niedziela, 3 stycznia 2016

Sąsiad. cz 12.

Nadal pozostawałam w szoku po rozmowie z Moniką. Ciekawe czy Sąsiad wiedział o jej planach i czy mu one odpowiadały...

Od spotkania z Moniką dni leciały jakoś szybciej. A może tylko mnie się tak wydawało? Może po prostu miałam więcej pracy bo fakt, było jej więcej, a jednocześnie trwało ustalanie i dogrywanie z ekipą przebudowy biura.

Wróciłam do domu skonana. Nawet nie kojarzyłam jaki to dzień tygodnia. Piątek? Weekend? A może już poniedziałek?

Na przeciwko oczywiście Sąsiad działał. No to może dziś jest piątek? Czwartek?
Była z nim malutka, krucha blondyneczka. Ale jakoś tak bez fantazji. Nawet nie zaczęli się całować nie mówiąc o bzykaniu... Dziwne... Dopiero zaczęli się rozbierać. Wydaje mi się, że t raczej dziewczyna, niż kobieta, która zwykła bywać u niego. Może to dziewica i Sąsiad stara się ją dopiero nakłonić do bzykania?

Z nudów - Ha, Ha, Ha! - zrobiłam sobie kolację. Zaniosłam na stolik w salonie i wróciłam do kuchni, żeby wymyślić do tego coś do picia.

- Puk! Puk! Puk! - To chyba do moich drzwi? Kto to może być? Ostatnio jak ktoś pukał do moich drzwi, to rozmowa była niemiła...

- Puk! Bum! Bum! - Otwieraj! - Znajomy głos.
- Już otwieram! - Zawołałam i czym prędzej podeszłam do drzwi. Kątem oka zauważyłam, że na przeciw zaczęła się akcja! Sąsiad "dopadł" swoją ofiarę od tyłu na stojąco. Oczywiście twarzą w moim kierunku. Raczej specjalnie, niż przypadkiem. Tak mi się wydaje. Wydaje mi się też, że nie było tutaj gry wstępnej. Użyli lubrykant czy babka była tak na niego napalona, że już była mokra? Bo akcja dzieje się jakoś tak szybko...

Więc to nie on puka, jak ostatnio, na szczęście.
Otworzyłam drzwi.
- Co tak długo! - Ja pitolę! Za drzwiami Monika!!!
- Siu siu mi się chce! Gdzie ubikacja?! - Zawołała takim głosem, że chyba naprawdę jej się chce...
- Tamte drzwi - na prawo! - Wskazałam jej palcem odpowiednie drzwi. Kurde co teraz robić. Nie mam czym zasłonić okien - ona zobaczy swojego narzeczonego! Co robić?!
- Zapamiętałam twój adres z zaproszenia, które ci wysłałam. Byłam w okolicy, bo chciałam odwiedzić mojego narzeczonego - mieszka tu w pobliżu, bo mam właśnie dni płodne i chciałam się z nim bzyknąć. - Monika była bezpośrednia - dobiegł mnie jej głos z ubikacji.
- Kurde jak na złość nie leci. Muszę tu chwilkę posiedzieć. - Poinformowała mnie Monika.
Jesu co ja mam zrobić? Torebka! Moja torebka! Tam mam jego wizytówkę i numer telefonu - może odbierze i go ostrzegę, żeby Monika ich nie zobaczyła...
Kur...a mac dlaczego w damskich torebkach zawsze jest bajzel! Gdzie ta pieprzona wizytówka!
Jest. Jest! Telefon! Gdzie telefon!!!

- Twoja narzeczona jest u mnie w domu. - Sąsiad odebrał po drugim dzwonku. Ciekawe czy miał zapisany mój numer, czy odbiera wszystkie połączenia. Monika jeszcze w ubikacji. Właśnie spuszcza wodę. Uffff!!!

Światło naprzeciw zgasło... Nic nie widać... Ciekawi mnie czy kontynuują po ciemku, czy Sąsiad się spłoszył i skończył...

- Kochana uratowałaś mi życie! - Monika do mnie. - Mojego narzeczonego akurat nie będzie dzisiaj w domu wiem, bo dzwoniłam do niego z dołu a mnie tak się sikać chciało...

Porąbana sytuacja...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz