wtorek, 23 kwietnia 2019

Współlokator. 6.

Domówka. Jak wiele innych. Spotkanie kilkorga znajomych, muzyka, jakieś wino, piwo - co kto lubi. Trochę jedzenia. Ktoś zamówił pizzę. Siedzimy, gadamy, ktoś tańczy. Lubię te momenty. Można się zresetować po tygodniu zapieprzania w pracy. Rozmowy dotyczyły wszystkiego. Ludzie którzy przyszli tego dnia, to głównie znajomi Pawła oraz znajomi tych znajomych. Ja z reguły bawiłam się w słuchacza. Po całym tygodniu gadania w pracy nie miałam na to ochoty. Jak znalazłam gadaczy na interesujący mnie temat, przyłączałam się i po prostu słuchałam. Po czasie znudziło mi się to. Poszłam potańczyć. A właściwie pobujać się w okolicy kuchni.
          - Hej laska! Chcesz gryza? - Jakiś małolat wyjmował z naszej lodówki kawał chorizo. Kurde przystojny ale fest młody ;-)
         - Nie, dziękuję. Wolę się pobujać. - Pobujajmy się razem. - Podszedł do mnie. Bujaliśmy się dobrych parę minut. Kurde - dostałam na niego ochotę. Tak po prostu. Spojrzałam na niego. Wdało mi się, że on też zaczął się wkręcać. - Chodź. - Wzięłam go za rękę. Poszliśmy do mnie. Już dawno nie było mi tak zabawnie podczas seksu. Młody ewidentnie nie był bardzo doświadczony. Gdybym mu pozwoliła, to wsadził by mi kutasa bez ceregieli po kilku sekundach.
         - Wyluzuj młody. Daj mi chwilkę. - Zastopowałam go. - Rozbierzmy się wpierw. - Kiedyś w końcu musi się młody nauczyć ;-)
         - Napaliłem się na ciebie nie widzisz? - Fakt, jego napalenia na seks trudno było nie zauważyć. Rozebraliśmy się. Pomyślałam, że tak będzie z młodym wygodniej. Próbowałam też wymyślić jaka pozycja będzie najlepsza. Okazało się, że młody był albo tak napalony, albo tak głodny seksu, że wypróbowaliśmy ich chyba z 5. Najpierw tradycyjny misjonarz. No, tu trochę młodemu nie wyszło. Szybki był..... Zbyt szybki. Na szczęście w tym wieku kutas stoi prawie cały czas. Poprawił. Podczas trzeciej pozycji wreszcie miałam orgazm. Czwartą pozycją było na jeźdźca. Na szczęście młody się nie speszył, że kobieta jest na górze i dał radę. Biedaczek nawet nie pomyślał, że za każdym razem musi zakładać nowego kondoma. Trochę mnie to wymęczyło. nie nadaję się na nauczycielkę. Choć ostatnią pozycją, ale czy to można nazwać pozycją, była palcówka. Dobrze, że byłam już zaspokojona, bo młody nie dał by rady... Ale uczniem był pilnym.
          Rano siedziałam sobie w szlafroku przy kuchennej wyspie nad patelnią z jajecznicą i sobie jadłam. Kawa sączyła się do dzbanka przez filtr. Cichutko pyrkała. Ciekawe, że zawsze rano nasze mieszkanie jest wysprzątane. Podziwiam Pawła, że mu się chce. Otworzyły się drzwi sypialni Pawła i wyszła z nich laska. Niczego sobie ale też nie żadna modelka.
          - Nie widziałaś może mojego brata? Był tu wczoraj ze mną i miał dać znać, jak będzie wychodzić ale nie dał. A! Cześć!
         - Może to ten. - Wskazałam głową na mój pokój, gdzie spał sobie w najlepsze młody.
         - Kurde! On! Wojtuś! Wstawaj! - Wydarła się naprawdę potężnie. Jakoś nie było odzewu z mojego pokoju. Za to drzwi Pawła otworzyły się ponownie i wylazł pan domu we własnej osobie.
         - Ciszej tam! Co tu tak ładnie pachnie? Jajecznica? Aga! Jesteś kochana! - Usiadł do wyspy, wziął łyżkę i zaczął jeść. - Mniam! Pyszna!
       - To twój pokój? - Laska spojrzała na mnie. Chyba zauważyła, że jestem pod szlafrokiem całkiem naga. Domyśliła się. - Spałaś z nim? Przecież to małolat. Nieletni. On jeszcze nigdy nie... Jak mogłaś!
        - No co ty. Po pierwsze nie był prawiczkiem, zapewniam. Po drugie ja nie sypiam z nieletnimi. Sprawdziłam to. Kiedy twój brat ma urodziny. Data? - Laska się zamyśliła. - Kurde! Wczoraj! Wczoraj mój młodszy brat skończył 18 lat! Ja pitolę! Dobra. Masz wybaczone. Poza tym jajecznica pyszna! - Po jakimś czasie młody się obudził. Bez krępacji nago poszedł do łazienki się wykąpać. No dobra - nie miał się czego wstydzić. Nawet Paweł nie był tak hojnie wyposażony...

Poszli wreszcie. Paweł siadł przed telewizorem i łaził po necie. Ja poszłam dospać.
       - Aga! Agaaaaaaaaaaaaaa! Wstawaj! Obiad trzeba zrobić! - Obudził mnie ryk Pawła. Oczywiście był to z jego strony żart. Nasze obiady były wspólnie robione. Choć czasem robił je Paweł, czasem ja. Dzisiaj robiliśmy razem. Wygłupialiśmy się przy tym jak małe dzieci. Wreszcie zasiedliśmy przed telewizorem z talerzami w rękach.
        - Za stary jestem już na to. - Wzdychnął Paweł. - Męczy mnie ta zmiana lasek. Muszę poszukać kogoś na stałe.
        - A wiesz, że ja też doszłam...
        - Doszłaś? No ja myślę! - Żartował swoim zwyczajem Paweł.
       - Doszłam wreszcie, doszłam. Do wniosku. Że już za stara jestem na uczenie młodzieniaszków do czego służy fujara i jak zrobić dziewczynie dobrze. Dobrze, że chociaż wiedział gdzie go wsadzić.
       - A ja mam dość dopasowywania się do kogoś. Każda z kobiet inaczej reaguje i ja czasem nie wiem czy jest jej dobrze, czy zawodzę. Chyba dopadł mnie kryzys wieku średniego...
       - Pieprzysz. Ale coś w tym jest. - Zaśmialiśmy się.
       - Teraz spotkałem się w knajpie z dziewczyną i umówiłem się na wspólny wyjazd na weekend. Pójdę z nią do łóżka, choć, kurde, jakaś ona dziwna. Tak czuję podskórnie... Jak z nią nie wyjdzie, to obiecuję, że do łóżka pójdę tylko z moją przyszłą żoną!
        - Poważna deklaracja! Trzymam cie za słowo - ale nie dasz rady. Kiedy jedziesz na ten weekend?
        - W przyszłym tygodniu.
        - To tak jak ja. Mnie się nie chce wyjeżdżać ale obiecałam siostrze, że będę. To rocznica ślubu moich rodziców ale coś czuję, że ona też coś planuje. Ciekawa jestem co...
        - Ja planuję wybadać moją laskę i ją ewentualnie przelecieć, żeby sprawdzić. Ciekawe które z nas wróci wcześniej do domu. - Zaśmiał się Paweł.
        - No fakt, ciekawe... - Obawiałam się tego wyjazdu i jak się okazało - słusznie...

O tym właśnie myślałam jak siedziałam u pani Zuzi i któraś z jej pracownic robiła mi paznokcie. Nie, żeby mama była skąpa ale wiedziałam, że i tak więcej kasy zainwestuje w moją siostrę. Ale tak właściwie to u mnie nie trzeba było dużo robić. Staram się o siebie dbać. Oj coś mi się wydaje, że mój współlokator nie puknie swojej dziewczyny, oj nie... Myślę też, że nawet w najśmielszych myślach by nie wymyślił gdzie i z kim się znajdzie na tym weekendzie. Nikt by nie wymyślił takiego scenariusza... Gdzieś z tyłu głowy chodziło mi - jakim cudem oni się poznali? Przecież oni są tak różni i tak nie pasują do siebie.

       - Agnieszko! Wychodzimy. Kolacja czeka. - Głos mamy wyrwał mnie z zamyślenia. Nie miałam ochoty iść na tę kolację. Ale obiecałam... Po czasie okazało się, że przeczucie mnie nie myliło...............................

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz