżka, choć, kurde, jakaś ona dziwna. Tak czuję podskórnie... Jak z nią nie wyjdzie, to obiecuję, że do łóżka pójdę tylko z moją przyszłą żoną!
        - Poważna deklaracja! Trzymam cie za słowo - ale nie dasz rady. Kiedy jedziesz na ten weekend?
        - W przyszłym tygodniu.
        - To tak jak ja. Mnie się nie chce wyjeżdżać ale obiecałam siostrze, że będę. To rocznica ślubu moich rodziców ale coś czuję, że ona też coś planuje. Ciekawa jestem co...
        - Ja planuję wybadać moją laskę i ją ewentualnie przelecieć, żeby sprawdzić. Ciekawe które z nas wróci wcześniej do domu. - Zaśmiał się Paweł.
        - No fakt, ciekawe... - Obawiałam się tego wyjazdu i jak się okazało - słusznie...

O tym właśnie myślałam jak siedziałam u pani Zuzi i któraś z jej pracownic robiła mi paznokcie. Nie, żeby mama była skąpa ale wiedziałam, że i tak więcej kasy zainwestuje w moją siostrę. Ale tak właściwie to u mnie nie trzeba było dużo robić. Staram się o siebie dbać. Oj coś mi się wydaje, że mój współlokator nie puknie swojej dziewczyny, oj nie... Myślę też, że nawet w najśmielszych myślach by nie wymyślił gdzie i z kim się znajdzie na tym weekendzie. Nikt by nie wymyślił takiego scenariusza... Gdzieś z tyłu głowy chodziło mi - jakim cudem oni się poznali? Przecież oni są tak różni i tak nie pasują do siebie.

       - Agnieszko! Wychodzimy. Kolacja czeka. - Głos mamy wyrwał mnie z zamyślenia. Nie miałam ochoty iść na tę kolację. Ale obiecałam... Po czasie okazało się, że przeczucie mnie nie myliło...............................

czwartek, 11 kwietnia 2019

Współlokator. 5.

Nazajutrz ojciec zrobił pobudkę nam wszystkim.
          - Pobudka! Proszę wstawać! Łazienka jest jedna i każdy chce skorzystać. Agnieszko ty pierwsza. Masz 20 minut.
No to nie miałam wyjścia, tylko musiałam wstać o 7:30 i pójść zrobić co trzeba z samego rana. Oczywiście Maria mogła się wyspać. Babcia pewno już była na nogach a rodzice na swoich modłach. Nie, żebym miała coś przeciwko modłom ale to definiowało całe ich życie. Spojrzenie na świat. I dodawało zero tolerancji dla czegoś niepasującego do tych reguł. A w te reguły na pewno nie pasowałam ja. Trudno. Żyję swoim życiem, nikomu krzywdy nie robię.
Stałam pod prysznicem. Woda lała się z góry a ja próbowałam zrozumieć co wczoraj się stało. Właściwie całą noc o tym myślałam, z małymi przerwami na spanie.
Nie potrafiłam wysnuć żadnych konkretnych wniosków. Pukanie do drzwi.
           - Agnieszko! Twój czas się skończył. Teraz kolej Marii. - Tak tato, już wychodzę. - Moje przemyślenia spełzły na niczym.
Poszłam do kuchni. Potrzebuję kawy, żeby przetrwać ten dzień. Muszę wymyślić jak porozmawiać z Pawłem, żeby coś zrozumiał. I żeby się nie wygadał, że się znamy, bo będzie chryja!
Usiadłam w kuchni. Woda się gotowała. Weszła babcia z pełną torbą zakupów.
          - Witaj wnusiu. Mnie też zrób kawy. Przygotuję śniadanie.
          - Pomogę ci babciu. O której śniadanie?
          - Dziękuję. Śniadanie zostało zarządzone na godzinę 9:00. Ojciec pójdzie po Kubę. Zjemy wszyscy razem. Potem rodzice już wam rozplanowali resztę dnia. Wieczorem kolacja w restauracji.
         - Babciu możesz się nie wygadać przed rodzicami?
         - Nawet nie miałam zamiaru. Mam nadzieję, że się nie wyda.
Punktualnie o godzinie 9:00 wszedł do domu ojciec z Pawłem. Zasiedliśmy w milczeniu do śniadania. Nie trwało ono długo, gdy głos zabrał ojciec.
        - Panie Jakubie. Skoro mam niespodziewanego pomocnika, to pójdziemy razem. Obiecałem księdzu proboszczowi, że posadzę drzewka przy plebanii, więc jak razem to zrobimy, będzie szybciej. Potem mamy zaplanowaną wizytę u barbera. Aha-pan nie ma brody. Ale to nie szkodzi. Zabiegi się panu przydadzą z tego, co widzę. Coś pan mało dba o siebie.
        - A ja z dziewczynkami pójdę do pani Zuzi na zabiegi damskie. - Oświadczyła mama. - Ale wpierw sprawdzimy waszą toaletę na dzisiejszy wieczór. - Zauważyłam, że Paweł chciał coś powiedzieć ale tylko otworzył usta i zamknął je od razu.
Poszłyśmy na górę. Najpierw do mojego pokoju.
        - Ja mam na wieczór tę bluzkę i do tego którąś ze spódnic a na jutro tę sukienkę. - Dobrze, może być. - Zaaprobowała moje stroje mama. - Teraz pójdziemy do Marii. - No i nie miałam szans, żeby porozumieć się z Pawłem chociaż przez sekundę. Trudno, może później, jakoś...
      - Ja bym miała to i tamto. - Maria wskazała rozwieszone na krzesłach ubrania. - No nie! - Powiedziała mama. - To nie pasuje. Musimy natychmiast jechać do centrum i kupić ci coś nowego. Wsiadłyśmy do matki samochodu i pojechałyśmy wybrać Marii ubrania. Dało mi to chwilę na pomyślenie co się dzieje. Ubrania Marii nawet nie były złe. Chociaż faktycznie nie miała dziewczyna gustu. Chodziło jednak o to, że mama chciała jej kupić coś nowego. Nie myślcie, że jestem zazdrosna. I tak bym nie ubrała tego co wybrała mama. To ubrania jak dla zakonnicy... Gdyby mama wiedziała z czym mi się kojarzy moja bluzka...

Pewnego dnia przyszłam z pracy do domu zupełnie wykończona... Nie miałam nawet siły, żeby zrobić sobie herbaty a co dopiero coś do jedzenia. Dobrze, że zjadłam lunch. Siadłam na kanapie, włączyłam telewizor. Puściłam cokolwiek. Nogi położyłam na stoliku, zzułam buty, które spadły na podłogę. Chyba się zdrzemnęłam. Usłyszałam szczęk klucza w drzwiach. Wszedł Paweł.
          - Hej! Witam w domu! Zobacz co mam. - Wesolutki jakby była 9. rano a nie 18. popołudniu... Skąd ten ma tyle siły....
         - Heeeeeej...... Nie mam siły się odwrócić. Musisz tu przyjść i mi pokazać. - Zawołałam. Paweł wszedł na górę, stanął za moimi plecami i zadyndał pętem kabanosów przed moimi oczami. - Czy nie tego chciałaś skosztować dziś rano? - Fakt, szukałam kabanosów dziś rano w lodówce, bo chciałam wziąć je na przekąskę do pracy a ten.....ten prosiak zeżarł mi ostatniego!
        - Przepraszam, że zeżarłem ci ostatniego. - Przeprosiny przyjęte. Siadaj, jestem wykończona tak bardzo, że nawet gadać mi się nie chce.
Paweł siadł na oparciu kanapy za moimi plecami i powiedział.
         - Zrobię ci masaż. Trochę cię to odpręży. - Zaczął masować mi kark. Jakie to było przyjemne. Naprawdę wiedział jak to robić. - Jesu jak mi dobrze. - Zamruczałam. - Jesteś po jakimś kursie, bo robisz to tak wspaniale?
Paweł się uśmiechnął pod nosem. - No coś tam kiedyś gdzieś się nauczyłem. Przesuń się. - Powiedział i zsunął się z kanapy za moje plecy. Wsadził mi ręce pod koszulę. TĘ! koszulę! Poczułam na piersiach jego ręce. Na szyi ciepły oddech. Muśnięcie płatka ucha. Zaczęłam odlatywać. Oparłam głowę na Pawła. Muśnięcie sutków. Zareagowały natychmiastowo. Na szyi poczułam pocałunek. Przechodził na obojczyk i wracał do płatka ucha. Ręce rozpięły guziki bluzki, uwolniły piersi z nabrzmiałymi sutkami z biustonosza. Koszula, TA koszula, została zsunięta z moich ramion. Spódnica została podciągnięta. Między udami poczułam rękę, z niecierpliwymi palcami. Byłam pewna, że tam jestem już wilgotna. Odlatywałam.
         - Jesu Paweł. Nie mam siły, żeby ci się odwdzięczyć...
         - Ćś.....mała. Odpręż się. Jeszcze będziesz miała okazję, żeby mi się odwdzięczyć. Ja też jestem wykończony i nie mam siły na nic więcej.
        - Ale...
Paweł położył na moich ustach palec, który pachniał moją cipką.
        - Nie myśl mała... Poddaj się temu...
Jedna ręka odsuwała majtki a druga penetrowała wnętrze. Poczułam mokry palec na łechtaczce. Ta od razu zadrżała. Chętna na więcej. Podniecona i reagująca na najmniejszy ruch. W cipce poczułam palce. Jeden, dwa, chyba trzy. Teraz wnętrze dłoni i palce drugiej ręki drażniły łechtaczkę. W trakcie tego nawet nie zauważyłam, kiedy Paweł usadził mnie na swoich nogach, które pomagały mu otworzyć moje wnętrze. Poczułam, że też jest podniecony. Twardy na maxa. Przyspieszył. Wzmógł intensywność pocałunków. Obie jego ręce były schowane między moimi udami. Wyciągnął palec z mojej wilgotnej na maksa cipki i dał mi do polizania.
        -Skosztuj mała jak jesteś wilgotna i smaczna. - Fakt. Było to pyszne. Wsadził tego palca znów do cipki - jak on się tam zmieścił, bo chyba druga ręka była tam cała, wyciągnął i rozsmarował soki na moim barku. Zlizał. - Ale ty jesteś pyszna. Szkoda, że nie mam siły na ciebie...
Przestał gadać. Za to skupił się na mojej pulsującej łechtaczce i co rusz ją drażnił mokrą od soków ręką. Moja cipka zaczęła się zaciskać na jego palcach, zapowiadając nadchodzący orgazm. Jedna ręka Pawła została w cipce, drugą chwycił mnie za podbródek i przyciągnął moje usta do swoich. Oboje wyssaliśmy z tych palców moje soki. Nasze języki się splotły. Poczułam nadchodzącą falę rozkoszy i spełnienia. Nie potrafiłam się poruszać ale zaczęłam zaciskać uda. Orgazm nadszedł niespodziewanie i szybko i intensywnie. Inny niż zawsze ale super!
        - Rany Paweł! Ale to było dobre. - Cała przyjemność po mojej stronie. - Paweł się uśmiechnął i pocałował mnie w czoło. Teraz odpocznij. Powinnaś po tym zasnąć jak małe dziecko. Wtedy odpoczniesz. Ja idę sobie zwalić konia bo tylko na to mam siłę.

Takie wspomnienie wiązało się z TĄ bluzką...

niedziela, 7 kwietnia 2019

Współlokator. 4.

                Usiedliśmy do stołu. W naszej rodzinnej jadalni odkąd pamiętam stół i krzesła były ustawione zawsze tak samo. O ile nie było u nas gości, to zasiadaliśmy do stołu w następujący sposób, wg. ważności:  naprzeciw wejścia ojciec, jako głowa rodziny, po jego prawej mama, po lewej moja siostra Maria. Obok mamy zwykle ja, choć starałam się być rzadko na wspólnych obiadach. Ta martwa cisza, uderzanie sztućcami o talerze, odgłosy przełykania mnie dołowały zawsze. Wolę pogadać przy jedzeniu. Rozumiem, że pewnych zasad trzeba przestrzegać ale takie skostnienie... Babcia zajmowała od zawsze miejsce bliżej kuchni. W razie potrzeby wstawała od stołu, żeby podać co potrzebne. Tym razem miejsce naprzeciwko mnie było zajęte przez Pawła a raczej Jakuba, bo tak miał mój współlokator na pierwsze imię, choć wolał używać drugiego.  Po jego minie wnioskowałam, że jest bardzo zdziwiony tym, że mnie tu widzi. No chyba jego zdziwienie dorównywało mojemu. Podejrzewam, że będzie niezła chryja z tego rodzinnego spotkania...

          - Zatem, skoro wszyscy już jesteśmy w komplecie, zasiadajmy do kolacji. - Zarządził tato.
Zwyczajowo jedliśmy w milczeniu. Rozmowy dotyczyły tylko tego kto co ma komu podać: podaj mi proszę kluski, podaj mi proszę kapustę itp. itd.
         - Dobrą mamy pogodę nieprawda? - Zagaił Paweł.
         - W tym domu staramy się nie rozmawiać podczas jedzenia, Panie Jakubie. - Zgasił go mój ojciec, nawet nie odrywając oczy znad pieczeni. Zauważyłam, jak opadła ze zdziwienia szczęka Pawłowi. Myśmy, jak tylko zdarzył nam się wspólny posiłek, gadali ze sobą, wymieniali poglądy, opowiadali co się zdarzyło w pracy.
        - Panie Jakubie! - Ojciec podniósł głowę znad talerza. - W tym domu nie używamy telefonów komórkowych. Jest zasada, że kto takowy posiada, wyłącza go na czas pobytu. Znajomi w pilnych sprawach telefonują na stacjonarny. - Wzrok ojca zgromił Pawła.
        - Ok. - Odpowiedział Paweł. Na ustach ojca pojawił się grymas lecz już nie skomentował wypowiedzi. W tym domu rozmawiało się językiem poprawnym, czego mój współlokator nie wiedział ;-)
       Ukradkiem chciałam zerknąć na swój telefon. - Agnieszko! Znasz zasady i znów chcesz je łamać? - Kurde, zauważył, że wyjęłam aparat, żeby odczytać sms od Pawła.
         - Nie, tato. Po prostu zapomniałam wyłączyć. - Uf! Udało mi się. Przeżyję tych kilka dni i wyjadę. Nie mam zamiaru się narażać. Zacisnę zęby po raz kolejny. Jeszcze tylko niecałe 48 godzin...

Kolacja przeszła w milczeniu. Jak ojciec odłożył sztućce i wytarł usta, oczywiście elegancką serwetką, odsunął talerz i zarządził.
          - Skończone. Panie Jakubie, teraz zaprowadzę pana tam, gdzie będzie pan nocował. To niedaleko, u sąsiada. Kilka domów dalej. - Wiem gdzie ojciec ulokował Pawła. To chyba u pana Krzysztofa, najbardziej zagorzałego członka parafialnej wspólnoty. Nie ma opcji, żeby Paweł się wydostał z kwatery. Hehehe.
         - Ależ ja myślałem, że tutaj. - Zdziwił się Paweł.
         - Nie wypada, panie Jakubie, żeby nocował pan pod wspólnym dachem z dwoma panienkami. - Ja padnę. Myślę, że tego to Paweł się nie spodziewał. Zresztą sądząc po jego minie nie uwierzył, że słowa mojego ojca to prawda.
         - My wychodzimy. Mario ty odpocznij po długiej podróży. Babcia sprzątnie ze stołu. Pa kochanie! - Pocałował mamę w czoło. - Będę niedługo, to wspólnie zmówimy paciorek.
Kochanie, Maria, babcia. Mnie pominął podczas swojej wypowiedzi. Jakbym nie istniała... Poszłam za babcią do kuchni, zbierając po drodze brudne naczynia ze stołu.
          - Babciu, dlaczego ty sprzątasz a nie może tego zrobić Maria?
          - Ech, wnusiu... Ja już się przyzwyczaiłam. Nie chcę się kłócić.
          - Masz tu gdzieś babciu swoją nalewkę? Muszę sobie strzelić kielicha po tej farsie. - Babka zawsze miała gdzieś zakamuflowany przed ojcem alkohol. Przecież picie alkoholu to grzech. Przynajmniej w tym domu.
         - Mam! Zaraz sobie golniemy po kieliszeczku. - Babcia nie lubiła pić w samotności a racze nie miała zbyt wielu okazji, żeby to robić. Tylko raz w miesiącu chodziła do klubu seniora i tam pozwalała sobie na kieliszeczek.
Ubrałam fartuch i zabrałam się do zmywania. Babka opowiadała co słychać w miasteczku: kto umarł, kto się urodził, kto się ożenił... Usłyszałyśmy jak ojciec wrócił. Wtem!
            - Aga ktoś chyba puka do drzwi kuchennych. - Zaszeptała babcia. - Fakt. Ktoś pukał. Otworzyłam drzwi a w drzwiach stał on-Paweł.
          - Paweł? Co ty tu robisz? - Ofuknęłam go. Jak go ojciec zobaczy albo sąsiad zauważy, że on wyszedł, to będzie miał przerąbane.
         - Aga wytłumaczysz mi o co chodzi? Dobry wieczór ponownie. - Paweł ukłonił sie babci.
         - Babciu ja ci to zaraz wszystko wytłumaczę. To nie jest tak jak wygląda. - Kurde ale się porobiło...
       - Mówiłam ci, że wyjeżdżam na weekend do rodziców, na rocznicę ślubu. Ty miałeś wyjechać z laską na romantyczny weekend. - Jesu ale się pokręciło!
       - No i wyjechałem! Tylko nie wiedziałem, że to twoja siostra!
       - Nigdy bym nie pomyślała, że wy razem..... To niemożliwe....Wy?
       - Widzimy się drugi raz. Nie wiedziałem, że od razu pojedziemy do jej rodziców. - Z piętra doszedł głos ojca.
       - Włączę alarm, na wszelki wypadek. Niespokojna noc. Mam nadzieję, że nikt nie będzie wychodził.
       - Idź już, bo będzie draka! - Wyrzuciłam zdziwionego Pawła za drzwi. Nie było czasu na wyjaśnienia. Może później.
Zamknęłam drzwi kuchenne. Babcia miała wzrok ze stali.
       - Babciu to nie tak...
       - Znacie się? - Zgromiła mnie szeptem.
       - Znamy, babciu. Ale ja nie wiedziałam, naprawdę, że Paweł się spotyka z Marią. Nigdy by mi do głowy nie przyszło, że oni mogą być razem. Są tak różni.
       - Poznałaś ich ze sobą? - Myślę, że nie tylko to nurtowało babcię. Czekam na serię pytań jak na ścięcie.
       - Nie. Wiem tylko tyle, że Paweł poznał kogoś w internecie. Jak mówił, spotkali się raz, w kawiarni.
        - Łączy was coś? Tylko mów prawdę! - Babka miała wyczucie, trzeba jej przyznać. Przełknęłam ślinę.
       - Nieeeeee. Nie, babciu. Nic nas nie łączy. - Wytrzymałam jej spojrzenie. 
       - A naprawdę? Skąd się znacie. - Drąży i drąży. Musze się z tym zmierzyć. Kurde. Przecież ja nie robię nic złego - powiedziałam do siebie.
       - Wynajmuję pokój w Pawła mieszkaniu.
       - Pawła czy Jakuba. Jak on w końcu ma na imię?
       - Jakub to jego pierwsze imię. Paweł drugie, i to tego imienia używa. Nie lubi, jak się do niego mówi Jakubie.
       - Pokój, mówisz, wynajmujesz...... Sypiacie ze sobą? - Nie dawało to babce spokoju. Musiała dopytać o najważniejsze. No przecież nie mogę ją okłamać. Nie ją.
        - Tak, babciu. Zdarza się, że sypiamy z sobą. - Przyznałam się. Choć przecież to nic złego.
        - Tak podejrzewałam. Czy Paweł może mieć wobec Marii jakieś poważne plany? - Dociekliwa ta moja babka.
     - Z tego co mówił, to raczej nie. - Dokładnie to mówił, że jedzie z laską na weekend, żeby ją wypróbować i puknąć ale tego nie mogę babci powiedzieć.
      - Módl się dziecko, żeby tylko ojciec się o tym nie dowiedział, bo cie wyklnie z rodziny za niewinność. - Podeszła, popatrzyła mi w oczy i pogłaskała po głowie.
    - Wiem, babciu, wiem... - Westchnęłam...

wtorek, 2 kwietnia 2019

Współlokator. 3.

 - Hej! Wróciłam! Jesteś tam? - Zawołałam w górę schodów, ściągając po drodze buty, bo właśnie wróciłam z pracy.
 - Jestem na górze. - Dobiegł mnie z salonu głos Pawła.
Weszłam na górę. Paweł siedział na kanapie i oglądał tv. Na stole był 8-pak piwa i zestaw chipsów.Usiadłam na nim okrakiem.
 - Paweł......... A nie masz czasem ochoty na małe bzykanko... - Zapytałam przymilnym głosem, bo musiałam się rozładować po robocie. Nie trzeba było długo czekać. Paweł się uśmiechnął i rozpiął swoje spodnie.
 - Zawsze mam ochotę. - Odpowiedział. - Wskakuj mała. - Odsunął moje majtki i pomógł mi się nadziać na swojego penisa. Zaczął się rusza a wtem... Dzwonek do drzwi.
 - Kurde kto to? - Zapytałam.
 - Mój kumpel Zbych. Umówiliśmy się na wspólne oglądanie Ligi Mistrzów. Masz do wyboru - albo wstajesz niezaspokojona, albo wykorzystujemy cię we dwóch. Bo Zbych mi nie daruje, jak tylko ja skorzystam. - Patrząc mi prosto w oczy rzucił wyzwanie Paweł. Musiałam szybko się namyślać, bo dzwonek do drzwi się powtórzył, bardziej natarczywie. Po chwili odezwał się fon Pawła.
 - No i? - Zapytał Paweł podnosząc do ucha telefon.
 - Ok. Dwóch. - Zgodziłam się, bo bardzo byłam głodna seksu. A seksu w trójkącie nie miałam już lata całe.
 - Zbych wchodź na górę, drzwi są otwarte. - Powiedział do telefonu Paweł. Nawet nie przestał się we mnie ruszać.
Zbych wszedł na górę.
 - O! Witam towarzystwo. A co się tu dzieje? - Zażartował Zbych. Nie mogę powiedzieć - przystojniak! Prawdziwy Wiking!
 - Chodź, dołącz do nas. - Zachęcił go Paweł. - Aga się zgodziła, żebyś też skorzystał. - Tak jak myślicie, Zbycha nie trzeba było namawiać zbyt długo. Stanął za mną i zaczął mnie rozbierać od pasa w górę. Złapał za piersi i całował po szyi. Poczułam na plecach, jak rośnie jego podniecenie.... CDN...

Współlokator. 2.

                 Szukałam pokoju do wynajęcia. Na razie nie stać mnie było na mieszkanie i samochód, więc wymyśliłam, że będę mieszkać tak blisko pracy, jak tylko się da i będę chodzić pieszo. Co jest i zdrowe i tanie a przede wszystkim - bardzo to lubię. Pozwoli to na zaoszczędzenie kasy na przyszłe życie, jak już nie będę musiała tak pędzić  i spędzać całych dni  w pracy. Fakt, na dzień dzisiejszy to lubię, ale zdaję sobie sprawę, że długo tak nie pociągnę. Tak naprawdę nie mam nic oprócz pracy i co raz większej sumy na koncie.
                  Pewnego razu, jak przeglądałam gazetę jadąc do pracy, znalazłam ogłoszenie o pokoju do wynajęcia właśnie w tej odległości od pracy, która mnie interesowała. Od razu po wyjściu z metra zatelefonowałam i zarezerwowałam termin oglądanie na wieczór tego samego dnia.
                   Pracę skończyłam około 18:25 i poszłam pieszo oglądać potencjalne moje nowe lokum. Sprawdziłam przy okazji jak długo idę i czy trasa jest fajna. Po niecałej pół godzinie byłam na miejscu. Nie jest źle - pomyślałam. Ciąg domów, w każdym z nich były po trzy, cztery mieszkania. Weszłam na schody, znalazłam odpowiedni przycisk domofonu i usłyszałam:
- Wejść! - No to nacisnęłam klamkę i weszłam. Moim oczom ukazał się wiatrołap. W nim troje drzwi, każde z numerem mieszkania. Ja miałam wejść przez środkowe. Numer 2. Wchodzę. Po wejściu moim oczom ukazał się przedpokój z lustrem, wieszakiem na ubrania, szafką na buty i schodami na górę pośrodku. Z góry tych schodów dochodził odgłos dudniącego telewizora. Rozebrałam się i weszłam na górę.
- Cześć! Aga. - Przedstawiłam się facetowi, z którym rozmawiałam przez telefon dziś rano. Przystojny, nie mogę powiedzieć. Ale szału nie było.
- Cześć! Paweł (tak poznałam bohatera naszej opowieści) jestem. Ale to już wiesz. - Roześmiał się. - No, tak się prezentuje nasze mieszkanko.
                   Po wejściu na górę po schodach ukazał mi się salon - tak nazwałam pokój. Na środku wielka kanapa, naprzeciw niej ogromny telewizor. Po obu jego stronach okna. Po lewej i prawej stronie wejście do pokojów.
- No jak widzisz, szału nie ma. Ale jak na centrum, to jest ok. Powierzchnia wystarczająca. - Powiedział Paweł. - Ten pokój - powiódł ręką dookoła - jest wspólny. Wspólne tv, imprezy. Po prawej jest moje lokum. Po lewej było by twoje, gdybyś się zdecydowała. Powierzchni chyba 18 metrów, coś koło tego.
                   Spodobało mi się mieszkanko. Niewielkie ale wystarczające. Cena kusiła. No i odległość od roboty. Mój pokój całkiem OK. Jak się stało u szczytów schodów, to po lewej mój pokój, a całkiem na lewo kuchnia. Po prawej pokój Pawła i całkiem na prawo łazienka. Taki kwadrat pośrodku i cztery prostokąty. Spróbować zawsze można.
 - Biorę go! - Powiedziałam. - Od kiedy mogę się wprowadzać?
 - A choćby od już. Zwolniło się wczoraj. Tylko w sobotę planuję imprezę - paru znajomych ma wpaść. Jak ci to nie przeszkadza, to zapraszam. - Uśmiechnął się Paweł.
 - Impreza mi nie przeszkadza. Mogę jutro po pracy przywieźć swoje rzeczy. Nie ma ich dużo. - Ucieszyłam się, że wreszcie nie będę tracić kasy na dojazdy.
 - To wpadaj. Dam ci klucze. Aha! Gotowanie i sprzątanie we własnym zakresie. Sprzątanie łazienki i pokoju też. No chyba, że razem coś zaplanujemy. Co do gości, to się dogadamy. - Pokrótce wyjaśnił zasady współlokatorstwa Paweł.
 - Zgadzam się. Dzięki i do jutra - lecę się pakować! - Wyszłam.
                    Następnego dnia wtarabaniłam się do mojego nowego pokoju, który grzecznie był wyposażony w zamknięcie i zaczęłam się lokować. Pawła nie było. Na stole karteczka: "Po pracy idę na zakupy, bo w sobotę mamy imprezę. Wrócę późno. Paweł". Przeczytałam, poszłam do łazienki się wykąpać. Wychodziłam z niej owinięta w szlafrok, jak wrócił Paweł.
 - Witam moją nową współlokatorkę. Kupiłem wino, żeby uczcić okazję, jak lubisz, oczywiście. - Uśmiechnął się. Trzeba przyznać, że uśmiech miał fajny. Ja zrobiłam szybkie kanapki, powyciągaliśmy jakieś sery na przegryzę i z winem usiedliśmy na kanapie a w tv włączyliśmy muzykę.
 - A ty singielka, zajęta czy... - Zainteresowanie Pawła było zrozumiałe. Ja też chciałam się dowiedzieć z kim przyjdzie mi dzielić dach nad głową.
- Singielka. Nie mam czasu na związki, niestety. Może kiedyś... - Westchnęłam.
 - No ja też jestem singlem. Od niedawna. Czasem zaczepię kogoś na imprezie, na internetach, pospotykam się kilka razy, czasem tylko na seks i to wszystko. Sparzyłem się kilkukrotnie i nie chce mi się na razie z nikim wiązać. - Wyrzucił z siebie Paweł. Proste postawienie sprawy. Ale też ja sobie niczego nie obiecywałam z zamieszkania pod jednym dachem.
 - Nie myśl sobie, że zamieszkałam tutaj, żeby cię podrywać albo co. Faktem jest, że naprawdę nie mam czasu i siły na związki. Jak potrzebuję seksu, to podrywam kogoś na numerek i to wszystko. Po prostu mam stąd do pracy 20 minut pieszo i bardzo mi to pasuje. Żeby była jasność. - Wyjaśniliśmy sobie wszystko na samym początku i tak się zaczęło nasze sielankowe wspólne mieszkanie.

                  Niedziela rano. Siedzę sobie na kanapie, telewizor cicho mruczy, ja mam na czole zimny okład. Łeb mnie tak napierdalał po sobotniej imprezie, ze nie macie pojęcia. Trochę zaszalałam...
 - Jesu nie trzaskaj tak tymi drzwiami! - Ofuknęłam Pawła. Rzeczywiście jak wychodził ze swojego pokoju to wydawało mi się, że jego drzwi są z żelaza - tak załomotały.
 - Przepraszam. Przeciąg jest chyba i zatrzasnęły mi się. A co? Głowa boli? - Zachichotał Paweł.
 - No. - Tylko tyle byłam zdolna z siebie wydusić.
 - Wczoraj zdrowo przygrzałaś. Kojarzysz w ogóle co się działo. - Ależ było mu wesolutko, no!
 - Coś tam pamiętam... Były drinki, prochy, marycha... Sama już nie wiem co. Ja chyba tylko piłam. - Jak przez mgłę pamiętałam wczorajszą imprezę.
 - No fakt. Ty używałaś tylko alkoholu. No i mojego najlepszego przyjaciela. - Uśmiechnął się Paweł.
 - Którego? Tego blondyna z brodą? Kurde, tego już nie kojarzę. Zalałam się w trupa. - No to był akurat fakt. Urżnęłam się pierwszy raz od nie wiadomo jak długiego czasu. Naprawdę długo nie piłam i takie tego skutki.
- Nie. Nie blondyna. Tego przyjaciela. - Paweł wskazał na swoje portki. Kurde! Czyżby chodziło mu o swojego penisa? Seks z Pawłem? Kurde.... na prawdę nie pamiętałam...
 - Tak? O rany! Nie kojarzę... Serio? - Było mi trochę głupio...
 - Szkoda, że nie pamiętasz. Było ekstra. Dobra jesteś w te klocki... - Zabrzmiało to jak prawda...