czwartek, 15 października 2015

Sąsiad. cz 6.

Wiecie - rzadko kiedy mnie zatyka, rzadko kiedy brakuje mi języka w gębie aż tu nagle...

Robiłam ponownie zakupy w sklepiku osiedlowym. Nasze osiedla jest dość ekskluzywne, więc i sklepikarze starają się mieć towar najwyższej jakości. I słusznie! Bardzo lubię nasz warzywniak ale czasem robię też zakupy w mięsnym. Chciałam kupić dobrą wędliną na kolację i jakieś kiełbaski na śniadanie.
W wejściu do sklepu spotkałam kogo? KOGO??!!

No właśnie Sąsiada!

Spojrzał na mnie, uśmiechnął się tym swoim szelmowskim uśmiechem. Nasze drogi nieuchronjnie się zbliżały. Mijałam go, gdy usłyszałam:
- Nie było cię we czwartek w domu - żałuj!!!

Po prostu  mnie zamurowało!

On chce, żeby ktoś to widział! Potrzebuje widowni czy myśli, że jest taki doskonały, taki dobry w te klocki?!

Bezczelny!

Postanowiłam, że zachowam się, jakbym nic nie słyszała. Jakby te słowa nie były skierowane do mnie...

Jeżeli ja będę go tak spotykać, to będę równocześnie zmuszona, żeby wszędzie sprawdzać czy go nie ma... Paranoja!
A w ogóle to skąd on wie, że tam mieszkam właśnie ja!

Skąd.................

1 komentarz: