środa, 24 maja 2017

S & D & RR. cd. 6.

Tak koszmarnego dnia to już od dawna nie miałam...

Poszłam do roboty niewyspana. Przez całą noc śnili mi się raz Łukasz, raz Paweł... Naprawdę mam niefarta do tego faceta. Powoli zaczynam żałować, że wróciłam do firmy. Może powinnam się przenieść ale szkoda mi tego miejsca, bo i pozostałe towarzystwo jest super, i mam niedaleko do domu.  Z jednej strony mam uczucie, ze Paweł mnie nie cierpi ale za to z drugiej coś mnie do niego ciągnie. Nie wiem czy jego do mnie też, oprócz tego jednego razu. Tamtego wieczoru, który nie powinien się stać. Mam nadzieję, ze nie zapłacę za tamten błąd. Choć muszę przyznać, że to mi uświadomiło jak bardzo brakuje mi seksu. Że powoli zaczynam wracać do życia, zaczynają się budzić we mnie instynkty. Że samotność zaczyna mi dokuczać...

Weszłam do pokoju w którym mieliśmy ekspres do kawy. Oczywiście, jak zwykle, nikt nie zrobił kawy, każdy czekał na pierwszego jelenia, któremu zechce się nastawić ja dla wszystkich. Jak zwykle to ja miałam to szczęście, że nie mogłam bez kawy żyć i to ja ja szykowałam dla wszystkich. Chłopaki już siedzieli. Cały poranek był jakiś taki niemrawy...
- Cześć chłopaki. - Powiedziałam półgębkiem.
- Cześć... - Niemrawo odpowiedzieli Paweł i Sebastian. Adika, mojego partnera, na razie nie było.
Nastawiłam cały ekspres kawy i niecierpliwością czekałam aż kawa się przesączy. Nalałam sobie do kubka. Piłam na stojąco, nie chciało mi się na razie siadać.
- Cześć wiara! - Adik wpadł spóźniony.
- Cześć... - Odpowiedział mu niemrawy trójgłos.
- Aga! Masz pozdrowienia! - Poweekendowy Adi miał jednak więcej energii niż pozostali.
- Dziękuję! - Odpowiedziałam. - Od kogo?
- A mamy wspólnych znajomych, się okazało. - Rozgadał się zwykle milczący i małomówny Adi. - Pozdrawia cię Wojtek... Wojtek... Szczęch? - Adi najwyraźniej zapomniał nazwiska. Ja natomiast skojarzyłam z tym tylko jedno nazwisko.
- Wojtek Szczęsny? Wrócił? Cały i zdrowy? - Ucieszyłabym się, gdyby to był on. Że udało mu się wrócić w całości. Fajny był gość i kolega z Wojtka.
- Tak! Szczęsny, jak ten znany! - Ucieszył się Adi. - Cały i zdrowy.
- To jak go znów zobaczysz, to też go pozdrów. - Ucieszyłam się.
- Chłopaki ale wiecie co? Ten Wojtek mi powiedział, że. - Adi odwrócił się do mnie. - Dlaczego nie powiedziałaś, ze byłaś w wojsku i wyjechałaś na misję pokojową? - Zapytał mnie Adi.
- No jakoś się nie zgadało. - Odpowiedziałam, bo nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć.
- W wojsku? - Nie dowierzał  Sebastian. - Kim tam mogłaś być? Sanitariuszką? - Zażartował nasz prześmiewca Sebastian.
- Nie, chłopaki! - Zaprotestował Adi. - Aga była snajperem! - Te słowa Adika wywołały poruszenie. - Wojtek mówił, że Aga uratowała pół oddziału a jak dostała w brzuch i rozpłatało ją na pół, to najpierw się zszyła, potem oddała swoje opatrunki chłopakom a potem ich ratowała. - No to wypalił z grubej rury. Musiał ten Adi być na tym spotkaniu, ze tak powiem, z lekka nietrzeźwy, sooro tak zapamiętał tę opowieść. Na słowa o rozpłatanym brzuchu wreszcie głowę podniósł Paweł i spojrzał wymownie na mnie.
- No coś chyba ktoś przekoloryzował. - Zaśmiałam się. - To było trochę inaczej.
- Ale snajperem byłaś? - Dopytywał Sebastian.
- No tak. Takie było moje zadanie. Wtedy snajper miał ochraniać konwoje z pomocą pokojową i to właśnie robiłam. A wtedy co opowiadał Wojtek, to właśnie wracaliśmy w dwa wozy do bazy. No i pierwszy z nich najechał na minę.
- Naprawdę sama się zszyłaś? - Dopytywał Sebastian. - Naprawdę masz szramę na brzuchu co się sama zszyłaś czy to bujda? - Dociekał Seba.
- Ma. Widziałem. - Odezwał się Paweł. Chłopaki spojrzeli na niego. Raczej nie wiedzieli skąd on o niej wie.
- To nie było zszywanie. - Odpowiedziałam szybko, żeby odwrócić ich uwagę. Ich głowy latały jak na meczu tenisa. - Mieliśmy na wyposażeniu takie coś jak taker tapicerski. Takie zszywki, którymi się łapało brzegi ramy i zszywało. Była zasada, że najpierw się ratuje siebie, żeby potem móc ratować innych. Bo jak siebie nie uratujesz, to już nikt tych innych nie uratuje. I to właśnie zrobiłam. I tyle.
- Wojtek jeszcze mówił, że to wtedy zginął twój... - Jednak doszliśmy do momentu, który nadal bolał... Urwałam szybko tę opowieść Adika.
- Tak. Wtedy zginął Łukasz. I kropka. - Spojrzałam na niego mrożącym spojrzeniem, żeby zrozumiał, że nie ma kontynuować tego tematu. Na szczęście w tym właśnie momencie wszedł Stary.
- No! Tuście się ukryli! A ja was szukam po całym wydziale. Do roboty! Dzisiaj zamieniacie się parami. Adi i Seba idą razem a Aga idzie z Pawłem. No już! Do roboty! - Pogonił nas Stary.

Ale ten fatalny dzień się jeszcze nie skończył...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz