sobota, 2 listopada 2019

Wojna damsko - męska. 9.

Jak powiedział, tak zrobił. Załatwił Omegę A4. Wylecieliśmy...

Lot był czysty, bez kłopotów. Jak się zbliżyliśmy do Mei, to planeta pokazała, jak potrafi być niedostępna. Ale, żeby moi pasażerowie się nie wystraszyli, kazałam im iść do kabin i poddałam ich procedurze zasypiania na czas lądowania.
    - Kurde co to jest? - Paweł chyba nie dowierzał  własnym oczom. Fakt - o tej porze roku ilość odłamków krążących wokół Mei była bardzo, bardzo duża. Trzeba było wiedzieć jak i gdzie zacząć się przebijać, żeby dolecieć w całości. Ja latałam tam tyle razy, że znałam każdy kamyczek. Każdą dziurę. Musiałam tylko znaleźć odpowiednie miejsce.
    - Damy radę. Spokojnie.
    Rozpoczęliśmy procedurę lądowania. Raz prawe skrzydło, raz lewe. Dziób w górę, ogon w dól, w prawo, lewo. I tak po kawałku, dopasowując się do tych niewielkich dziur, udało nam się wlecieć wreszcie na wolną przestrzeń i spokojnie wylądować. Obudziłam pasażerów.
    - Paweł ty wyciągnij z Mateuszem bagaże a ja pójdę załatwić jakiś pojazd.

    - Dzień dobry. Mogę wypożyczyć jakiś kabriolet? - Zapytałam na lotnisku. Na szczęście nie wymagano ode mnie odprawy.
    - Oczywiście wasza... - Przerwałam mojej rozmówczyni.
    - Dobra, dziękuję! - Podjechałam po moich pasażerów. Najpierw do szpitala na badania, bo lot mógł coś przyspieszyć albo co a potem do hotelu. Taki miałam plan!
    - Dzień dobry mam dla was pacjentów. - Uśmiechnęłam się do rejestratorki, żeby też powstrzymać niewygodne dla mnie przywitanie. Przywołałam Pawła z jego żoną. Jako, że byli oni zapisani, nie powinno to trwać długo.
    - Agila? Agila! To ty! Ja pierdolę! - Usłyszałam zza placów znajomy głos. Odwróciłam się. Przystojny jak zwykle ordynator położnictwa stał w połowie korytarza z wyciągniętymi w geście przywitania rękoma.
    - Ute! - Uśmiechnęłam się i poszłam się przywitać.
    - Przyjechałaś na urodziny babci?
    - Właściwie to nie. Przywiozłam tylko pacjentkę. Kiedy te urodziny?
    - Jutro. - Jesu kompletnie zapomniałam o jutrzejszej dacie. Moja babcia miała 80 urodziny właśnie jutro. Chyba jednak zmienię nasze plany...
    - Ona będzie? - Chodziło mi o kobietę, przez którą pokręciło mi się całe moje dotychczasowe życie.
    - Nie wiem. Naprawdę. Nie mam z nią kontaktu. - Ute się chyba zmartwił.
    - Pomyślę.
    - Dobra. Spadam do mojej pacjentki. - Ute podszedł do Pawła i jego żony.
    - Paweł! - Zawołałam. - Spotykamy się tutaj, w tym miejscu za godzinę. Jakby jeszcze nas nie było, to poczekajcie! - W mgnieniu oka zmieniłam swoje i równocześnie nasze, plany. Wsiedliśmy z Pawłem do auta i pojechaliśmy. Powinno mnie zaniepokoić milczenie Pawła. Ale ja chciałam być jak najszybciej na miejscu. Dojazd na miejsce zajął nam około 20 minut. w tym czasie Paweł odezwał się tylko raz.
    - Dokąd jedziemy?
    - Jedziemy zostawić nasze torby tam, gdzie będziemy nocować. - Musiałam, po prostu musiałam skorzystać z takiej okazji! Podjechaliśmy pod bramę a potem pod dom. Zatrzymałam samochód, wyskoczyłam z niego. Jak tu pięknie!
    - Panienka! Och! Jaka niespodzianka! - Genowefa zawsze nas kochała. Podbiegłam się przywitać.
    - Witaj! Babcia w domu?
    - Tak. W ogrodzie. Zbiera kwiaty. - Puściłam Genowefę i poszłam przywitać się z babcią, która właśnie ukazała się na szczycie schodów.
    - Babciu... - Nie potrafiłam powiedzieć nic więcej. Cztery długie lata jej nie widziałam. Tak ją kocham! I tak mi jej brakowało. Brakowało tego miejsca...
    - Agila wróciłaś.... Nareszcie...
    - Przywiozłam pacjentkę dla Ute. Muszę teraz wrócić, żeby ją z mężem ulokować w hotelu ale wrócę. Wniesiemy tylko nasze bagaże. Mój pokój nadal wolny?
    - Nie musi panienka wnosić. Jeremi już wniósł. Pokój oczywiście, że wolny. Dla panicza naszykujemy gościnny. - Informację o pokoju gościnnym przyjęłam z przekąsem ale cóż...
    - Babciu przepraszam ale zapomniałam przedstawić - to Paweł. Mój.... znajomy.
    - Paweł miło mi. - Wiedział jak się zachować, choć pewno był zdziwiony sytuacją. Nie dziwię się mu.
    - Dobra. Teraz naprawdę musimy się spieszyć. Wsiadaj Paweł, ruszamy do twojego brata. - Wsiadł bez słowa. Ruszyliśmy.  Nie odjechaliśmy jednak daleko i.........

    - Zatrzymaj auto! Zatrzymaj mówię do ciebie! - Krzyczał Paweł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz