niedziela, 8 lutego 2015

Facet mojego życia, miłość i zakazana namiętność. Odcinek 11.

Dobra - dość użalania się nad sobą. Kontynuuję opowieść ku przestrodze innych.

Nie widziałam się z Mikołajem od trzech tygodni. Tak, z Mikołajem, bo tak ma na imię facet z moich snów, facet z marzeń, facet idealny dla mojego życia.
Tamtego dnia, gdy piliśmy brudzia, dowiedziałam się, że ma on na imię Mikołaj - ładnie...
Siedzieliśmy na trawie. Było miło i przyjemnie. Jego dotyk na mojej ręce wywoływał nieznane dla mnie do tej pory uczucia. Coś zaczęło się we mnie budzić - pożądanie, ochota na mężczyznę. Jego dotyk był kojący, nie nachalny. Delikatny.
Ocknęłam się, bo Zbój zaczął na kogoś szczekać. Na szczęście, bo nie lubię tracić nad sobą kontroli.
- Muszę już iść. - Wstałam. Targały mną jednocześnie dwa uczucia - zostać i wpić się w te doskonale skrojone usta Mikołaja i odejść, podszyte uczuciem, że znów zostanę skrzywdzona.
- Musisz czy chcesz? - Zapytał Mikołaj i wydawało mi się, że wyczułam żal w jego głosie.
- Dzisiaj  już muszę ale przecież bywam tu często. - Powiedziałam tak, żeby zostawić mu furtkę dla spotkania się ponownie. Chciałam go sprawdzić czy rzeczywiście chce się ze mną spotkać, czy to jakaś gra, przypadek.
- Będę czekał. Codziennie. - Jego oczy wyrażały smutek i żal. Czy to są uczucia, które można zafałszować? Te cudowne, błękitne oczy...
Zaczęłam wierzyć, że on rzeczywiście chce się spotkać ponownie z taką szarą myszką jak ja.

Nie powiedziałam mu jednak jednego - wyjeżdżam jutro z samego rana na dwa tygodnie na wczasy w Bieszczady. W obecnej sytuacji przyda mi się to podwójnie - będę mogła zdystansować się do tego co się dzieje między nami i przemyśleć. Może jeszcze przy okazji odpocznę. Zobaczymy za dwa tygodnie czy Mikołaj będzie na mnie czekał.

Chyba bardzo tego chciałam.

Bardzo chciałam wierzyć w to, że on na mnie...

Że mu zależy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz