niedziela, 7 kwietnia 2019

Współlokator. 4.

                Usiedliśmy do stołu. W naszej rodzinnej jadalni odkąd pamiętam stół i krzesła były ustawione zawsze tak samo. O ile nie było u nas gości, to zasiadaliśmy do stołu w następujący sposób, wg. ważności:  naprzeciw wejścia ojciec, jako głowa rodziny, po jego prawej mama, po lewej moja siostra Maria. Obok mamy zwykle ja, choć starałam się być rzadko na wspólnych obiadach. Ta martwa cisza, uderzanie sztućcami o talerze, odgłosy przełykania mnie dołowały zawsze. Wolę pogadać przy jedzeniu. Rozumiem, że pewnych zasad trzeba przestrzegać ale takie skostnienie... Babcia zajmowała od zawsze miejsce bliżej kuchni. W razie potrzeby wstawała od stołu, żeby podać co potrzebne. Tym razem miejsce naprzeciwko mnie było zajęte przez Pawła a raczej Jakuba, bo tak miał mój współlokator na pierwsze imię, choć wolał używać drugiego.  Po jego minie wnioskowałam, że jest bardzo zdziwiony tym, że mnie tu widzi. No chyba jego zdziwienie dorównywało mojemu. Podejrzewam, że będzie niezła chryja z tego rodzinnego spotkania...

          - Zatem, skoro wszyscy już jesteśmy w komplecie, zasiadajmy do kolacji. - Zarządził tato.
Zwyczajowo jedliśmy w milczeniu. Rozmowy dotyczyły tylko tego kto co ma komu podać: podaj mi proszę kluski, podaj mi proszę kapustę itp. itd.
         - Dobrą mamy pogodę nieprawda? - Zagaił Paweł.
         - W tym domu staramy się nie rozmawiać podczas jedzenia, Panie Jakubie. - Zgasił go mój ojciec, nawet nie odrywając oczy znad pieczeni. Zauważyłam, jak opadła ze zdziwienia szczęka Pawłowi. Myśmy, jak tylko zdarzył nam się wspólny posiłek, gadali ze sobą, wymieniali poglądy, opowiadali co się zdarzyło w pracy.
        - Panie Jakubie! - Ojciec podniósł głowę znad talerza. - W tym domu nie używamy telefonów komórkowych. Jest zasada, że kto takowy posiada, wyłącza go na czas pobytu. Znajomi w pilnych sprawach telefonują na stacjonarny. - Wzrok ojca zgromił Pawła.
        - Ok. - Odpowiedział Paweł. Na ustach ojca pojawił się grymas lecz już nie skomentował wypowiedzi. W tym domu rozmawiało się językiem poprawnym, czego mój współlokator nie wiedział ;-)
       Ukradkiem chciałam zerknąć na swój telefon. - Agnieszko! Znasz zasady i znów chcesz je łamać? - Kurde, zauważył, że wyjęłam aparat, żeby odczytać sms od Pawła.
         - Nie, tato. Po prostu zapomniałam wyłączyć. - Uf! Udało mi się. Przeżyję tych kilka dni i wyjadę. Nie mam zamiaru się narażać. Zacisnę zęby po raz kolejny. Jeszcze tylko niecałe 48 godzin...

Kolacja przeszła w milczeniu. Jak ojciec odłożył sztućce i wytarł usta, oczywiście elegancką serwetką, odsunął talerz i zarządził.
          - Skończone. Panie Jakubie, teraz zaprowadzę pana tam, gdzie będzie pan nocował. To niedaleko, u sąsiada. Kilka domów dalej. - Wiem gdzie ojciec ulokował Pawła. To chyba u pana Krzysztofa, najbardziej zagorzałego członka parafialnej wspólnoty. Nie ma opcji, żeby Paweł się wydostał z kwatery. Hehehe.
         - Ależ ja myślałem, że tutaj. - Zdziwił się Paweł.
         - Nie wypada, panie Jakubie, żeby nocował pan pod wspólnym dachem z dwoma panienkami. - Ja padnę. Myślę, że tego to Paweł się nie spodziewał. Zresztą sądząc po jego minie nie uwierzył, że słowa mojego ojca to prawda.
         - My wychodzimy. Mario ty odpocznij po długiej podróży. Babcia sprzątnie ze stołu. Pa kochanie! - Pocałował mamę w czoło. - Będę niedługo, to wspólnie zmówimy paciorek.
Kochanie, Maria, babcia. Mnie pominął podczas swojej wypowiedzi. Jakbym nie istniała... Poszłam za babcią do kuchni, zbierając po drodze brudne naczynia ze stołu.
          - Babciu, dlaczego ty sprzątasz a nie może tego zrobić Maria?
          - Ech, wnusiu... Ja już się przyzwyczaiłam. Nie chcę się kłócić.
          - Masz tu gdzieś babciu swoją nalewkę? Muszę sobie strzelić kielicha po tej farsie. - Babka zawsze miała gdzieś zakamuflowany przed ojcem alkohol. Przecież picie alkoholu to grzech. Przynajmniej w tym domu.
         - Mam! Zaraz sobie golniemy po kieliszeczku. - Babcia nie lubiła pić w samotności a racze nie miała zbyt wielu okazji, żeby to robić. Tylko raz w miesiącu chodziła do klubu seniora i tam pozwalała sobie na kieliszeczek.
Ubrałam fartuch i zabrałam się do zmywania. Babka opowiadała co słychać w miasteczku: kto umarł, kto się urodził, kto się ożenił... Usłyszałyśmy jak ojciec wrócił. Wtem!
            - Aga ktoś chyba puka do drzwi kuchennych. - Zaszeptała babcia. - Fakt. Ktoś pukał. Otworzyłam drzwi a w drzwiach stał on-Paweł.
          - Paweł? Co ty tu robisz? - Ofuknęłam go. Jak go ojciec zobaczy albo sąsiad zauważy, że on wyszedł, to będzie miał przerąbane.
         - Aga wytłumaczysz mi o co chodzi? Dobry wieczór ponownie. - Paweł ukłonił sie babci.
         - Babciu ja ci to zaraz wszystko wytłumaczę. To nie jest tak jak wygląda. - Kurde ale się porobiło...
       - Mówiłam ci, że wyjeżdżam na weekend do rodziców, na rocznicę ślubu. Ty miałeś wyjechać z laską na romantyczny weekend. - Jesu ale się pokręciło!
       - No i wyjechałem! Tylko nie wiedziałem, że to twoja siostra!
       - Nigdy bym nie pomyślała, że wy razem..... To niemożliwe....Wy?
       - Widzimy się drugi raz. Nie wiedziałem, że od razu pojedziemy do jej rodziców. - Z piętra doszedł głos ojca.
       - Włączę alarm, na wszelki wypadek. Niespokojna noc. Mam nadzieję, że nikt nie będzie wychodził.
       - Idź już, bo będzie draka! - Wyrzuciłam zdziwionego Pawła za drzwi. Nie było czasu na wyjaśnienia. Może później.
Zamknęłam drzwi kuchenne. Babcia miała wzrok ze stali.
       - Babciu to nie tak...
       - Znacie się? - Zgromiła mnie szeptem.
       - Znamy, babciu. Ale ja nie wiedziałam, naprawdę, że Paweł się spotyka z Marią. Nigdy by mi do głowy nie przyszło, że oni mogą być razem. Są tak różni.
       - Poznałaś ich ze sobą? - Myślę, że nie tylko to nurtowało babcię. Czekam na serię pytań jak na ścięcie.
       - Nie. Wiem tylko tyle, że Paweł poznał kogoś w internecie. Jak mówił, spotkali się raz, w kawiarni.
        - Łączy was coś? Tylko mów prawdę! - Babka miała wyczucie, trzeba jej przyznać. Przełknęłam ślinę.
       - Nieeeeee. Nie, babciu. Nic nas nie łączy. - Wytrzymałam jej spojrzenie. 
       - A naprawdę? Skąd się znacie. - Drąży i drąży. Musze się z tym zmierzyć. Kurde. Przecież ja nie robię nic złego - powiedziałam do siebie.
       - Wynajmuję pokój w Pawła mieszkaniu.
       - Pawła czy Jakuba. Jak on w końcu ma na imię?
       - Jakub to jego pierwsze imię. Paweł drugie, i to tego imienia używa. Nie lubi, jak się do niego mówi Jakubie.
       - Pokój, mówisz, wynajmujesz...... Sypiacie ze sobą? - Nie dawało to babce spokoju. Musiała dopytać o najważniejsze. No przecież nie mogę ją okłamać. Nie ją.
        - Tak, babciu. Zdarza się, że sypiamy z sobą. - Przyznałam się. Choć przecież to nic złego.
        - Tak podejrzewałam. Czy Paweł może mieć wobec Marii jakieś poważne plany? - Dociekliwa ta moja babka.
     - Z tego co mówił, to raczej nie. - Dokładnie to mówił, że jedzie z laską na weekend, żeby ją wypróbować i puknąć ale tego nie mogę babci powiedzieć.
      - Módl się dziecko, żeby tylko ojciec się o tym nie dowiedział, bo cie wyklnie z rodziny za niewinność. - Podeszła, popatrzyła mi w oczy i pogłaskała po głowie.
    - Wiem, babciu, wiem... - Westchnęłam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz