wtorek, 2 maja 2017

S & D & RR. cd. 4.

- Rozkuj ją Paweł. - Głos Stefana był bardzo, bardzo stanowczy.
- Za boga chińskiego! Nie, Stary! Jest zatrzymana na gorącym uczynku a tego się nie wybacza w tej firmie dopóki ja tu jestem! - Paweł protestował.
- Kurde daj kluczyki do kajdanek. To nasz człowiek! - Irytacja Starego zaczęła sięgać zenitu.
Stary - chyba każdy go zna. Człowiek, któremu zawdzięczam, nie omieszkam się to przypomnieć, swoje życie. Człowiek, który mi ufa, że jestem czysta ale pomimo tego nadal mnie sprawdza. Człowiek, który pozwolił mi wykonać tę akcję ze złapaniem Ryżego Wieśka ale który nie wiedział jak jest niebezpieczna dla mnie i jak może się potoczyć. Uśpiłam jego czujność. Gdybym go w to wtajemniczyła, to pewno nigdy by na to nie pozwolił, chciałby to zrobić legalnie a wtedy z akcji nici...
Mój nowy szef, jak się okazało wkrótce - Paweł, rzucił w stronę Starego kluczyki tak, że prawie spadły z biurka. Stary mnie rozkuł i już wiedziałam, że z całą pewnością zauważył ślad po wkłuciu na mojej ręce.
Ja tymczasem zaczynałam trzeźwieć. Już nie miałam zwidów, że jestem na wakacjach na Krecie, tylko dotarło do mnie, że aresztowali mnie czarni razem z Ryżym Wiesiem. Fakt - nie wszystko poszło zgodnie z moim planem. Akcja miała wyglądać inaczej. Czarni się spóźnili, dlatego musiałam dalej grać przed Wieśkiem i pozwoliłam sobie dać w żyłę. I wtedy wpadli oni. Jak się okazało razem z nimi był mój nowy szef - Paweł. Człowiek, który był w 250% oddany swojej pracy. Człowiek, który nie znosił narkotyków i narkomanów. Zwalczał i dilerów, i ćpunów. Nie wiedział o całej akcji, bo prosiłam Starego, żeby nikogo nie wtajemniczał w szczegóły, bo wtedy Ryży Wiesiek się nam wywinie. I właśnie dlatego miałam u niego przerąbane. Teraz to już mi nigdy nie uwierzy, że ja od dziesięciu lat jestem czysta, że już nie biorę... Fak!!!A może Stary mu wytłumaczy... A może nasza współpraca się jednak ułoży... (tylko kto w to uwierzy)...
Stary mnie rozkuł. Rozmasowałam nadgarstki. Kurde byłam w kajdankach drugi raz w życiu. Boli.  Nie podnosiłam głowy z obawy, że mnie zjedzie jak rudą sukę za nieudaną po części akcję. Poza tym oczy mnie szczypały, światło raziło. Wyczułam jednak, że jest jakieś napięcie.
- Aga! - Zawołał Stary. 
Pokręciłam głową.
- Aga spójrz na mnie! - Stary nie dawał za wygraną. Chciał sprawdzić i wiedziałam że to, co zobaczy mu się nie spodoba. Kurwa jak z tego wybrnąć?!
- Agnieszka! - Stary podniósł głos. Zastosował też słowo - znak, na który musiałam zareagować. Taka była między nami umowa.
Spojrzałam na niego. I od razu spuściłam oczy - światło naprawdę mnie raziło.
Stary zaczął rzucać najgorszymi przekleństwami, nie do zacytowania. Paweł obserwował nas zza biurka.
- Wykorzystałaś sytuację Aga! Jak mogłaś. - Wysyczał do mnie wkur........ y Stefan.
Zerwałam się z krzesła. - To nie tak, Stefan! - Chwyciłam go za rękaw. Wyrwał się.
- Oszukałaś mnie... - Wzrok, jaki mi rzucił Stefan, mówił wiele. Był wściekły, zaskoczony, zawiedziony.
Odetchnęłam głęboko...
- To nie tak, Stefan. - Powiedziałam spokojnie. Stanowczo. - Daj sobie wytłumaczyć.
- Nie! - Nasze spojrzenia wrzały, latały między mani błyskawice wściekłości. - Czytałem skrócony opis akcji. Na ręce masz ślad. Co tu wyjaśniać. - Wypluł z siebie słowa z szybkością karabinu Stefan.
- To pozwól sobie chociaż opowiedzieć jak to wyglądało z mojej strony. - Musiałam ratować to coś, co nas ze sobą łączyło. Nasze porozumienie i zaufanie.
- No ciekawe co wymyślisz. - Z przekąsem wydukał Stefan.
- Szykując całą akcję rozpatrywałam wszystkie możliwe scenariusze. Jednym z nich był też taki, że czarni nie zdążą. I co wtedy. A zależało mi, żeby złapać Wieśka na dilerce, na gorącym uczynku. Żeby się już nie wywinął. No i właśnie ten scenariusz się ziścił, nie wiem czy doczytałeś, ale czarni  się spóźnili. Prozaicznie korek w mieście ich zatrzymał. Wcześniej, w związku z planowaniem akcji skonsultowałam się z Asią. Nie chciałam żeby mi się coś stało. Wolałam wszystko przewidzieć. Asia dała mi antidotum - substancję która niweluje skutki zażywania narkotyków. Otumaniają ale tylko na chwilę. Co chyba jeszcze nadal widać, sądząc po twojej reakcji. - Jakoś tak podczas naszej rozmowy oboje pomijaliśmy Pawła. Jakby w ogóle go nie było w pokoju. On też się nie wtrącał, słuchał. - Psychicznie jestem już trzeźwa. Za boga chińskiego nie wzięłabym już dragów. Przecież wiesz. Ale tym razem musiałam zaryzykować, bo złapanie Ryżego Wieśka było ważniejsze. - Opowiedziałam w skrócie całą akcję.
- Ważniejsze od czego? Od własnego zdrowia i życia? - Zapytał Stary.
- Ważniejsze, bo teraz go wsadzę na długie lata i już nikomu nie sprzeda więcej towaru. Już nikogo nie zatruje KRAK-iem. - Wysyczałam, bo właśnie o to mi chodziło.
Stary chyba zrozumiał, bo pokiwał głową. Myślę, że między nami znowu będzie komitywa, ale że znowu będzie mnie sprawdzał (teraz wiecie dlaczego przyszedł tego wieczora kiedy to ja z Pawłem...ten teges... z odc. 3.).
Drzwi się uchyliły i pojawiła się w nich głowa jakiegoś młodego. - Szefie doprowadzono drugiego zatrzymanego.
- Dziękuję. - Odrzekł Paweł.
Stary podał mi rękę na zgodę. - Dzięki Stefan. - Wyszeptałam.
- Moja blacha. - Warknęłam w stronę Pawła. Wiedziałam, że to on ją zabrał, bo jak mnie czarni powalili a mundurowi poznali, że ja z firmy, to on ją zabrał i przeglądał. Byłam otumaniona dragami ale nie na tyle, żeby tego faktu nie skojarzyć.
Wyciągnęłam rękę w jego kierunku ale nawet na niego nie spojrzałam. Jakoś go nie polubiłam dlatego nic nie tłumaczy odc. 3.
- Masz, kurwa! - Paweł rzucił w moim kierunku moją odznaką.
Sięgnęłam po nią na biurko, założyłam na szyję i poszłam do drugiego pokoju przesłuchań. Wychodząc usłyszałam. - Wyjaśni mi to ktoś wreszcie, bo ja nic nie kumam do kurwy nędzy. - Rzucił Paweł. Potem się okazało, że wyjaśniali sobie to potem, bo teraz poszli za mną.
Weszłam do pokoju gdzie dostarczyli Ryżego Wieśka. Diler. Diler, u którego nie raz kupowałam dragi. Który najpierw z nami ćpał a potem się ocknął i doszedł do wniosku, że zrobi lepiej, gdy będzie na nas zarabiał, niż sam sobie marnował życie i zdrowie. Ja niestety wtedy nie byłam taka mądra...
- Witaj Wiesiu! - Odezwałam się i usiadłam po drugiej stronie.
- Kurwa wróciłaś do psiarni... - Wiesiek obrzucił mnie niezbyt przychylnym spojrzeniem.
- Tak, wróciłam. I wreszcie cię dopadłam! Teraz się nie wywiniesz! - Rzuciłam mu w twarz.
- Przecież to TY przyszłaś do mnie zaćpać. Jak się z tego wywiniesz? - Próbował mnie wybić Wiesiek.
- Już ty się o to nie martw. Ja sobie dam radę. Za to ty pójdziesz siedzieć na długie lata. Teraz bekniesz. - Tak się siłowaliśmy na słowa.
- Ja beknę? Ja? Gdyby nie ja, ćpunie, to być już dawno zdechła. To ja ci uratowałem życie. - Wypomniał Wiesiek. Fakt, miał rację.
- Właśnie dlatego już dwa razy pozwoliłam ci się wywinąć. Ale teraz przegiąłeś pałę. To przez ciebie Zośka umarła. - Wreszcie wyrzuciłam z siebie powód mojej zemsty na Wieśku. Tak, tym samym Wieśku, który wtedy podrzucił mnie na Izbę Przyjęć do szpitala, gdzie szczęśliwie znalazł mnie Stary (było o tym we wcześniejszej opowieści z mojego życia).
- Ha! Złoty strzał Zosi. Tak, to ja! - Wiesiek zdawał się pęcznieć z dumy! Drań!
- Mogłeś jej dać złoty strzał ale nie KRAK-a! Cokolwiek innego ale nie tę truciznę! Czytałam jej akta - od tego umarła. Po tylu latach mogłeś jej dać coś innego. Wiedziałeś, że po tym się umiera w cierpieniach. - Zosia - moja "siostra" od ćpania. Niejedną igłę zużyłyśmy razem. Dzieliłyśmy się każdą działką jak było krucho z kasą. Niejedną imprę i wieczór przegadałyśmy, nawet razem z Wiesiem. A teraz on ją zabił tym świństwem. Gdybym była w kraju, kupiłabym jej, jak kocham, najlepszy, najczystszy towar.
- Ćpun, to ćpun. Kasa, to kasa. I nic innego się nie liczy. Nie ma, kotuś, sentymentów w tej branży.- Jakby go to nie obeszło. Dobrze, że pójdzie siedzieć.
- Dobra. To tyle chciałam ci powiedzieć. Jesteśmy kwita! - Wstałam i wyszłam bez oglądania się. W pokoju za szybą był Stary, Paweł i Gniewomir. Cieszyłam się, że to on poprowadzi tę sprawę.
- Aga. To naprawdę wtedy był Wiesiek? - Zapytał Stefan. Nigdy mu nie powiedziałam kto mi wtedy pomógł.
- Tak, Stefan, to był on. - Z trudem przełknęłam ślinę.
Stary mnie przytulił. - Rozumiem Aga, dlaczego tak głęboko w to zabrnęłaś, dlaczego tak ci zależało. Dlaczego byłaś w stanie tak zaryzykować. - Ucałował mnie swoim zwyczajem w czoło.
- Gniewomir - teraz jest twój.  Wyszłam.
- Kurde wyjaśni mi to ktoś wreszcie? - Paweł nadal był skołowany. - Ćpun zamyka dilera pomimo tego, że on uratował jej życie? O co kaman? - Dopytywał Paweł.
- Aga to nie ćpun. Już nie. - Odpowiedział tylko tyle Stefan.
- Ta! Już ja w to uwierzę! - Odparł Paweł. - Owinęła cię wokół palca!
- Stefan ma rację. Jakby Aga miała na nowo ćpać, to zrobiłaby to już pół roku temu. - Odparł Pawłowi Gniewomir i wszedł, żeby zaprotokołować przesłuchanie Wiesia.

Ale Paweł swoim policyjnym nosem nie uwierzył i zaczął szperać...

Dlatego tamta noc chyba nie ma sensu?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz