niedziela, 28 listopada 2021

Nieznajomy i niebezpieczny. 2.

          Zbiegłam na dół. Max krzyczał we śnie. Zauważyłam, ze rana, którą zszyłam, zaczęła znów krwawić. Jak nie pójdzie po pomoc do szpitala, to długo się to będzie goić. 

          Dni upływały spokojnie. Opatrywałam Maxa ranę. On pomagał ojcu w pracy. Po prostu sielanka... Jednak z doświadczenia wiedziałam, że taki stan nie lubi trwać długo...


          W sobotę poszłam a właściwie pojechałam do knajpy. Posiedzieć, wyrwać się z domu, od tych myśli, wspomnień. Dlaczego życie jest takie trudne. Ech...

          Siadłam przy barze. Napoje podawał akurat ten barman, który mnie znał i wiedział co lubię pić. Nawet nie musiałam z nim gadać. Siedziałam sobie na samym skrajuszku baru. Zamknęłam oczy i wyobrażałam sobie, że jestem na drugim krańcu świata. Zapomnieć. Chociaż na chwilę...

       Poczułam jakiś ścisk. Ktoś się potknął i na mnie wpadł. 

- Cześć mała. Drinka ci postawię. Barman! - Jakiś młot się do mnie zaczął przystawiać. - Odwal się chłopie chcę posiedzieć w spokoju! - Jak najszybciej chciałam się go pozbyć. Z buta. Na szczęście barman nie zareagował. Gościu chwycił mnie za prawy nadgarstek.

- Kolego dama powiedziała, że nie ma ochoty z tobą rozmawiać. - Jak spod ziemi między mną i młotem pojawił się Max. Ścisnął rękę młota tak mocno, że ten od razu mnie puścił. Zaklął przy tym pod nosem i odszedł.

- Ja mam miejsce wolne przy stoliku. Chodź, będziesz miała chwilę spokoju od podrywaczy. - Zaproponował Max. Zdziwiłam się. On, taki milczek? Może właściwie ma rację... Poszłam za nim. Fajnie, że jego stolik był w najciemniejszym rogu sali. Siadłam na kanapie. - Przyniosę ci drinka. Chcesz coś specjalnego? - Zapytał. 

- Nie. Barman będzie wiedzieć co mi podać. 

- Woda? - Zapytał podając mi szklankę. - Woda. Lubię. 

- Nie boisz się, że barman wsypie ci coś do środka? - Widać Max zna brudy tego świata. - Nie, nie boję się. On ma u mnie dług i raczej się nie odważy. - Zaspokojony odpowiedzią Max usiadł obok mnie i rozmowa się urwała.

          Siedzieliśmy w milczeniu dość długo. W końcu nadszedł czas, że zaczęłam zbierać się do domu. - Zbieram się. Jak chcesz, to cię podrzucę do ciebie. - Zapytałam bo zauważyłam, że skończył swojego drinka.

- Super będzie. Dzięki. - I wyszliśmy. Ja przodem, Max podszedł jeszcze do baru, żeby zapłacić. Jak tylko przeszłam przez drzwi, to znów się pojawił ten młot z baru.

- No laska nie ma twojego rycerzyka. Teraz ze mną porozmawiasz. - Nie spodobało mi się to. Młot złapał mnie za rękę. Tego było już za dużo. Mój wyuczony instynkt zadziałał i zaczęłam go sprowadzać do parteru. W tyle głowy miałam tylko myśl, żeby nie zrobić mu za dużo krzywdy. Nagle z boku pojawił się chyba kumpel młota. Nie zdążył do nas dojść, jak został walnięty o ścianę knajpy. Maxowi wystarczyło kilka ruchów, żeby dać sobie z nim radę. Bardzo profesjonalnych ruchów. Hmmm...

- Spierdalać mi stąd jak nie chcecie mieć kulasów połamanych. - Pomogło, uciekli. - Poszliśmy do auta. Po drodze Max chciał otworzyć usta - Nie chcę teraz o tym gadać. - Naprawdę chciałam w tej chwili mieć spokój. Wsiąść do auta i jechać. To mnie zawsze relaksowało. Podjechałam pod przyczepę, w której tymczasowo nocował Max. Odruchowo wyłączyłam samochód. Chwilę siedzieliśmy w milczeniu.Max wysiadł powoli. Ja siedziałam bezmyślnie z łokciem opartym o opuszczoną szybę i wpatrywałam się w dawno niewidzianą przyczepę.

- Zmieniłeś jej kolor? Pomalowałeś? - O dziwo zauważyłam zmieniony kolor tego czegoś. Max podszedł do auta od mojej strony. - W środku też pomalowałem. Możesz wejść i sprawdzić czy ci się podoba. - Siedziałam w milczeniu. Rozważałam czy zrobię dobrze jak wejdę. Przeważała myśl, że to błąd. - Pokaż. - Wysiadłam i odruchowo piknęłam alarm w aucie.

           Nie byłam w środku przyczepy prawie 10 lat. Kiedyś tam pomieszkiwałam. W miarę daleko od rodziców. Tak wtedy chciałam. Muszę przyznać, że remont zrobił Max dość duży. Nie tylko odmalował ale jeszcze podremontował. 

- No muszę przyznać, ze fajnie tu zrobiłeś. - Strefa jadalniano - salonowa, jak na faceta, była olśniewająco czysta.

- Napijesz się czegoś? Niestety nie mam tu nic mocnego ale mam mleko, wodę, sok grejfrutowy. - Zapytał z głową w lodówce, schylony i z wypiętym rewelacyjnym tyłkiem. Coś mi piknęło w organizmie. Z trudem przełknęłam ślinę. - Sok poproszę. - Podeszłam bliżej, żeby odebrać szklankę. Max zajmował stanowczo za dużo przestrzeni w tym ciasnym pomieszczeniu. Czy tylko mnie zrobiło się za ciepło?

- Sypialnię też odnowiłem. - Czy to mnie się wydaje, czy obniżył mu się głos? Odwróciłam się w stronę sypialni i stanęłam w jej progu. No faktycznie. Czysto, miło, przytulnie. Męsko ale fajnie. - Podoba się? - Usłyszałam jego głos za uchem. Poczułam jego oddech. Znów przełknęłam ślinę. I od tej chwili przestałam myśleć, liczyć, kalkulować. Odwróciłam się. Max stał tuż za mną, w progu sypialni. Ręce miał oparte o podsufitkę po obu stronach drzwi. Spojrzałam w jego piękne oczy. Zmętniały. Nie spuszczając oczu sięgnęłam do paska w jego spodniach.Bywałam już w takich sytuacjach i z doświadczenia wiedziałam, że z reguły lepiej żałować, że się zrobiło, niż nic nie robić. Odpięłam klamrę paska. Max nie poruszył nawet jednym mięśniem. Odpięłam guzik spodni. Przeniosłam się w górę. Do guzików koszuli. Odpinałam jeden po drugim, ciągle patrząc w jego oczy. Przeciągnęłam paznokciami po jego klacie. Dopiero teraz sobie uświadomiłam, że chciałam to zrobić od dawna. Max wciągnął powietrze. oderwał ręce od podsufitki i wsunął je pod moją sukienkę. Ścisnął moje pośladki. Ściągnął majtki.Trzymając mnie w pasie odwrócił mnie plecami do siebie, przyciskając do naprężonego kutasa. Nie miał kłopotów z rozpięciem guzików szmizjerki. Zsunął ją do pasa razem z ramiączkiem biustonosza i pocałował mnie w szyję. Nadal przyciskał mnie do siebie bardzo mocno. Pocałował w kark. Przeszły mnie dreszcze. On chyba też je poczuł. Przeciągnął ręką po kręgosłupie i ślad za ręką poszły jego usta. Ręka za to znów znalazła się pod moją spódnicą. Odnalazł wejście do cipki. 

- Mmmmm. Mokra i ciasna. - Stwierdził po włożeniu palca do gorącego wnętrza. Wyciągnął palec z sokami z pochwy i przeciągnął po nabrzmiałej łechtaczce. 

- A! - Zakrzyczałam. Jesu nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo mi tego brakowało. A on wiedział co robić. - Fale rozkoszy przelewały się przez moje ciało, spazmy rozkoszy już mną targały, nie można było ich nie zauważyć. Max pchnął mnie na łózko. Wylądowałam na nim na czworaka. On chyba klęknął za mną, bo poczułam, jak spódnica sukienki wędruje w górę. Max położył ręce na moje pośladki i je rozchylił. Jego język nie czekał na pozwolenie. Spenetrował jednym zdecydowanym ruchem wnętrze wilgotnego wnętrza. Max rżnął mnie własnym językiem. Zaraz chyba zwariuję. Eksploduję. Oddychałam szybko, głęboko. Krew zaczęła krążyć jeszcze szybciej. Miałam wrażenie, że za chwilę odlecę. Zmiana. Max wziął do ust moją łechtaczkę. Zassał. Zabolało ale było bardzo przyjemne. W cipce poczułam jego palce. Zaraz dojdę. Kurwa mać zaraz dojdę na jego twarz. Ja pierdolę jak mi było dobrze! Jak jeszcze nigdy! A! Nagły orgazm, spodziewany dopiero za chwilę, ogłuszył mnie swoją intensywnością. Odlot. Czysty odlot! Fale rozkoszy były tak mocne, że wyssały ze mnie całą siłę. Padłam na łóżko. Głęboko oddychałam. Max mnie odwrócił twarzą w górę.

- Teraz moja kolej. Równouprawnienie musi być. - Zakomunikował z uśmiechem na wilgotnej twarzy. - Nie dam rady. - Wyszeptałam bezsilnie. - Pozwól, że sam sprawdzę i się przekonam. - Max zgiął moje nogi w kolanach i przesunął mnie na łóżku trochę w górę. Nie mogłam ruszyć rękoma, ponieważ zablokowała mnie góra sukienki, która znalazła się na wysokości mojego pasa. Max rozebrał koszulę i ściągnął spodnie. Oj był napalony! Bardzo! Jego nabrzmiały kutas aż wyskoczył ze spodni. Nachylił się nade mną. Wziął w usta lewy sutek. Zassał równie mocno jak przedtem łechtaczkę. Zabolało. Ale przyjemnie. Syknęłam.

- Nawet nie wiesz jak mnie nakręcają twoje syknięcia. - Wymruczał do mojej piersi. - Gotowa? - Spojrzał w moje oczy. - Nie wiem. - Wyszeptałam. I poczułam go w sobie. Bez ostrzeżenia. Całego. Napalonego, gorącego, ogromnego. - Lubisz szybko czy wolno? - Wyszeptał w moje ucho, jednocześnie gryząc. Spojrzał mi w oczy, bo nie uzyskał odpowiedzi. Nie potrafiłam wydobyć z siebie słowa. Potrafił kurwa robić doskonałą minetę ale też potrafił doskonale się rżnąć. Nawet nie potrafię zliczyć ile i kiedy miałam orgazm. Wydawało mi się, że jestem w jednym wielkim ciągu. Krew buzowała, w uszach mi szumiało. Usta mnie bolały od pocałunków, gryzienia, język na maxa odrobił swoje. Chwilo trwaj! A! Albo byłam tak napalona, albo to rżnięcie było tak doskonałe. Orgazm, którego fala mnie zalała był tak ogromny. Odciął wszelkie zmysły. Był jedną gigantyczną rozkoszą. Obezwładniającą. Nie potrafiłam złapać tchu.

- Jesu jak mi było dobrze. Jesteś wulkanem kobieto. - Wyszeptał mi do ucha bezsilnie Max, zsuwając się ze mnie. Leżałam bez ruchu, nie mając siły się poruszyć. Max się do mnie przytulił i zaczął zasypiać.

            Kurde co to za dźwięk? Budzik? Otworzyłam jedno oko. Widok nie był znajomy. dźwięk tak. To mój telefon a w nim budzik. Było rano. Spojrzałam przez ramię i wróciła mi pamięć gdzie jestem. I z kim. - Ja pierdolę - Zaklęłam pod nosem. - Kurwa ojciec! - To już na głos, bo przypomniałam sobie po co ustawiłam budzik w telefonie! Że jak wrócę późno i zmęczona z knajpy, żeby wstać i zrobić ojcu śniadanie!

- Co jest? Dlaczego tak głośno? - Wymruczał Max. - Jak chcesz, żebym cię podwiozła, to się zbieraj. Zjesz u nas.

No to się porobiło.....


<script async src="https://pagead2.googlesyndication.com/pagead/js/adsbygoogle.js?client=ca-pub-8020601957133410"
     crossorigin="anonymous"></script>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz