niedziela, 25 stycznia 2015

On, Ona i Mamusia... Odcinek 5.

- Nie dziewczyny! Na dzisiaj już wystarczy. Dopijemy wino i spadamy. - Postanowiła za nas wszystkie Sabina.
- No co ty! Przecież Kaśka dopiero się rozkręca! - Nie dawała za wygraną Maryśka.
- Sorry dziewczyny ale dokończymy innego dnia. Jutro mam urwanie głowy i w dodatku kolację u mamy... - Kolacja u mamy - nie przepadałam za tym ale raz na miesiąc to był obowiązek.
- Dobra! To cześć kochana! - Maryśka przytuliła się do mnie. Wiedziałam, że chciała więcej pikantnych szczegółów.
- Dobranoc kochanie! - Sabina wymieniła ze mną całusy w powietrzu i już ich nie było.

Kolacja u mamy. Nie przepadam za tym, bo zwykle zaprasza wysoko postawionych gości i chce mnie z nimi swatać. A poza tym trzeba się zachowywać jak dama -"ę", "ą" i takie tam... No! Ale to właśnie dzięki mamie mieszkam w fajnym mieszkaniu, w dobrej dzielnicy i mogę wykonywać mój wymarzony, dość słabo płatny zawód. Jej comiesięczne doładowania mojego konta w banku są nie bez znaczenia... Och! Jak nie chce mi si tak jutro iść...

Już jest jutro. To znaczy dziś. Wyszykowałam się najładniej jak potrafiłam - czyli dokładnie pod gust mamy. Ułożona spódnica, pełne buty, guziki bluzki zapięte pod samą szyję. Rajstopy na nogach. Zaraz zatelefonuję po taksówkę. Coś mi łazi po brzuchu... Jakieś niestrawności czy co... A nie! Wiem! Mało dziś zjadłam - to po prostu głód :-D !!!

Ha! Dziś goście wypas! Już stoi na parkingu przed moją "rodową" rezydencją, jak ja nazywam, jedno Porsche, Audi Q7. Najbiedniejsze auto to Kia Sportage! Oj ta moja mamuśka - zaś sami szałowi goście! Ciekawe za jakiego bogatego, starego pryka będzie mnie chciała wydać za mąż. Czy tego od BMW? Kaśka spokój - okropna jesteś! Przecież mama cię kocha - strofowałam sama siebie w myślach...

Lekko się spóźniłam, więc ominęła mnie na szczęście prezentacja. Postaram się wcześniej wyjść, może nikt nie zauważy. Poślę mamie przepraszającego smsa, że mam jutro dyżur w pracy od samego rana - ona zrozumie, przecież mnie kocha...

- Witam panie burmistrzu! Jak zdrowie? - Zapytałam swojego sąsiada po lewej, równocześnie zajmując swoje miejsce przy stole. Ty razem mama zaszalała i przy karteczkach z nazwiskami ułożyła najdroższe chyba orchidee jakie są na świecie. Zależy jej na tej kolacji no, no!
- Cześć Kasiu! - Powitał mnie Prezes spółki handlującej żywym towarem - czyli kurczakami.
- Dobry wieczór panie Karolu! - Sąsiad z prawej. Będę dzisiaj miła a co!
Kolacja przebiegała w spokojnej atmosferze rozmów o kulturze i sztuce. Delektowałam się potrawami na stole. Jak zwykle były wykwintne i bardzo dobre. Małe porcje ale ich różnorodność zadowalała każdego - i wegetarianina, i mięsożercę. Mnie najbardziej smakowało białe wino podane do przystawek i pomimo tego, że kosztowałam i mięsa, pozostałam przy białym - było wyśmienite.
Rozejrzałam się po gościach. Pani Marylka - właścicielka salonu w centrum handlowym. Doi swoje sprzedawczynie ale potem ma kasę, żeby się pokazywać. Pan Andrzej - na pozór spokojny stary kawaler ale ja wiem, że lubi płacić za seks i dopłaca dużo, żeby móc w nim dominować w sposób dość brutalny. Ta! Jakże by mogło zabraknąć pana Mariana. Polityk wysoko postawiony. Zarobił już chyba ze dwadzieścia milionów na nielegalnych interesach, szwindlu, łapówkach. Nie ma na niego haka - nic nie można mu udowodnić a wszyscy wszystko o nim wiedzą. Ciekawe. Rozglądałam się dookoła ciekawa kto też siedzi po prawej ręce mojej mamy, bo zwykle z tą osobą chciała mnie swatać. Pan Karol ciągle mi przeszkadzał spojrzeć, wychylając się, żeby spojrzeć w obfity biust pani Marianki. Kto tam siedzi? Kto tam siedzi! Kto!!! To niemożliwe! Ja chyba się wyrzygam!
 ROBERT!!!

ROBERT!!!

Robert siedzi po prawej ręce mojej mamy! Ale sposób, w jaki ona go dotyka, w jaki się do niego uśmiecha świadczy o tym, że są w bardzo poufałej relacji! To nie jest narzeczony dla mnie... To jest JEJ facet! Jej kochanek. Mój kochanek jest jej kochankiem! Robert pieprzy mnie i moją mamę równocześnie!!! Wsadza tego swojego sprawnego, wielkiego, gorącego kutasa do jej cipki! Ja pierdolę! Przecież nie odbiorę faceta mojej mamie. Jest wprawdzie już po 50 ale pewno też ma swoje potrzeby... Ojciec przecież zmarł już dwa lata temu. Laska z niej jest bez wątpienia. O wiele ładniejsza i zgrabniejsza ode mnie. Wygląda na dużo, dużo młodszą. Poza tym ma kasę - faceci o tyle młodsi od niej zawsze lecą na kasę. Może on to męska dziwka - tak dobrze się zna na bzykaniu! Wie doskonale jak nam dobrze robić. To nasze pierwsze spotkanie - nie każdy facet był by tak odważny na pierwszej randce. Tak śmiały, otwarty i bezpruderyjny.  Mamę na takiego faceta stać... Kurwa mać nie chcę! Nie chcę dociekać jakie są między nimi zażyłości. Nie chcę ich widzieć razem! Wychodzę. Wychodzę, bo nie dam rady tu siedzieć...

Myślałam, że wreszcie trafiłam na faceta idealnego. Że wreszcie będzie mi dobrze i w łóżku, i poza nim. Chyba się zaczynałam w nim zakochiwać poza bzykaniem. Zaczynaliśmy więcej rozmawiać i częściej wychodzić z łóżka. Było mi z nim naprawdę dobrze. Facet życia.

Ryczałam całą drogę do domu. Weszłam do łóżka, przytuliłam się do misia i rycząc zasnęłam. Co ja mam teraz zrobić... Czarna dziura, czarna rozpacz...

1 komentarz: