czwartek, 10 grudnia 2020

Do trzech razy sztuka. 4.

        Nie spałam cała noc. Rozmyślałam. O swoim życiu, które tak spieprzyłam. Byłam z Pawłem naprawdę szczęśliwa. Miałam kiedyś nadzieję, że stworzymy razem rodzinę. Nawet nie zauważyłam, kiedy się wyprowadził. Skończyłam w tym czasie studia. Poszłam na staż. Wszystkie prawie zarobione pieniądze odkładałam na założenie i rozwój własnej firmy. Harowałam od rana do nocy. Wracałam do domu późnym wieczorem i padałam pyskiem na twarz. Przez ten czas nasz seks odszedł na dalszy plan. Ja miałam weekendy wolne, chociaż też zdarzało mi się dorabiać, żeby mieć kasę i odłożyć a wtedy Paweł często pracował. Często też nie było go w domu w nocy. Niestety taką miał pracę. Pewnego dnia telefonowałam do niego, żeby zapytać  co zrobić na drugi dzień na obiad.

- Paweł halo? Posłuchaj bo tak robię listę zakupów i chciałam zapytać na co masz jutro smak na obiad, żeby zrobić? 

- Aga nie mogę gadać jestem w pracy.

- No ale ja mam jutro czas, to mogę ugotować coś pysznego! 

- Aga... - W telefonie zapadła cisza...

- Tak? - Zapytałam. - Nie musisz mi teraz odpowiadać. Pomyśl i poślij mi sms.

- Aga... - Usłyszałam westchnięcie. - Nie zauważyłaś, ze ja miesiąc temu wyprowadziłem się z domu? 

   Zamarłam. Telefon wypadł mi z dłoni. Przez ponad godzinę nie mogłam się ruszyć z miejsca. Powiodłam wzrokiem dookoła. Faktycznie! Nie było jego rzeczy. Nasz super związek się rozpadł, bo nie miałam dla niego czasu...

 

      Rano zeszłam na śniadanie. Nie byłam jednak w stanie niczego przełknąć.

- Aguś córeczko! Zjedz trochę. Mamy dziś jeszcze trochę pracy przy przygotowaniach do uroczystości i powinnaś mieć siłę. - Kochana mama. Jak zwykle troszczy się o wszystkich, nie o siebie, nawet o bardzo dorosłe córki.

- Dobrze, mamuś. - Poskubałam trochę chleba i sera, żeby wyszło, że jednak coś zjadam.

      Za kilka chwil przyjechali znów pracownicy i poznosili naczynia na imprezę. 

- Mama! A kto to ten co organizuje ci imprezę? - Moja siostra była ciekawska.

- Pan Paweł.był policjantem. Przeszedł na emeryturę i wrócił w strony rodzinne. Jego rodzina pochodzi z niedaleka. Przejął po rodzicach firmę cateringową i dobrze mu idzie. 

Wszedł szef we własnej osobie - Paweł. Podszedł do nas i zwrócił się do mamy.

- Na tę chwilę wszystko gotowe. Wrócimy około 15:00, żeby wszystko poukładać do końca. Goście mają się zjechać na siedemnastą, prawda? - Pocałował moja mamę w rękę.

- Tak, wszystko się zgadza. Panie Pawle! - Mama przytrzymała jego rękę. - A ma pan czas może wieczorem? Bo nasza uroczystość będzie raczej siedząca a moje córki pewno chętnie by poszły gdzieś potańczyć. Może pokaże pan im jak się zmieniło miasteczko?

- Z największą przyjemnością! - Zapomniałam już jaki Paweł potrafi być szarmancki. - Przyjadę po córki około 20:00. Będzie dobrze?

- Tak, dziękuję! - Mama obdarzyła Pawła najpiękniejszym ze swoich uśmiechów.

- Mamo ale po co? Pomożemy ci po uroczystości. Nie musimy iść w miasto. - Przelękłam się tej mamy propozycji. Nikt nie wiedział o naszym z Pawłem związku.

- Idźcie dziewczynki, idźcie. Należy się wam. Już dość nam pomogłyście. - Widocznie mama nie miała nic złego na myśli. Przepadło. Pójdziemy.

- Super mamcia! Ale będzie fajnie! Bardzo przystojny ten pan Paweł! - Moja siostra wyraźnie  była nim zauroczona.

- Monika a twój narzeczony? - Zapytałyśmy równocześnie z mamą.

- Nie chciałam was martwić ale właśnie jesteśmy w separacji. Nie wiem jak będzie dalej. - No to nas moja siostra zaskoczyła na maxa.


Jak obiecał, tak zrobił. Paweł przyjechał po nas punktualnie o dwudziestej. Oczywiście moja siostra wpakowała się na fotel obok kierowcy. Ja siadłam grzecznie z tyłu. Leciała na niego ewidentnie, chociaż był od niej sporo starszy. No cóż, nie będę przecież stać na drodze do ich szczęścia. Uroczystość rodziców przebiegła sprawnie, pysznie. Wszystkie stare ciotki i wujowie byli zadowoleni. Teraz wspominali stare dzieje a my byłyśmy wolne. Pracownicy Pawła posprzątali co trzeba, resztę ogarną jutro, tak zostało umówione.

Dojechaliśmy pod "Złotego Bażanta". Ciekawe co może fajnego zaproponować knajpa o takim szyldzie :-D. Paweł szarmancko wpuścił najpierw moją siostrę, potem mnie, do środka. Nie odezwał się jeszcze do mnie ani słowem. Zajęliśmy stolik. Najpierw weszła Monika, pociągnęła Pawła za sobą na taką malutką kanapę. Ja usiadłam przy węższej krawędzi na krześle. Grałą muzyka.

- Ja może pójdę po jakieś napoje procentowe dla pań? - Zapytał Paweł, jednocześnie się podnosząc z miejsca.

- Super! - Ucieszyła się moja siostra.

- Ja poproszę coś słabego albo kieliszek wina tylko. - Nie lubię za dużo pić. Nie lubię już tracic nad sobą kontroli.

Paweł poszedł i wrócił za chwilę. W rękach trzymał trzy szklanki.

- Mam do pań pytanie. Przy barze spotkałem swojego przyjaciela. Czy może się do nas dosiąść, bo wszystko na sali jest zajęte? - Podejrzewałam w tym jakiś podstęp. Hm... Zobaczymy. Oczywiście zgodziłyśmy się.

- Przedstawiam paniom - Andrzej. - Przywitaliśmy się. Paweł wpuścił Andrzeja za stół obok Moniki, sam zaś zajął krzesło naprzeciw mnie. Zaczerwieniłam się i żeby nikt nie zauważył, napiłam sie trochę ze swojej szklanki. Krwawa Mary. Bez alkoholu. Pamiętał... Jesu...

Gadaliśmy, piliśmy każdy swoje drinki. Andrzej okazał się być bardzo fajnym facetem. Monika wyraźnie zwróciła się w jego kierunku. Odpuściła sobie Pawła. Fakt, Andrzej był od niego przystojniejszy. Może nie tak bardzo ale bardziej w typie mojej siostry. W pewnym momencie Monika z Andrzejem poszli tańczyć. Paweł wlepił we mnie wzrok. Ja swój spuściłam...

- Przepraszam Paweł za tamto...

- Było minęło. - Zabrzmiało to, jakby nasze rozstanie nie miało znaczenia, ale zauważyłam, że zacisnął szczęki.

- Głupio mi. Że tak to się zakończyło. Że nie wyjaśniliśmy sobie tego. - Powinniśmy sobie to wytłumaczyć. Ale to chyba nie był ani czas, ani miejsce na takie rozmowy...

- Daj spokój. Skończyło się. umarło. Dawno temu. Nie wracajmy do tego. - Paweł spojrzał w lewo, bo moja siostra wracała do stolika.

- Teraz wasza kolej! - Monika była w zabawowym nastroju. I najwyraźniej chciała zostać sama z Andrzejem.

- Nie no co ty! - Zaprotestowałam.

- No nie! Musicie zatańczyć. My teraz posiedzimy i popilnujemy miejsc. No! Już! - Monika popędzała. Andrzej dawał jakieś znaki Pawłowi. Z ciężkim sercem, z oporami i na sztywnych nogach poszłam z Pawłem na parkiet... I to był błąd...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz