niedziela, 3 stycznia 2016

Sąsiad. cz 11.

Knajpka w centrum.
Lubię kawiarnie w centrum, na Rynku, bo można usiąść na świeżym powietrzu.

Podeszłam do stolika, który zajęła Monika. Znam tę knajpę, lubię, choć mam z nią i dobre, i złe wspomnienia. Zaszalałam kiedyś w WC w tej knajpie - taki tam szybki numerek a niedługo potem ten sam facet rzucił mnie w niej, ponieważ miał drugą kobietę i ona "znalazła się akurat w ciąży", jak to określił...

- Cześć kochana! - Przywitałam się z Moniką i cmoknęłam ją w prawy policzek.
- Cześć! Kopę lat już nie byłyśmy razem na kawie... - Monika wydawała się ucieszona z naszego spotkania.
- Kelner już był? Zamówiłaś coś? - Zapytałam.
- Nie, jeszcze nie. Czekałam na ciebie.

Podszedł kelner.

- Ja poproszę espresso. - Nie miałam ochoty na nic innego.
- A ja poproszę kawę mrożoną. - Poprosiła Monika.
- Kurde! Ale ciacho co nie? - Zapytałam mojej towarzyszki, żeby jakoś zagaić rozmowę.
- No co ty! - Nawet się nie przyglądałam. - Odrzekła Monika.
- No to sie przyglądnij jak przyniesie zamówienie. Warto! - Faktycznie, facet był wart schrupania...
- Eeeee. Mnie to nie interesuje. - Monika pokręciła głową.

No to początek rozmowy zagajony...

- Fakt! Twój narzeczony też jest niczego sobie! - Kurde! Dobrze, że ona nawet się nie domyśla, jakie są moje myśli i wiadomości na jego temat...
- No! Przystojny jest! Będziemy mieli ładne dzieci! - Monice aż się zabłyszczały oczka na ten temat. Ciekawe czy na temat narzeczonego, czy na temat dzieci.
- Opowiadaj coś! - Powiedziałam.
- No właśnie a`propos! Daj mi twój adres, bo chciałam ci wysłać zaproszenie na ślub i wesele.  - Monika wyciągnęła notes i długopis, żeby zanotować.
- Kochacie się bardzo? - Zapytałam ot tak sobie.
- Czy ja wiem? - Odparła Monika. - Jesteśmy ze sobą już tak długo, że już nawet nie pamiętam.
- No jak to? - Byłam zszokowana!
- Jesteśmy już z sobą 10 lat. Zaczęliśmy się spotykać zaraz po liceum. Potem były studia. Ja wyjeżdżałam, uczyłam się i tu i za granicą. Ciągle funkcjonowaliśmy jako para. Teraz pomyślałam, że dobrze było by zalegalizować nasz związek i wymyśliłam ślub. - Jakoś tak bez uczucia Monika mi o tym opowiadała. A może tylo mi się wydawało?
- Nie rozumiem, powiem szczerze. Przecież między wami powinno iskrzyć - jesteście w najlepszym dla siebie wieku. - Och! Z takim facetem JA nie wychodziłabym z łóżka, pomyślałam.
- Och bo ja wiem? Chyba nigdy między nami nie iskrzyło. On by moim pierwszym facetem. Teraz tak jakoś już się do siebie i naszego trybu życia przyzwyczailiśmy. On tu, w mieście. Ja w domu. Spotykamy się od czasu do czasu. - Monikę chyba to nic nie obchodziło, sądząc po tonie głosu.
- Monika ale ja nie rozumiem? A wspólne życie, bycie razem? Seks? Mieszkanie? To się nie liczy? - Byłam w szoku.
- Ach kochana! Nie po tylu latach... Ja nawet nie lubię chyba seksu. Nigdy nie było mi tak dobrze, żeby mi na tym zależało. Teraz chcę po prostu, żeby mieś spokój, dostatnie życie, gromadkę dzieci. - I to powiedziała Monika! Nasza pierwsza w szkole feministka... Ja pitolę...
- No to może powinnaś spróbować z kim innym seksu? - Zapytałam, bo kurde ale wydaje mi się, że jej narzeczony jest całkiem dobry w te klocki ;-)  Na szczęście nie powiedziałam tego na głos.
- Próbowałam z czterema facetami, jak byłam na studiach za granica i nic... Nie zależy mi. Ja się z nim bzykam tylko po to, żeby mieć dzieci. Żeby musiał dawać na nasze utrzymanie. - No! teraz to mnie Monika zszokowała!
- Co ty gadasz? Wystarczy ci to? Takie życie? Z dala od niego? Przecież to jest ciacho - kiedyś ci go może jakaś kobita zabrać? - Zapytałam wprost, bo nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę.
- Jak będę miała z nim dzieci, to już mi wisi... - Odparła Monika.

Wyszłam z naszego spotkania w głębokim szoku... Jak można takie coś zaplanować?

No chyba można...

Ale zrezygnować z nocy z TAKIM facetem? Niepojęte, jak dla mnie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz