piątek, 3 czerwca 2022

Nieznajomy i niebezpieczny. 4.

 Pojechaliśmy. Było mi głupio, że Aga wykłada za mnie tę kasę ale miałem mocne postanowienie oddać jej cały dług, odpracować w jakikolwiek sposób.


Pojechaliśmy po śniadaniu. Ojcu nałgałam, że muszę do lekarza i robimy dzień wolny. Że Paweł czy tam Max mnie odwozi, więc jedzie ze mną. Chciałam oddać za niego ten dług też dlatego, że był uczciwym facetem, tak się wydawało, ale też dlatego, że gryzła mnie ta nielegalna kasa. To był dobry sposób na jej spożytkowanie.

Przyjechaliśmy na miejsce. Do knajpy, w której miał być diler, któremu Paweł (pasowało do niego to imię bardziej niż pseudonim-Max) wisiał kasę, mieliśmy niedaleko. Podchodząc zauważyłam, że drzwi wejściowych pilnuje dwóch facetów. Tym razem nie były to karki.

Podeszliśmy do "Starego Wiarusa" knajpy, w której była siedziba dilera, któremu młody wisiał kasę. Oczywiście przy drzwiach ochroniarze. Podchodzimy i nagle Aga...

- Cześć Oleg, cześć Marlof. - Przywitała się z nimi jakby znali się kopę lat. Podali sobie ręce, zrobili przywitanie na misia. O co kaman?

Wchodząc na schody zauważyłam, że ochroniarze pilnujący drzwi, to moi starzy kumple z wojska, z ostatniej misji. Przywitaliśmy się. 

- Mamy sprawę do waszego szefa. - Zagadałam. - Wchodź Laska. - Tak mnie przezywali na misji. - Ucieszysz się jak go zobaczysz. - Ha! Zrozumiałam, że dilerem, u którego Paweł miał dług, był ktoś znajomy. Ciekawe. - Dobra. Wejdę sama. - Powiedziałam odwracając się do Pawła. - Ty tu zostan i poczekaj na mnie. Weszłam. Jak powiedzieli skierowałam się najpierw w lewo, potem na wprost, do gabinetu szefa. No ten, którego tam zobaczyłam, wcale mnie nie zdziwił.

- Witam pułkowniku. Kopę lat. - Powiedziałam do swojego przywódcy, chociaż minęło zaledwie pół roku. Niestety wiedziałam, czy raczej podejrzewałam, że mój przywódca siedzi w takim czy innym szemranym interesie. Dlatego z takim stopniem wojskowym jeździł na misje. "Za karę" ale też, żeby robić interesy.

- Oesu Aga! Ciebie bym się tu nie spodziewał. - Przywitał mnie uściskiem na misia. - co cię do mnie sprowadza.

- Przyszłam oddać dług za tego tak o! - Wskazałam palcem na jeden z monitorów, na którym było widać gadającego z Olegiem i Marlofem Pawła.

- Długo się znacie? - Musiałem zapytać. Po prostu musiałem. Ochroniarze popatrzyli na siebie i się uśmiechnęli.

- Tak ładnych parę lat. Niejedno się na misji przeżyło, niejedną butelkę whiskey obciągnęło razem, niejedną noc przegadało. - To Marlof.

- Jak na misji? - Nie kumałem o czym on do mnie gada?

- No na misji. Aga była w wojsku, na misji pokojowej. Nie gadała ci? - To Oleg.

- Nie. Jakoś się nie zgadało. - Skrzywiłem się. Już rozumiałem akcję sprzed knajpy. Poradziła by sobie z napastnikami beze mnie. 

- No powiem ci, że Aga to był agent co nie Oleg! - Marlof trącił kompana łokciem.

- No! Twarda z niej babka. Kurde trudna była misja ale ona zawsze miała dla nas czas. Była naszą lekarką i naszym snajperem. Ale też dobrym kumplem do kieliszka. No i pogadać z nią, jak było ciężko, też było można. 

- A pamiętasz jak nas wzięli do niewoli? - Marlof spoważniał na twarzy. Ciekawych rzeczy się dowiem o mojej pracodawczyni.

- Tak. Pamiętam. Nikt z nas nie pisnął o misji ani słowem. Aga też nie. Nie opowiadała nawet co jej robili podczas tortur. Nawet nie chcę sobie tego wyobrażać. A widać było, jak nas wreszcie wypuścili, że z nią też nie obchodzili się łagodnie. Do dziś ma po tym tę okropną bliznę na plecach. Widziałeś? - Oleg wyraźnie miał łzy w oczach. Twardziele ale o miękkim sercu? 

- Tak, widziałem. Przypadkiem. - Omal się nie zaczerwieniłem na wspomnienie tamtej nocy. Jak Aga nad ranem zerwała się z łóżka po budziku, to dopiero wtedy zauważyłem ogromną, przez całe plecy biegnącą, grubą bliznę. O to chciałem ją zapytać wtedy w samochodzie ale urwała rozmowę. Jesu jakbym chciał, żeby tamta noc się powtórzyła. Zapadło milczenie.

- Dobra, załatwione. Dług spłacony. I żebym już nigdy więcej nie zobaczyła tych karków w moim domu. - Aga wyszła z budynku z pustą torbą po pieniądzach pod pachą, puściła do chłopaków oczko i pocałowała każdego w policzek na pożegnanie. - Aha! Zostawiłam namiar na siebie, żeby kiedyś się spotkać i pogadać przy kielichu. Pa chłopaki! Powodzenia!

Odjechaliśmy w milczeniu. Po części cieszyłem się z takiego obrotu sprawy, że już nie ciąży na mnie dług u dilera a z drugiej strony dług nadal istniał.

- Aga...- Chciałem zagadać.

- Nie teraz Paweł. Nie lubię gadać jak prowadzę. Za piętnaście minut zjedziemy gdzieś na obiad, wtedy pogadamy ok?

- Ok.

Zjechaliśmy do jakiejś przydrożnej knajpy na obiad. Chciałam coś przekąsić, rozprostować nogi, napić się przede wszystkim kawy. Wiedziałam, że Paweł będzie chciał zadać milion pytań. Coś mu tam wyjaśnię. Usiedliśmy przy stoliku. Podeszła kelnerka, zamówiliśmy obiad i dużo kawy.

- Dzięki. Po prostu dzięki. Nawet nie wiem jak ci podziękować. Jak będę mógł, to sukcesywnie będę spłacał swój dług.

- Nie trzeba. Pieniądze zarobiłam nielegalnie. Miałam wyrzuty sumienia co z nimi zrobić. Przydały się. - Nie będę owijać Pawłowi w bawełnę. Powiedziałam tak, jak było. Wygrałam tę sumę w hazard, którego nie popieram, a teraz jestem zadowolona w jaki sposób je spożytkowałam.

- Nielegalnie? Ty? Tego bym u ciebie nie podejrzewał. Ale ok. Pogadałem z chłopakami. Szkoda, że nie wiedziałem, że byłaś w wojsku i na misji. O bycie lekarzem podejrzewałem, jak widziałem jak się zajmujesz moją raną.

- Jakoś się nie zgadało. Ty też byłeś dość tajemniczy. I mało rozmowny.

No fakt. Nie chciałem na nikogo przelewać swoich problemów. Chciałem mieć ciszę i spokój. Przez parę dobrych miesięcy męczyli mnie paparazzi. U was wreszcie było spokojnie. Poza tym widziałem, że mnie nie lubisz.

- To nie tak, że nie lubię. Po prostu wyczuwałam, że nie jesteś szczery, że coś ukrywasz. Nie pasowało mi dwa do dwóch.

- No to już teraz wiesz o mnie wszystko.

- Ty też.

- Nie wiem wszystkiego. Nie wiem w jaką ci zrobiono krzywdę, że masz tę bliznę na plecach. - Musiałem zapytać. Po prostu musiałem. Zaryzykować. Skoro już gadamy...

- To właśnie jest temat, na który nie lubię rozmawiać.  Nie lubię wspominać tego zdarzenia. Nie zapomnę go ale nie chcę do niego wracać. - Nie chcę wracać wspomnieniami do chwil tortur. Do tego co, kto i w jakiej ilości mi robił. Jak bardzo bolało, jak bardzo się bałam.I że cudem wytrzymałam. I ze właśnie pułkownik nas z tego wyciągnął. Przeżyłam. To jest najważniejsze. Wróciłam. Teraz tylko muszę sobie poukładać swoje życie na nowo...

- Pozostała jeszcze jedna rzecz. - Tak.Chciałam załatwić sprawę Pawła do końca. Nie lubię niesprawiedliwości. I jak dobrym ludziom dzieje się krzywda.

- Co jeszcze zostało? - Zapytałem. Już wiedziałem, że jak Aga sama nie wróci do tematu wojny, misji i blizny, to ja nie mam co naciskać na zwierzenia i tak nic nie powie. Mogę się tylko cieszyć, że wreszcie zaczyna być między nami normalnie. Po kumpelsku. Ale czy kumple idą z sobą do łóżka? Bo na to miałem akurat wielką ochotę.

- Musimy pogadać z twoją dziewczyną. Żeby się przyznała do tego co ci zrobiła. I musimy oczyścić twoje dobre imię. Żebyś nie musiał zarabiać na życie pracując w polu. - Roześmiałam się.

- Moją eks-dziewczyną. Nie wiem czy będzie skłonna zeznawać. - Chyba musielibyśmy jej kupic przyczepę dragów, żeby się zdecydowała.

- Nie martw się. Ja wiem jak z takimi rozmawiać. Mam wprawę. - Mówiąc to Aga miała dziwny wyraz twarzy...


Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu. Po drodze urwaliśmy się na ognisty seks ale o tym w następnym odc...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz