czwartek, 11 kwietnia 2019

Współlokator. 5.

Nazajutrz ojciec zrobił pobudkę nam wszystkim.
          - Pobudka! Proszę wstawać! Łazienka jest jedna i każdy chce skorzystać. Agnieszko ty pierwsza. Masz 20 minut.
No to nie miałam wyjścia, tylko musiałam wstać o 7:30 i pójść zrobić co trzeba z samego rana. Oczywiście Maria mogła się wyspać. Babcia pewno już była na nogach a rodzice na swoich modłach. Nie, żebym miała coś przeciwko modłom ale to definiowało całe ich życie. Spojrzenie na świat. I dodawało zero tolerancji dla czegoś niepasującego do tych reguł. A w te reguły na pewno nie pasowałam ja. Trudno. Żyję swoim życiem, nikomu krzywdy nie robię.
Stałam pod prysznicem. Woda lała się z góry a ja próbowałam zrozumieć co wczoraj się stało. Właściwie całą noc o tym myślałam, z małymi przerwami na spanie.
Nie potrafiłam wysnuć żadnych konkretnych wniosków. Pukanie do drzwi.
           - Agnieszko! Twój czas się skończył. Teraz kolej Marii. - Tak tato, już wychodzę. - Moje przemyślenia spełzły na niczym.
Poszłam do kuchni. Potrzebuję kawy, żeby przetrwać ten dzień. Muszę wymyślić jak porozmawiać z Pawłem, żeby coś zrozumiał. I żeby się nie wygadał, że się znamy, bo będzie chryja!
Usiadłam w kuchni. Woda się gotowała. Weszła babcia z pełną torbą zakupów.
          - Witaj wnusiu. Mnie też zrób kawy. Przygotuję śniadanie.
          - Pomogę ci babciu. O której śniadanie?
          - Dziękuję. Śniadanie zostało zarządzone na godzinę 9:00. Ojciec pójdzie po Kubę. Zjemy wszyscy razem. Potem rodzice już wam rozplanowali resztę dnia. Wieczorem kolacja w restauracji.
         - Babciu możesz się nie wygadać przed rodzicami?
         - Nawet nie miałam zamiaru. Mam nadzieję, że się nie wyda.
Punktualnie o godzinie 9:00 wszedł do domu ojciec z Pawłem. Zasiedliśmy w milczeniu do śniadania. Nie trwało ono długo, gdy głos zabrał ojciec.
        - Panie Jakubie. Skoro mam niespodziewanego pomocnika, to pójdziemy razem. Obiecałem księdzu proboszczowi, że posadzę drzewka przy plebanii, więc jak razem to zrobimy, będzie szybciej. Potem mamy zaplanowaną wizytę u barbera. Aha-pan nie ma brody. Ale to nie szkodzi. Zabiegi się panu przydadzą z tego, co widzę. Coś pan mało dba o siebie.
        - A ja z dziewczynkami pójdę do pani Zuzi na zabiegi damskie. - Oświadczyła mama. - Ale wpierw sprawdzimy waszą toaletę na dzisiejszy wieczór. - Zauważyłam, że Paweł chciał coś powiedzieć ale tylko otworzył usta i zamknął je od razu.
Poszłyśmy na górę. Najpierw do mojego pokoju.
        - Ja mam na wieczór tę bluzkę i do tego którąś ze spódnic a na jutro tę sukienkę. - Dobrze, może być. - Zaaprobowała moje stroje mama. - Teraz pójdziemy do Marii. - No i nie miałam szans, żeby porozumieć się z Pawłem chociaż przez sekundę. Trudno, może później, jakoś...
      - Ja bym miała to i tamto. - Maria wskazała rozwieszone na krzesłach ubrania. - No nie! - Powiedziała mama. - To nie pasuje. Musimy natychmiast jechać do centrum i kupić ci coś nowego. Wsiadłyśmy do matki samochodu i pojechałyśmy wybrać Marii ubrania. Dało mi to chwilę na pomyślenie co się dzieje. Ubrania Marii nawet nie były złe. Chociaż faktycznie nie miała dziewczyna gustu. Chodziło jednak o to, że mama chciała jej kupić coś nowego. Nie myślcie, że jestem zazdrosna. I tak bym nie ubrała tego co wybrała mama. To ubrania jak dla zakonnicy... Gdyby mama wiedziała z czym mi się kojarzy moja bluzka...

Pewnego dnia przyszłam z pracy do domu zupełnie wykończona... Nie miałam nawet siły, żeby zrobić sobie herbaty a co dopiero coś do jedzenia. Dobrze, że zjadłam lunch. Siadłam na kanapie, włączyłam telewizor. Puściłam cokolwiek. Nogi położyłam na stoliku, zzułam buty, które spadły na podłogę. Chyba się zdrzemnęłam. Usłyszałam szczęk klucza w drzwiach. Wszedł Paweł.
          - Hej! Witam w domu! Zobacz co mam. - Wesolutki jakby była 9. rano a nie 18. popołudniu... Skąd ten ma tyle siły....
         - Heeeeeej...... Nie mam siły się odwrócić. Musisz tu przyjść i mi pokazać. - Zawołałam. Paweł wszedł na górę, stanął za moimi plecami i zadyndał pętem kabanosów przed moimi oczami. - Czy nie tego chciałaś skosztować dziś rano? - Fakt, szukałam kabanosów dziś rano w lodówce, bo chciałam wziąć je na przekąskę do pracy a ten.....ten prosiak zeżarł mi ostatniego!
        - Przepraszam, że zeżarłem ci ostatniego. - Przeprosiny przyjęte. Siadaj, jestem wykończona tak bardzo, że nawet gadać mi się nie chce.
Paweł siadł na oparciu kanapy za moimi plecami i powiedział.
         - Zrobię ci masaż. Trochę cię to odpręży. - Zaczął masować mi kark. Jakie to było przyjemne. Naprawdę wiedział jak to robić. - Jesu jak mi dobrze. - Zamruczałam. - Jesteś po jakimś kursie, bo robisz to tak wspaniale?
Paweł się uśmiechnął pod nosem. - No coś tam kiedyś gdzieś się nauczyłem. Przesuń się. - Powiedział i zsunął się z kanapy za moje plecy. Wsadził mi ręce pod koszulę. TĘ! koszulę! Poczułam na piersiach jego ręce. Na szyi ciepły oddech. Muśnięcie płatka ucha. Zaczęłam odlatywać. Oparłam głowę na Pawła. Muśnięcie sutków. Zareagowały natychmiastowo. Na szyi poczułam pocałunek. Przechodził na obojczyk i wracał do płatka ucha. Ręce rozpięły guziki bluzki, uwolniły piersi z nabrzmiałymi sutkami z biustonosza. Koszula, TA koszula, została zsunięta z moich ramion. Spódnica została podciągnięta. Między udami poczułam rękę, z niecierpliwymi palcami. Byłam pewna, że tam jestem już wilgotna. Odlatywałam.
         - Jesu Paweł. Nie mam siły, żeby ci się odwdzięczyć...
         - Ćś.....mała. Odpręż się. Jeszcze będziesz miała okazję, żeby mi się odwdzięczyć. Ja też jestem wykończony i nie mam siły na nic więcej.
        - Ale...
Paweł położył na moich ustach palec, który pachniał moją cipką.
        - Nie myśl mała... Poddaj się temu...
Jedna ręka odsuwała majtki a druga penetrowała wnętrze. Poczułam mokry palec na łechtaczce. Ta od razu zadrżała. Chętna na więcej. Podniecona i reagująca na najmniejszy ruch. W cipce poczułam palce. Jeden, dwa, chyba trzy. Teraz wnętrze dłoni i palce drugiej ręki drażniły łechtaczkę. W trakcie tego nawet nie zauważyłam, kiedy Paweł usadził mnie na swoich nogach, które pomagały mu otworzyć moje wnętrze. Poczułam, że też jest podniecony. Twardy na maxa. Przyspieszył. Wzmógł intensywność pocałunków. Obie jego ręce były schowane między moimi udami. Wyciągnął palec z mojej wilgotnej na maksa cipki i dał mi do polizania.
        -Skosztuj mała jak jesteś wilgotna i smaczna. - Fakt. Było to pyszne. Wsadził tego palca znów do cipki - jak on się tam zmieścił, bo chyba druga ręka była tam cała, wyciągnął i rozsmarował soki na moim barku. Zlizał. - Ale ty jesteś pyszna. Szkoda, że nie mam siły na ciebie...
Przestał gadać. Za to skupił się na mojej pulsującej łechtaczce i co rusz ją drażnił mokrą od soków ręką. Moja cipka zaczęła się zaciskać na jego palcach, zapowiadając nadchodzący orgazm. Jedna ręka Pawła została w cipce, drugą chwycił mnie za podbródek i przyciągnął moje usta do swoich. Oboje wyssaliśmy z tych palców moje soki. Nasze języki się splotły. Poczułam nadchodzącą falę rozkoszy i spełnienia. Nie potrafiłam się poruszać ale zaczęłam zaciskać uda. Orgazm nadszedł niespodziewanie i szybko i intensywnie. Inny niż zawsze ale super!
        - Rany Paweł! Ale to było dobre. - Cała przyjemność po mojej stronie. - Paweł się uśmiechnął i pocałował mnie w czoło. Teraz odpocznij. Powinnaś po tym zasnąć jak małe dziecko. Wtedy odpoczniesz. Ja idę sobie zwalić konia bo tylko na to mam siłę.

Takie wspomnienie wiązało się z TĄ bluzką...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz