wtorek, 10 lutego 2015

Facet mojego życia, miłość i zakazana namiętność. Odcinek 20.

Czy ja dobrze słyszę? Mikołaj jest na izbie przyjęć? Co się mogło stać?
- Przyjadę po ciebie, tylko powiedz w którym szpitalu jesteś. - Czy on na coś choruje? Coś musiało się stać, skoro telefonuje.
- Nie, Joanno. Nie przyjeżdżaj, bo przecież niedawno wypiłaś alkohol. Ja już mam zamówioną taksówkę. Tylko przyjdź pod mój dom z jakimiś pieniążkami, bo muszę zapłacić kierowcy. - Niestety. Jestem nadal na nią wkurzony ale Joanna jest jedyną osobą, na którą mogę w tej sytuacji liczyć. Ironia losu. Jakiś czart się na mnie uwziął czy co?
- Dobrze, będę. Tylko, Mikołaj, podaj mi jakiś adres. Przecież ja nie wiem gdzie ty mieszkasz. - Jak można być taką kretynką, żeby nie znać jego adresu. No Aśka! Podziwiać! Niewiarygodne! O mało co  wskoczyłabyś do jego łóżka a nie znasz adresu...

Taksówka podjechała pod blok.  To były najnowsze budynki na naszym osiedlu. Mieszkania były tu dość drogie. Ciekawe, czy Mikołaj swój lokal wynajmuje, czy jest właścicielem.

- To ile jestem panu winna? - Podeszłam do kierowcy i uregulowałam rachunek.
- Poczekaj Mikołaj, pomogę ci wysiąść. - Zauważyłam, że jakoś trudno mu wyjść z auta. Podeszłam i chwyciłam go pod ramię.
- Dziękuję Joanno. Skręciłem nogę, bardzo mnie boli i trudno mi się chodzi. Dziękuję. - Chyba faktycznie go bolała ta noga, bo stękał i wychodził z auta chyba z dziesięć minut.
- Na szczęście u mnie w domu są windy. Nie wszedłbym w tym stanie do góry. - Poszliśmy do windy. Na dworze było jeszcze ciemno, światło w windzie też nie powalało jasnością.
- Weź Joanno klucze ode mnie. - Zabrałam klucze - pęk był dość mały. Klucz od domofonu, skrzynki pocztowej, jeden od drzwi - chyba. Otworzyłam drzwi, które wskazał Mikołaj. On jakoś doczłapał się z moją pomocą do przedpokoju. Zapalił światło i zdjął wierzchnie okrycie.
- Kurwa mać! Jak mnie ta noga napierdala... - Powiedział to dość cicho i niewyraźnie ale z wyczuwalnym bólem.
- Przepraszam Joanno...
Odwróciłam się do niego, Mikołaj próbował wejść do środka mieszkania.
- Jezus Maria! Mikołaj!!! Co tobie się stało?! - Zobaczyłam jego twarz. Zbladłam. Widok był masakryczny. Ktoś Mikołajowi zmasakrował tę piękną buzię... Jak i kiedy?!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz