wtorek, 10 lutego 2015

Facet mojego życia, miłość i zakazana namiętność. Odcinek 21.

Jego twarz...
Trudno opisać ten widok... Stanęłam na jej widok  jak wryta.

Jednego oka wcale nie było widać. Sine i spuchnięte. Drugie było tylko sine. Siniaki na czole, chyba guz. Lewa brew rozcięta i zaopatrzona. Nos pokiereszowany. Widać było, że bardzo krwawił - czyli dostał w niego bardzo mocny. Warga rozcięta, już nie krwawiła.

- Mogę najpierw się położyć, zanim ci wyjaśnię? - Głos Mikołaja pozostał obolały. Chyba był bardziej pokiereszowany,niż było widać.
- Jasne! Pomogę ci. - Starałam się nie sprawić mu swoją pomocą większego bólu.
Mikołaj położył się na ślicznej sofie. Dopiero teraz delikatnie rozglądnęłam się po jego mieszkaniu. Było niewielkie, choć i tak większe od mojego. Urządzone stonowanie -  i meble, i kolory były neutralne. Gustownie i chyba dość drogo. Hmmm...

- Czy mogłabyś podać mi z tej szafki po lewej skrzynkę z lekarstwami i szklankę wody. Tam za tobą jest kuchnia i powinna być tam woda. - Nietrudno było u Mikołaja coś znaleźć, wszystko było skrzętnie poukładane.
Podałam mu skrzynkę z lekarstwami. Wyjął leki przeciwbólowe. Popił przyniesioną wodą.
- Czy mogę mieć jeszcze jedną prośbę? W zamrażalce jest pewno jakaś mrożonka. Gdybyś mi podała ją owiniętą w ręcznik, to może chociaż trochę ulżyło by to w bólu.
- Jasne. - Podałam o co prosił i czekałam aż opowie co się stało.

- Dziękuję za wszystko. Widzę, że nie ominie mnie opowieść o tym co się stało. Zatem, gdy się rozstaliśmy pod twoi blokiem, postanowiłem pobiegać. Najpierw chciałem pójść tak,  jak stałem, potem postanowiłem się przebrać. Musiałem się jakoś rozładować. Tak byłem napalony tą sytuacją w knajpie, że musiałem się rozładować a pomysł z bieganiem wydawał mi się najlepszy. Przebrałem się i poszedłem do parku. Biegałem coś około pół godziny, gdy nagle wyrosło przede mną trzech osiłków. Zapytali czy mam papierosa. Odpowiedziałem, że nie mam. Że nie palę. Minąłem ich i zacząłem biec, gdy nagle jeden z nich podstawił mi nogę. Chyba, bo poczułem uderzenie w goleń i upadłem tak nieszczęśliwie, że skręciłem tę cholerną kostkę. Podniosłem się i chciałem odejść ale oni mi nie dali. Nie pobili mnie do nieprzytomności tylko dlatego, że kiedyś trenowałem jakieś tam sztuki walki, więc im też się nieźle dostało. Gdy odeszli, próbowałem jakoś wstać, bo mnie przewrócili i skopali i wydostać się z tego parku i dojść do domu. Nie dałem rady.  Doczłapałem się tylko do ławek tak obok skwerku, no wiesz...
- Wiem, kojarzę. - Opowieść Mikołaja była przerażająca - takie rzeczy w naszym pięknym parku?!
- Tam obmacałem się i sprawdziłem czy nie mam aby jakiejś kończyny złamanej. Wydawało mi się, że nie. Znalazłem telefon, którego na szczęście mi nie ukradli i nie uszkodzili i zatelefonowałem na pogotowie. Przyjechali po jakiejś pół godzinie. Resztę wiesz.
- Jezu nie do uwierzenia. Żeby w naszym parku coś takiego... - Nie mogłam uwierzyć, gdyby nie naoczny dowód w postaci twarzy Mikołaja.
- Jestem na tym osiedlu nowy i nie znam nikogo poza tobą, kto mógłby mi pomóc. Mogę na ciebie liczyć? - Tabletki przeciwbólowe zaczęły działać. Zacząłem odzyskiwać "rozum". Nadarzyła się okazja, choć wolałbym jej uniknąć, żeby zmiękczyć szarą myszę. Jak wiadomo, takie brzydactwa lubią czuć się jak Samarytanie i pomagać. Wykorzystam ją jako pielęgniarkę i dodatkowo sam na tym skorzystam. I tak nie jestem teraz w formie ją przelecieć, więc co się odwlecze, to nie uciecze. Myślę, że potem będzie mi łatwiej ją zmiękczyć i szybciej wskoczy mi do łóżka.

Gdybym wiedziała co Mikołaj względem mnie planuje, olałabym go i kazała poszukać kogoś innego. Jednak kobieca głupota nie zna granic. Chciałam poczuć się dla kogoś potrzebna... Kretynka :-O

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz