czwartek, 5 lutego 2015

Facet mojego życia, miłość i zakazana namiętność. Odcinek 4.

Jeżeli ktoś ma psa, to musi z nim wychodzić na spacery. Hahaha! Niezależnie od pogody :-D !!!

Dzisiaj ze słoneczkiem kiepściutko... Maj ale jakby kwiecień - plecień... Na szczęście przestało padać.
- Dobra Zbój! Idziemy! - Mój pies był w swoim żywiole, jak miał wyjść na spacer. Jemu pogoda była obojętna. Zachętą zawsze była zabawka w mojej ręce.

Dzisiaj wybrałam park oddalony od naszego mieszkania tak około 15 minut pieszo. Przynajmniej pies obwącha inne krzaczki i na innych pozostawi swój ślad. Potem pozostanie tylko zabawa.

W parku dzisiaj głucho, tzn. żadnych ludzi. Nawet dobrze. Nikomu nie będę musiała tłumaczyć, że pies jest grzeczny i łagodny, dlatego puszczony wolno, bez smyczy. :-P
- Zbój! Gdzie ty jesteś? Paskudne bydle! - O kurde. Znalazłam swojego psa. Obszczekiwał kogoś, zachęcając do zabawy. Jak myślicie - kto to był?! Facet z marzeń! To kurde trzeba mieć pecha! On nie chce mieć ze mną nic do czynienia i znów natyka się na mnie i mojego psa.
- Przepraszam pana ponownie! Już zabieram psa. On chce się tylko pobawić! - Ja.
- No przecież to nie wybieg dla psów. Zwierzęta powinno się trzymać na smyczy. - Facet wyraźnie był nie w humorze. - On.
Miał w ręce zabawkę Zbója. To dlatego pies tak go oszczekiwał! Mógł mu rzucić przedmiot, miałby spokój. On chyba nigdy nie miał psa... Nie zna się! Oddał mi psią zabawkę.
Dotknął mojej ręki...
Jego dotyk - tak samo elektryzujący jak cały on...
Chyba się spłoniłam. Zaczęłam drżeć ale nie z zimna... Nagle zamarzyłam, żeby mnie dotknął ale wiecie... Tak inaczej, w innych miejscach... Spuściłam głowę, żeby nie wyczytał czegoś z moich oczu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz