sobota, 24 października 2015

Sąsiad. cz 8.

O kurwa jak mnie łeb napier..............ala.................

Dopiero co się obudziłam po imprezie u cioteczno - ciotecznej i KAC gigant rozwala mi łeb!!! No przecież chyba tyle aż nie wypiłam? A może?!

W głowie mi łup, łup, łup.............

A nie! To do drzwi...

Zwlekłam się z łóżka. Język przyrósł mi do podniebienia... PIĆ!!!

Po drodze do drzwi przeleciał mi przez oczy wczorajszy wieczór. Cóż ja tam robiłam? No piłam co nieco... Tańczyłam... O kurde! Chyba bzykałam się z którymś z muzyków na stole bilardowym! Który to z nich był? Perkusista? A nie - basista! Było gorąco oj tak!
Coś niecoś mój łeb pamięta! Ale napier...ala mi coraz bardziej! Wody!
Kurde człowieku nie wal tak do tych drzwi, już otwieram!

Otworzyłam drzwi a tam, oparty o futrynę, stoi Sąsiad. Tak, ten sam! Nawet go nie zaprosiłam do środka a on już wszedł! Bezczelny!

- Musimy porozmawiać. - Sąsiad do mnie. Kurde o co kaman?! Musimy? Ja nic nie muszę. Ja muszę tylko wody........................pić..............
Sąsiad stanął na środku mojego salonu i spojrzał prosto w moje oczy. Jego wzrok był zimny. Wręcz rozkazujący.
Stanęłam jak wryta. Ja, ubrana w moją cieplutką piżamkę w pieski, w rozchełstanym szlafroku i w kapciach w tygrysie mordy, pewno dobrze rozczochrana, skacowana a on.................... Boskie ciacho! Nieskazitelny! Od samego rana. Od rana? Spojrzałam na zegarek - kurde już 9:37! No to się wyspałam...
Sąsiad w wyprasowanej koszuli, w delikatną kratę, spodnie w kancik, buty wyglansowane...
Czyściutki, pachnący, wygolony! Włoski bez skazy. Nic, tylko schrupać...
Stoi tak w moim mieszkaniu i mi rozkazuje! Zaraz chwila?!
- Nie chcę, żebyś opowiadała mojej narzeczonej o tym co widzisz z okien swojego mieszkania! - Sąsiad spojrzał na mnie a w jego przepięknych, dużych, stalowych oczach były tylko błyskawice gniewu. On mi rozkazuje.
Wkurzył mnie tym. Wolałabym go widzieć u siebie w innej konfiguracji. Np. bez ubrania, biorącego mnie gwałtownie na dywanie. A ty rozkaz! Nawet nie prośba!
On. On, który zdradza moją wieloletnią przyjaciółkę w TAKI! sposób. To nawet chyba nie jest zdrada. To są fantazje seksualne spełniane z innymi kobietami! Może to prostytutki? Hmmm...
- Wyjdź. - Powiedziałam grzecznie, cicho i spokojnie, na ile pozwalał mi mój bolący łeb.
- Wyjdź, jeżeli nie chcesz usłyszeć kilku obraźliwych słów! - Jeżeli on w tej chwili nie wyjdzie to eksploduję i wygarną mu co o nim myślę. Jak na razie staram się być grzeczna...  - Opuść natychmiast moje mieszkanie! - Wskazałam mu palcem lewej ręki drzwi. Wkurwił mnie do granic!
Na szczęście Sąsiad zareagował poprawnie, westchnął i wyszedł. Zamknęłam za nim z impetem drzwi. O kurde! Moja głowa, skacowany łeb mój znów dał o sobie znać... PIĆ!!!

Jak już doszłam do siebie i do swojego łóżka z powrotem, przypomniałam sobie przebieg wczorajszego wieczoru. Oj...dawno tak nie zaszalałam...

Jak już Monika przedstawiła mi swojego nieszczęsnego narzeczonego i poszła dalej wprowadzać go w towarzystwo, ja poszłam sobie potańczyć. A że lubię, po to żeby jakiś ewentualny podchmielony koleś mnie nie wyrywał do tańca, trzymać szklankę z drinkiem i palemką w ręce, poszłam strzelić sobie do baru dobrą lufę i wziąć zapas do szklaneczki. Wytańczyłam się za wszystkie czasy. Dobrze grali! Wydawało mi się, że basista ciągle na mnie zerkał. Fakt - był przystojny, nie mogę powiedzieć że nie. Skończyli grać i podszedł do mnie.
- Cześć mała! - Zagadał do mnie takim tekstem, że zaczęłam się śmiać...
- Cześć koleś! Dobrze brzdąkasz! - Jak on do mnie, to ja też takim tekstem a co!
Chwycił mnie w pasie. - Pójdziemy zatańczyć? - Zapytał. Poszliśmy...
Poszliśmy poszukać jakiejś muzy, bo jakoś tak było cicho...
Znaleźliśmy się na poziomie -1. Tam już było ciemniej. Intymniej, ciszej. Basista zaczął się do mnie lepić, co nawet było przyjemne. Ja, jak zwykle wyposzczona, nawet nie oponowałam zbytnio...
Basista chwycił mnie w pasie obiema rękami i zaczął mi nucić do ucha jakąś przyjemną melodię. Przy okazji całował mnie po szyi i tańczył ze mną. Poczułam pod bluzką jego ciepłe, mocne ręce. Moja zanurzyłam w jego długich, miękkich, falowanych rudych włosach. Spojrzałam w jego oczy. Były rozmarzone, zielone. Poczułam na swoich ustach jego oddech. Przytulił mnie mocniej. Zaczął całować. Jego gorący, długi język splótł się z moim. Miał miły, miętowy smak. Całym swoim ciałem popchnął mnie w głąb pokoju. Poczułam, jak moje nogi napotkały jakąś przeszkodę, na której się zatrzymałam. Basista posadził mnie na czymś. Potem stwierdziłam, że to stół bilardowy. Nachylił się nade mną, rozsunął moje nogi aż poczułam jak prosto w cipkę uwiera mnie jego napalony instrument. Ściągnął moją bluzkę. Wyciągnął moje piersi ze stanika.
- Piękne! - Powiedział i aż zagwizdał na widok stojących mi z podniecenia sutków. Wziął jednego do ust, zaczął ssać a mnie przeszył spazm rozkoszy.
- Ach! Jeszcze! - Jęknęłam.
Basista podciągnął moją spódnicę w górę i zaczął gładzić moje uda. Pośladki. Szparkę. Wsadził do cipki chyba ze dwa lub trzy palce... Jesu!  Trafił mi się facet, który wie gdzie jest punkt G! WOW! Poczułam jak moja cipka zaciska się na jego palcach.  Miałam tak tak mokro, jak już dawno nie było... Palce miał sprawne, przyznaję szczerze. W którymś momencie, chyba tylko po to, żebym jeszcze nie doszła, bo byłam prawie na szczycie, wyciągnął je i zaciągnął się zapachem moich soków.
- Pięknie pachniesz mała! Chcesz mnie? - Zapytał niepotrzebnie, bo całe moje ciało wołało o SEX! Byłam jego głodna i chętna jak suka w rui...
Ściągnęłam jego podkoszulek a basista sam rozpiął swoje spodnie. Moje ręce od razu znalazły się na jego pośladkach, które okazały się jędrne i twarde. Spodnie wylądowały na dole. Basista wziął swojego penisa do ręki i czubkiem swojego instrumentu drażnił wejście mojej cipki.
- Wsadź mi go natychmiast! - Wyjęczałam mu wprost do ucha.
- Ach! - Basista posłuchał mojego polecenia natychmiast. Przeszył mnie pierwszy z dreszczy rozkoszy, których miałam doświadczyć tego wieczoru.
Instrument basisty okazał się być wielgachny, gruby i bardzo sprawny. Potrafił na nim grać jak mało kto! Nogi oparłam na jego pośladkach, intensywniej odczuwając każde pchnięcie. Uwieranie stołu w plecy, uwierzcie mi, nic a nic mi nie przeszkadzało.
Basista splótł ze mną swoje dłonie. Napawał się widokiem rytmicznie podskakujących piersi. Podskakiwały rytmicznie, jak rytmiczne były jego pchnięcia. Ja czułam całą moją cipką jego wielkiego kutasa w środku. Pchnięcia, ocieranie się go. Czułam zaciskające się mięśnie, słyszałam, jak kląskają  od wilgoci podniecenia nasze ciała. Moja łechtaczka była w jakiś magiczny sposób pobudzana, co potęgowało rozkosz! Basista oddychał ciężko, głęboko. Ja też wydobywałam z siebie nieznane mi dotąd dźwięki. Spojrzeliśmy sobie w oczy i w jednakowym momencie eksplodowaliśmy orgazmem. Ciągle złączeni dłońmi. Ja wygięłam się w łuk na stole bilardowym, basista ostatnim ruchem wsadził swój instrument najgłębiej jak mógł do mojej cipki! Niewypowiedziana rozkosz. Dawno, daaaaaaawno takiej nie miałam... W podziękowaniu od basisty dostalam ostatniego, namiętnego całusa.
- Super było mała... - Wyszeptał mi do ucha. - Ognista z ciebie dziewczyna! - Liznął mnie jeszcze po sterczącym sutku, wciągnął spodnie, podał mi rękę i pomógł wstać.
Ja obciągnęłam spódnicę, doprowadziłam do porządku całe ubranie. - Mnie też było rozkosznie. Dzięki! - Wyszeptałam do ucha basisty i poszłam do domu.

Wiem, że doznania spotęgował alkohol. Zdaję sobie z tego sprawę. Runęły wszelkie moje zahamowania. Została tylko rozkosz i radość z seksu. Zero wstydu. Że z obcym facetem. Że szybki numerek. Że nawet nie wiem jak on miał na imię. Liczyło się tylko to, że było mi wspaniale!

Tylko ten KAC gigant nad ranem. Na szczęście nie był to kac spowodowany wyrzutami sumienia i wstydem. To był normalny kac, który można wyleczyć, jak się pójdzie do apteki ot co.

Pozostał tylko niesmak...

Niesmak spotkaniem z Sąsiadem.
I co ja mam z tym zrobić?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz