sobota, 21 stycznia 2023

Nieznajomy i niebezpieczny. 7.

 Po drodze wytłumaczyłam Pawłowi co zrobiłam jego byłej dziewczynie, żeby zbytnio się nie martwił. 


Dni mijały nam monotonnie. Praca, gotowanie, zakupy, okazjonalny seks. Nudy...,-) Nie poruszaliśmy żadnych poważnych czy bolesnych tematów. Aż nadszedł termin rozprawy Pawła.


- Paweł. Chyba najwyższy czas, żebyś zaczął ogarniać sprawy potrzebne do rozprawy.

- Wiem. Ale teraz jest tyle roboty w gospodarstwie. Nie chcę zostawiać na lodzie twojego ojca. Bez pomocy nie da rady.

- Zatrudnię kogoś nowego albo wydzierżawię któreś pole. Damy radę.

- Nie dość, że dałaś mi kasę na mój dług, to jeszcze chcesz płacić nowemu pracownikowi? Nie mogę na to pozwolić.

- Daj spokój. Są rzeczy ważne i ważniejsze. Damy z ojcem radę te parę dni. - Paweł ucałował mnie w policzek. 

- Właściwie to zrzuciłaś kamień z mojego serca. Też chciałem pojechać. Nawet zacząłem się pakować.


No i pojechał. Z ojcem jakoś daliśmy sobie radę. Jak obiecałam, tak pojechałam na rozprawę, żeby ex Pawła się nie rozmyśliła. Wprawdzie skrzywiła się na mój widok ale powiedziała całą prawdę. Jakiś czas potrwało aż w końcu zapadł wyrok uniewinniający Pawła. On został w stolicy. Wiedziałam z jego telefonów i z telewizji, że zaczął odbudowywać swoje dobre imię i swoje tytuły. Z tego co mówił, nie miał zamiaru wracać do walk. 

Tak jak przewidywałam, rak nie dał ojcu więcej czasu niż pół roku. No, z małym hakiem. Wyprawiłam mały pogrzeb. Nie mieliśmy wielkiej rodziny ale tych parę osób przyjechało. Fakt, że mieszkaliśmy tak daleko, że dość trudno było by starszym osobom do nas przyjechać. Paweł też się zjawił. Było to pierwsze nasze spotkanie twarzą w twarz od rozprawy. Wieczorem siedliśmy na werandzie, piliśmy wino i gadaliśmy.

- Co teraz zamierzasz. - Spytał Paweł siadając obok mnie. - Upiłam łyk wina. - Chciałaś w pierwszej wersji sprzedać gospodarstwo po śmierci taty. A teraz?

- Miałam czas, żeby wymyślić coś mądrego. Miałam wiele pomysłów. Ale na koniec doszłam do wniosku, że powinnam przydać się społeczeństwu i robić coś pożytecznego. Dlatego chcę wrócić do praktyki lekarskiej ale będę ją wykonywać tutaj. Ewentualnie mogę wynająć w miasteczku jakiś pokój na gabinet. Będę też w miarę czasu dojeżdżać do pacjentów. Nie muszę mieć wysokich stawek. Mam za co żyć, mam kasę za wojsko a poza tym wydzierżawię gospodarstwo i to też przyniesie mi dochód.

- Fajny pomysł. Bylebyś miała czas wypocząć. I korzystać z życia. - Mrugnął do mnie okiem.

- A co ty zamierzasz? - Gadaliśmy dość niedawno przez telefon ale nie znałam do tego czasu jego planów na przyszłość.

- Załatwiłem sobie dwie prace. Jedna to komentowanie i sędziowanie walk. W końcu trochę się na tym znam. - Znów puścił do mnie oczko. - Druga to praca w szkole. Mam do tego uprawnienia, bo chciałem być trenerem. Tylko muszę znaleźć pokój do wynajęcia. A właśnie! Nie wiesz może kto w okolicy ma jakiś pokój do wynajęcia? - Zamurowało mnie. Czy on daje mi do zrozumienia, że będzie uczył w szkole gdzieś blisko, może w naszym miasteczku? Zaniemówiłam.

- Ccco? Że jak? Nie rozumiem. - Paweł się zaśmiał i pocałował  mnie w nos.

- Będę uczył dzieciaki w szkole w miasteczku. Tak mi się tu podoba okolica, że postanowiłem zostać na jakiś czas. Zatem szukam pokoju do wynajęcia. - Uśmiechnął się tym swoim zniewalającym uśmiechem od ucha do ucha. Walnęłam go pięścią w ramię.

- O paskudny ty! Dlaczego nic nie powiedziałeś wcześniej. - Roześmiałam się pierwszy raz od kilku dni. - Ja mogę wynająć ci pokój albo nawet fajnie odremontowaną przyczepę ale nie wiem czy będzie na nią stać nauczyciela. - Znów się roześmiałam.

- Dam radę. - Teraz śmialiśmy się już oboje. Przytuliłam się do jego boku. Piliśmy wino. Gadaliśmy o bzdurach, filmach, książkach. Aż przyszło wieczorne zimno. 

- Ej! Zbierajmy się do domu. Zimno mi a nie chce mi się chodzić po koc. Poza tym jestem zmęczona.

- Jasne idziemy. - I się zebraliśmy. - Mogę tu przenocować? - Dla mnie było oczywiste, że Paweł będzie u mnie nocował. On wolał się upewnić. Fakt, nic szczególnego, poza kilkoma epizodami seksu, nas nie łączyło.

- Oczywiście! Tylko, że ojca pokój nie jest wysprzątany a jedyne łóżko jest w mojej sypialni. Jak ci to nie przeszkadza, to zapraszam. No albo barak, ten twój, tylko od dawna tam nie zaglądałam i może być brudno. - Oesu jak to wyszło, pomyślałam. Jakbym go chciała zwabić.

- Żeby to nie zabrzmiało głupio ale chętnie skorzystam z twojego łóżka. - Uśmiechnął się delikatnie. - Ale najpierw wolałbym skorzystać z prysznica. - Ufffff... atmosfera zelżała. Weszliśmy do domu. 

Obudziłam się w środku nocy. Na szczęście nie pamiętałam co za straszny sen mnie obudził. - Co się stało? - Paweł siadł na łóżku. - Nie nic. Nie wiem. - Położyłam się z powrotem. - Chodź tu bliżej. Przytul się. Bez podtekstów seksualnych. - Usłyszałam uśmiech w jego słowach, bo w ciemności widziałam tylko jego świecące białka oczu. Tak zrobiłam. Po jakiejś pół godzinie usłyszałam szept Pawła. - Śpisz? - Nie. A co? - Mogę cię o coś zapytać? - Pytaj.

- Aga tak mnie nurtuje to, co powiedziały chłopaki, jak wtedy poszliśmy zapłacić mój dług. Twoi kumple z wojska. Że wzięto was do niewoli i torturowano. Ciebie też. Ala jak nie chcesz wspominać, to nie mów.

- Nie chciałam tego wspominać ale może dobrze mi zrobi wyrzucenie tych wspomnień. - Leżałam przyciśnięta plecami do Pawła. On obejmował mnie swoimi rękoma, z głową na mojej poduszce. Tak przyjemnie grzał mnie, dawał poczucie bezpieczeństwa, że może i dobrze będzie to z siebie wyrzucić.

- Fakt, wzięto prawie całą naszą załogę do niewoli. Chciano, żebyśmy wyjawili informacje o planach naszego wojska. Jak długo chcemy to ciągnąć. Ilu jeszcze żołnierzy przyjedzie i takie podobne. Myśmy jednak tych informacji nie znali. Dlatego nic z nas nie wycisnęli. Znaliśmy jedynie długość naszego kontraktu. Jednak przeorali nas dość ale na szczęście nie na maksa. Chłopaki martwiły się o mnie, że mnie będą głównie gwałcić. Owszem, zdarzyło się. Ale nie mam z tego powodu traumy, ponieważ mieliśmy w bazie doskonałego psychologa, z którym to od razu przegadałam.

- A te blizny na plecach? Trudno ich nie zauważyć. - Wiedziałam, że pytanie o blizny padnie. One bolały chyba bardziej. Tak mentalnie? Psychicznie?

- Blizny to, że tak powiem, pamiątka po torturach. Chłopaki miały ich jeszcze więcej. Dosłownie całe plecy. Ja mam ich kilka. Zdziwiło mnie, że tak mnie oszczędzili. Podobno religia im nie pozwala na to, myśleli, że kobiety są delikatniejsze i mniej razów mi wystarczy. A poza tym ja byłam ostatnia i już nie mieli czasu mnie więcej męczyć, ponieważ zaczęto nas odbijać z niewoli. Ale wiedzieli skubańce jak to robić i czym. Rany leczyły się długo. Nasza skóra była bardzo porwana. Tak kiedyś to rozkminiałam i doszłam do wniosku, że batog musiał być wykonany z jakiegoś takiego materiału albo tak skonstruowany, że rwał skórę jakby drapiąc i chyba dodatkowo był czymś nasączony. Dlatego mogli nas torturować tym długie dnie, ponieważ bolało bardzo wiele godzin nawet po jednym razie. A krew się sączyła też kilka godzin. Całe ubranie miałam przesiąknięte krwią, jak nas odbili. Chłopaków jeszcze walili po nogach i po stopach. Cała nasza załoga po odbiciu z niewoli nie była w stanie podjąć służby. Jak nas podkurowali, to wymienili na nową załogę. Poza tym i tak nasz czas akurat dobiegał do końca. Wylądowaliśmy w wojskowym szpitalu w kraju. Ot i to cała historia. nawet dobrze, że ją z siebie wyrzuciłam.

- A ja myślałem, że ty jesteś delikatną kobietką, jak cię pierwszy raz zobaczyłem. O jak się może człowiek pomylić. - Przytulił mnie mocniej i ucałował w czubek głowy. Westchnęłam.

- W pierwszej chwili, jak wylądowałam w kraju, myślałam, żeby się ich pozbyć. Ale doszłam do wniosku, że są one częścią mnie. Specyficzną pamiątką. Jak tatuaż...- Zapadła cisza. Po niedługim czasie zasnęliśmy ponownie.


A jak się potoczyło życie, czy było wspólne, czy nie wytrzymaliśmy ze sobą, w ostatniej części za czas jakiś...